poniedziałek, 20 kwietnia 2009
Nieodrobiona lekcja.
Analiza możliwych konsekwencji najnowszego spotu PiS.
Przykro to pisać, ale najnowsza reklamówka PiS-u pokazuje, że pewni ludzie nie potrafią uczyć się na błędach - ani własnych, ani cudzych. Śmiem twierdzić, że jej efekt będzie przeciwny do zamierzonego - zamiast zniechęcić wyborców do Platformy, jeszcze bardziej zrazi ich do Prawa i Sprawiedliwości.
Dlaczego tak sądzę? Juz wyjaśniam:
1) Generalnie, ludziska w Polsce lubią, gdy w polityce panuje święty spokój, nie znoszą zaś, kiedy politycy “się kłócą”. To, że spór jest istotą demokracji i że w momencie, gdy politycy różnych opcji zaczynają się ze sobą zgadzać, rzeczona demokracja zamienia się w kryptotyranię - to jeszcze do nadwiślańskiego "elektoratu" nie dociera. Nie ten etap, panowie.
2) Reklamówka idealnie wpisuje się w wizerunek agresywnych i antypatycznych Kaczyńskich, który reżymowe media wszelkiej maści skutecznie wdrukowały w świadomość "mediotrawców". W efekcie, przeciętny telewidz zamiast zastanowić się nad przekazem, odniesie wrażenie, że ten wredny, kurduplowaty Kaczor znów wywołuje jakąś awanturę.
3) PiS nie wyciągnął wniosków z poprzedniej kampanii wyborczej, gdy spoty typu "mordo ty moja" okazały się przeciwskuteczne - przekonywały już "przekonanych", odstręczały zaś tzw. wyborcze "bagno", uprzejmie zwane "elektoratem centrowym" vel “umiarkowanym”.
4) Pamiętacie spot z kampanii prezydenckiej Krzaklewskiego? Ten, pokazujący Kwaśniewskiego z Siwcem, parodiujących Papieża? Przypomnę, że wtedy ludzie zamiast odwrócić się od "Kwacha", ostatecznie znienawidzili "Krzaka". Tak już jest - jeżeli wyborcy kogoś lubią, to lubią. Drastyczne uderzanie w ich sympatie, obnażające nieprzyjemne sprawki aktualnego obiektu kultu powoduje, że tym gwałtowniej obracają się przeciw demaskatorowi. Ten nieszczęsny spot był gwoździem do politycznej trumny wodza AWS-u. A ludziska, w swej masie, bardziej od PiS-u lubią dziś Platformę...
Omawiana reklamówka PiS-u swą estetyką jako żywo przypomina tamtą, sprzed lat. I co z tego, że pokazuje ona "szczyro prawdę", że patrząc obiektywnie, PiS ma rację. Sorry, ale nie ma to nic do rzeczy. Krzaklewski wtedy też “miał rację”. Wiadomo jak skończył. Dla zapominalskich - przegrał w pierwszej turze.
5) Podsumowując, uważam, że przekaz "negatywny" należy dawkować łyżeczką, a nie chochlą i obudowywać przekazem "pozytywnym" - np. kreując wizerunek Jarosława Kaczyńskiego jako odpowiedzialnego, statecznego męża stanu. Zrównoważonego, "pewnego faceta na ciężkie czasy”. I, w domyśle, puścić przy tym oko - wiecie, nie to co ten trzpiotowaty Tusk, który dla piłki nożnej zapomina o państwowych obowiązkach. Walenie pięścią miedzy oczy, z czym mamy do czynienia w inkryminowanym filmiku, to chwyt stanowczo za "gruby". Dyskretna ironia, aluzyjka lepiej załatwiają sprawę.
Swoją drogą, ciekaw jestem, kto za to odpowiada. Osobiście, wyczuwam temperament Jacka Kurskiego. A może to samemu Wodzowi znudziła się rola "good guy" i postanowił włożyć z powrotem bokserskie rękawice? Jeśli tak, to ma, czego chciał - wraże przekaziory rzuciły się na żer jak stado wygłodniałych sępów. Pretekst mają idealny - od "marnowania pieniędzy podatników" po skrajność formy przekazu. Kiedyś pisałem: "nie dawać łatwego żeru wrogim przekaziorom". Zdanie to podtrzymuję nadal. W całej rozciągłości.
Gadający Grzyb
P.S. Walterownia po emisji spotu dostała istnego kociokwiku. Widok spanikowanej Anity Werner, czy Konrada Piaseckiego (na cyklicznych gościnnych występach), którzy pokrywając strach zdubeltowaną agresją, odpytywali na okoliczność reklamówki polityków PiS-u, był miodem lanym na moje serce. Oni autentycznie się przestraszyli. Funkcjonariusze WSI 24 po raz pierwszy od dłuższego czasu zatrzęśli odwłokami. Zatem, składam publiczne przyrzeczenie: jeżeli jakimś cudem okaże się, że taktyka przyjęta przez PiS w obecnej kampanii zaowocuje „uwaleniem” Platformy, odszczekam powyższą analizę. Co więcej, zrobię to z prawdziwą przyjemnością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz