środa, 25 marca 2009
Episkopat jak PZPN.
Motto:
"Nie ten zły ptak, co własne gniazdo kala, lecz ten, co prawdy o nim mówić nie pozwala"
C.K.N.
Przyznam się, że po decyzji Konferencji Episkopatu Polski, zamykającej i tak rachityczną, delikatnie mówiąc, próbę wewnątrzkościelnej lustracji, opadły mi ręce. Nie to, żebym się wiele po pracach kościelnej komisji historycznej spodziewał, ale taka bezczelność w utrąceniu niewygodnego tematu nawet mnie – sceptyka co do komisyjnych poczynań, na dłuższy czas pozostawiła ze szczęką przybitą do podłogi.
Mówiąc krótko, Episkopat w kwestii lustracji postąpił identycznie jak PZPN w sprawie afery korupcyjnej. Zapyta ktoś, czy to aby nie nazbyt drastyczna analogia? Otóż nie – i pozwolę sobie streścić ją w kilku krótkich punktach.
1) Milczenie.
Początkową reakcją zarówno Kościoła hierarchicznego, jak i PZPN na pierwsze doniesienia o nieprawidłowościach było głuche milczenie i udawanie, że sprawa nie istnieje, że, co najwyżej, przytrafiły się jedna - dwie „czarne owce”, które można znaleźć w każdym środowisku, zatem, generalnie, nie ma tematu. Skutkowało.
Do czasu.
2) Działania pozorowane.
Gdy zewnętrzne okoliczności sprawiły, iż nie dało się już dłużej chować głowy w piasek, podjęto klasyczne działania pozorowane w postaci komisji historycznej (w myśl ogólnie znanej zasady: „gdy nie wiadomo co zrobić z problemem, powołuje się komisję”). Z biegiem czasu, okazało się, iż komisja nie tyle ma wyjaśnić sprawę, ile wziąć potencjalnych lustratorów „na przeczekanie”. W przypadku PZPN odpowiednikiem była groteskowa „komisja etyczna”. Obie inicjatywy zakończyły się tym, czym miały się zakończyć – czyli niczym. Różnica jest taka, że wyniki prac komisji etycznej przy PZPN przynajmniej nie zostały utajnione.
3) Środowisko wobec niepokornych.
Szykany dotykające księdza Isakowicza – Zaleskiego, z próbami zastraszania i zamykania ust na czele, są ogólnie znane. Poza całą swą ohydą, dowodzą głupoty paszkwilantów i kościelnych „kneblowych”. Czy naprawdę łudzili się, że człowiek tak nieugięty wobec morderczego reżymu złamie się pod presją medialno – hierarchicznych ujadaczy? Ktoś tu osądził kogoś własną miarą… W piłkarskim światku podobny los spotkał Piotra Dziurowicza, który opisał ze szczegółami korupcyjny proceder ze swoją rolą włącznie. Efekt - nie miał już czego szukać w futbolu. Czyli – „nie trzeba głośno mówić”, a kto łamie omertę, ten wróg Kościoła/futbolu.
4) Chowanie się za autorytetem ponadnarodowych instytucji.
Polski episkopat schował się przed rozliczeniami i „stanięciem w prawdzie” za autorytetem Watykanu, podobnie jak PZPN za władzą UEFA i FIFA przy kolejnych próbach wprowadzenia zarządu komisarycznego. Ponadto, oba przypadki łączy fakt, iż nadrzędne instancje poznały tylko wersje pochodzące od bezpośrednio zainteresowanych. Po PZPN-ie i piłkarskich euro-światowych władzach nie można było spodziewać się czegokolwiek innego, ale Kościół… tu zmilczę, bo cisną mi się pod nasączone goryczą pióro najczarniejsze złośliwości. Napiszę tylko – ciut wyższe standardy byłyby ze wszech miar pożądane.
5) Argument „chaosowy”.
Wyjątkowo obłudny, toteż ten punkt potraktuję nieco szerzej.
Episkopat doszedł najwyraźniej do nader odkrywczego wniosku, iż całe lustracyjne „zamieszanie” przysłużyło się jedynie chaosowi, spadkowi zaufania do Kościoła i odbiło się negatywnie na pracy duszpasterskiej. Teraz zaś, jak objawił rzecznik KEP, będzie można się wzmiankowanym duszpasterstwem spokojnie zająć. Czyli, Kościół wpadł w stary jak świat pozorny dylemat, znany jako „myć ręce czy nogi”. Odpowiedź jest równie stara: aby osiągnąć pożądany efekt należy robić jedno i drugie. Hierarchowie nie chcą otworzyć na tę oczywistość zatkanych pozłotą uszu.
Identyczne argumenty były wysuwane w środowiskach futbolowych działaczy – a to, że przedłużanie antykorupcyjnego czyszczenia i notoryczne pociąganie do odpowiedzialności dezorganizuje rozgrywki, a to że nie wiadomo kto na koniec sezonu zostanie w lidze itd., itp. - w związku z czym należy ogłosić konkretną datę abolicji po której rozkwitną nam piłkarskie, że tak powiem, lelije z odzysku. Tyle, że PZPN, pod społeczno –medialno - prokuratorską presją, podobnej abolicji sobie nie zafundował, KEP – jak najbardziej.
Obie instytucje łączy również zerowa zdolność do kojarzenia związków przyczynowo – skutkowych. Dostojni hierarchowie nie raczą zauważać, że prócz przemian społeczno – cywilizacyjnych, także organiczna niezdolność do wewnętrznego rozrachunku z grzechów przeszłości wpływa w istotny sposób na szeroko rozumiane duszpasterstwo, którym polski Kościół ma się teraz zająć: spadek masowości praktyk religijnych, powołań, zaufania do Kościoła i cały szereg pozostałych negatywnych zjawisk. Podobnie z PZPN-em – frekwencja na stadionach to nie tylko problem infrastruktury, czy wyeliminowania przemocy, lecz również przekonanie kibica, że ogląda „czysty” mecz; że nie angażuje się w dopingowanie kliki jakiegoś „Fryzjera”.
6) Krótkowzroczność i głupota.
Poza wszystkim innym, odkładając na bok kwestie etyczne, moralne itp., decyzja episkopatu jest zwyczajnie głupia i krótkowzroczna. Ipeenowskie akta nie znikną. Ludzie (nie zawsze przyjaźni Kościołowi), którzy chcą do nich dotrzeć, również. Wprowadzając quasi – dogmat milczenia w kwestiach lustracyjnych, Kościół sam wystawia się na strzał. Na co liczy Konferencja Episkopatu Polski? Że niby, ignorując kolejne, nieuchronne przecież, demaskacje prominentnych byłych „tewusiów” zniechęci potencjalnych demaskatorów? Że tzw. „wyniosłe milczenie” oficjalnych kościelnych czynników poparte listem z Watykanu kogokolwiek „zneutralizuje”?
Taki wybieg ma bardzo krótkie nóżki, podobnie jak wspomniana w punkcie pierwszym próba początkowego zamilczenia tematu.
Otóż, jak w przypadku futbolowej korupcji jest jeszcze niezależna od PZPN – u prokuratura, tak w przypadku Kościoła jest IPN. Są jeszcze wewnątrzkościelni kaskaderzy, prawdziwi straceńcy w najlepszym rozumieniu tego słowa, jak ksiądz Isakowicz - Zaleski, czy niezależni historycy jak Cenckiewicz, którzy przyjmując „na klatę” odium „czarnych owiec” i „ptaków kalających własne gniazdo” nie zaprzestaną dzieła odkłamywania naszej najnowszej historii. Zwłaszcza w najboleśniejszych jej przejawach.
Głupio, głupio, po trzykroć głupio żeś postąpił, mój Kościele.
Gadający Grzyb
Inne teksty na Niepoprawnych w tej materii:
http://www.niepoprawni.pl/blog/152/dziennikarscy-faryzeusze
http://www.niepoprawni.pl/blog/294/episkopat-polski-idzie-z-pradem
http://www.niepoprawni.pl/blog/23/bog-tak-chcial-czyli-o-swietym-episkop...
http://www.niepoprawni.pl/blog/287/kontakt-informacyjny-%E2%80%9Ecappino...
pierwotna publikacja
http://www.niepoprawni.pl/blog/287/episkopat-jak-pzpn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz