środa, 16 września 2009
Zamalowani do kąta.
Rząd Donalda Tuska w obszarze polityki zagranicznej zamalował się do kąta.
Niedawne korowody w kwestii zaproszenia polskiej delegacji na obchody rocznicy obalenia muru berlińskiego ostatecznie negliżują fiasko polityki zagranicznej gabinetu Donalda Tuska. Przypomina się stary dowcip o facecie, który tak mądrze malował podłogę, że w efekcie zamalował się do kąta. Z polityką zagraniczną tandemu Tusk – Sikorski jest identycznie. Tak bardzo pragnęli udowodnić, zarówno w kraju, jak i za granicą, że literalnie we wszystkim są anty – PiSem, iż koniec końców, pozbawili się wszelkiej możliwości manewru.
Założenia.
Jak to miało być? Polska miała powrócić do „głównego nurtu europejskiej polityki” z której rzekomo wypchnęli ją awanturniczy bliźniacy. Mieliśmy poprawić stosunki z Rosją i Niemcami, zniszczone przez tychże bliźniaków. Z USA mieliśmy przestać „rozmawiać na kolanach”, co czynili… wiadomo kto.
Lista zaniechań.
Efekty? „Pozostawanie w głównym nurcie” okazało się być de facto rezygnacją z suwerennej polityki zagranicznej. Nasze poczynania stały się wypadkową tego co urodzi się między Moskwą, Berlinem a Brukselą. Z agendy zniknęły wszelkie żywotne dla nas, acz „kontrowersyjne” tematy, których podnoszenie mogłoby wywołać irytację w którejś z wymienionych stolic. Bezkrytycznie podżyrowaliśmy traktat lizboński. Zrezygnowaliśmy z roli lidera regionu, gdyż to nie podobało się ani w Rosji, ani w Niemczech. Wycofaliśmy się z polityki historycznej i to w momencie, gdy nasi najwięksi sąsiedzi uprawiają ją na potęgę, widząc w niej narzędzie do osiągania całkiem wymiernych doraźnych celów. Solidarność energetyczna w ramach UE? Brak danych co do podejmowanych działań w tej materii. Sprzeciwów wobec Gazociągu Północnego ze strony rządu też nie słyszę. Czy próbujemy zawiązać jakieś polityczne sojusze, które choć w części równoważyłyby hegemonię wielkich państw w UE połączoną z coraz śmielej wkraczającą do Europy Rosją? Nie próbujemy. Na tarczy antyrakietowej też postawiliśmy krzyżyk, znakomicie ułatwiając Obamie wycofanie się z tego projektu. Przykłady można by mnożyć.
Olewka.
Na dzień dzisiejszy, jesteśmy totalnie lekceważeni. Kanclerz Merkel bez żenady umizguje się do steinbachowców, mając gdzieś nasze zdanie. Budowę Gazociągu Północnego posuwa do przodu z pełną determinacją, nawet nie udając, że interesuje ją opinia Polski. Obchody obalenia muru berlińskiego, pomyślane jako koncert mocarstw, wyraźnie pokazują nasze miejsce w szeregu. Jeżeli zostaniemy doproszeni, to „na przyczepkę” (jak Kwaśniewski w Moskwie) i jestem dziwnie spokojny, że o naszym wkładzie w obaleniu komuny („Solidarność”, Jan Paweł II) będzie cichuteńko. Obowiązywać będzie zapewne wykładnia, według której komunizm obalili Gorbaczow z Kohlem. Koniec kropka.
O Rosji nawet nie chce się mówić. Orgia kalumnii, która miała miejsce w okolicach 1-go Września i gazowy dyktat przed którym nas postawiono mówią same za siebie. Pisałem już o tym wcześniej.
Obama – zdeklarowany przeciwnik tarczy antyrakietowej skwapliwie wykorzystał prezent, jakim było sabotowanie procesu ratyfikacyjnego przez Platformę i w zasadzie otwarcie wycofał się z projektu, zaś kwestie bezpieczeństwa postanowił uzgadniać bezpośrednio z Moskwą, nie zawracając sobie głowy jakąś tam Polską, czy innymi kraikami środkowej i wschodniej Europy. To, że się na tym ostatecznie przejedzie, jak niegdyś Roosevelt, czy inny Carter, nie zmienia faktu naszej marginalizacji. Ostentacyjna olewka uroczystości 1-go Września była aż nadto wyraźnym okazaniem, gdzie się znajdujemy w hierarchii amerykańskich priorytetów.
Do cholery, te mięczaki podlizują się nawet robiącej bokami Ukrainie i w imię „niezadrażniania stosunków” nie reagują w sprawie nierównomiernego traktowania polonii, fałszowania historii, rehabilitacji banderowców, milczą o wołyńskim ludobójstwie…
Słodycze dla grzecznych dzieci.
A więc jesteśmy grzeczni, układni, mili, nie zadrażniamy stosunków… Co otrzymujemy w zamian? Cukierki. A to wybiorą nam „bezkonfliktowego” (czytaj – „ciepłe kluchy”) Buzka na przewodniczącego PE (aj, waj – całe pół kadencji). A to łaskawie nawiedzi nas Putin w entourageu cara wizytującego pośledniejszą prowincję. A to w miarę licznie zjawią się na obchodach inni szefowie państw (po to, by spotkać się z Putinem). A to otrzymamy Patrioty, co do których nie wiadomo czy będą uzbrojone i czy cokolwiek obronią. A to pochwali nas Bruksela, za to, że jesteśmy, mówiąc Rostowskim, „na lekkim zerze”… Coś jeszcze? Nie słyszę… Doprawdy, łaski i splendory spływają na nas niesłychane.
Wirtualne sukcesy.
Rząd i różne reżimowe mediodajnie potrzebują na gwałt jakichś osiągnięć, w charakterze pożywki do nieustającej propagandy. Rozdmuchuje się zatem wymienione wyżej słodycze do niebosiężnych rozmiarów, wmawiając niezorientowanej gawiedzi, że właśnie tak prowadzi się zrównoważoną i odpowiedzialną politykę zagraniczną. I, że na arenie międzynarodowej kroczymy od sukcesu do sukcesu.
Zamalowani.
Rząd stał się zakładnikiem własnej „antykaczystowskiej” retoryki. A, że retoryka i pijar są samą treścią jego działań, pozbawił się tym samym wszelkiej możliwości manewru. Teraz, nawet gdyby Tusk z Sikorskim chcieli (w co wątpię), zwyczajnie nie mogą wycofać się z tego, co uprawiają obecnie pod szumną nazwą polityki zagranicznej. Przerwanie pasma upokorzeń wiązałoby się z koniecznością zdecydowanego artykułowania naszych interesów, a to byłby grzech niewybaczalny, oznaczający wejście w buty „awanturników” Kaczyńskich, co z miejsca poskutkowałoby utratą sympatii przeróżnych wpływowych lobbies. Nie ma co, zamalowali się chłopaki na amen. Obym był złym prorokiem, ale długofalowe skutki tej niby – polityki, złożonej z pasma zaniechań, możemy odczuwać przez dziesięciolecia.
Gadający Grzyb
pierwotna publikacja: www.niepoprawni.pl
Moje ostatnie teksty o zbliżonej tematyce:
www.niepoprawni.pl/blog/287/czy-dokarmimy-rosje
www.niepoprawni.pl/blog/287/gdzie-nas-ma-obama
www.niepoprawni.pl/blog/287/medialni-frajerzy
www.niepoprawni.pl/blog/287/dokarmimy-rosje
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz