poniedziałek, 14 grudnia 2009
Boicot, o muerte!
PiS powinien ogłosić bojkot „komisji hazardowej”.
Bojkot nr 1.
Swojego czasu (lipiec 2008) PiS wpadł na pomysł świetnego zagrania, jakim był bojkot mediów należących do ITI, z TVN i TVN24 na czele. Pamiętam, że kibicowałem temu posunięciu, bo chamstwo i stronniczość wylewające się niczym przepełnione szambo z ekranów walterowskich mediodajni, przekraczały wszelkie granice.
Co ciekawe, ów bojkot nie wpłynął w najmniejszym stopniu na sondażowe wyniki partii – PiS utrzymywał stabilne poparcie, zbliżone do wyniku, jaki ostatecznie osiągnął w wyborach do Parlamentu Europejskiego w czerwcu 2009. Natomiast patrzenie na coraz gorzej skrywaną wściekłość walterowskich funkcjonariuszy medialnych, gdy programy publicystyczne rozłaziły im się w szwach na skutek braku przedstawicieli jednej z głównych politycznych opcji – o, to było bezcenne… O dodatkową furię przyprawiały ich wspomniane sondaże, wyraźnie pokazujące, że wszechwładza „słusznych” mediów w kształtowaniu wyborczych sympatii elektoratu ma swoje granice.
Dlatego, kiedy po ok. pół roku (styczeń 2009) bojkot odwołano, byłem rozczarowany i uznałem to za błąd. TVN swojego nastawienia nie zmienił – jak łgał i manipulował, tak łże i manipuluje nadal, tyle, że politycy PiSu firmują poniekąd te łgarstwa własnymi twarzami. Na sondaże, co było do przewidzenia, zaprzestanie ignorowania tefałenowskich kamer też nie miało wpływu.
Najwyraźniej w PiSie ciśnienie na szkło było zbyt wielkie i nawet „żelaznoręki” Jarosław Kaczyński musiał się w końcu ugiąć. „Syndrom odstawienia” najwyraźniej dotyczy nie tylko alkoholików, lecz również polityków uzależnionych od brylowania przed obiektywami. Nawet za cenę złośliwego wykoślawienia, tudzież ośmieszenia ich poglądów w procesie redakcyjnej obróbki.
Bojkot nr 2?
Dlaczego odgrzewam tamtą historię? Ano dlatego, iż dziś mamy do czynienia z podobną sytuacją, tyle że dotyczącą sejmowej komisji „hazardowej”. Himalaje arogancji na jakie wspięła się Platforma, wyrzucając pod byle pretekstem z komisji Beatę Kempę i Zbigniewa Wassermanna daje idealny i co ważniejsze, w pełni czytelny dla opinii publicznej powód, by Prawo i Sprawiedliwość zbojkotowało prace tej komisji.
Platforma, rugując ze wzmiankowanego ciała przedstawicieli największej siły opozycyjnej, popełniła jeden z nielicznych pijarowskich błędów. Nawet sprzyjające PO mediodajnie musiały, acz z niechęcią, to przyznać. Odbiór społeczny akcji też był nieprzychylny i spóźnione próby ratowania sytuacji przez Donalda Tuska („dowiedziałem się z mediów”, „nie wiedziałem” itp.) nie przyniosły pożądanego rezultatu.
Teraz Prawo i Sprawiedliwość ma okazję negatywne dla Platformy społeczne wrażenie wzmocnić. Powinno zrobić to teraz, jak najszybciej, póki efekt bezprecedensowej decyzji jest jeszcze świeży i „nierozmydlony”.
W przeciwieństwie do wielu innych posunięć PiSu, ten krok dla opinii publicznej byłby jak najbardziej zrozumiały. Przekaz klarowny, że bardziej nie można: „Chcecie robić z komisji farsę? Proszę bardzo, ale bez nas!”. Wzmogło by to u odbiorców przekonanie, że PO chce coś ukryć, zachachmęcić, że czuje się bezkarna. Że ma gdzieś wyborców, bo w swej arogancji i tupecie jest przekonana, że i tak będzie miała ich poparcie. A wyborcy takiej postawy nie lubią, oj nie lubią…
Przestrogi i obawy.
Mam jednak kilka obaw, które po części wiążą się z historią omawianego na wstępie bojkotu TVN.
Czy politycy PiS będą w stanie „dać sobie na wstrzymanie” i oprą się pokusie lansu przed kamerami? Taki „lansik” jest nader złudny, już lepiej usadowić się w „loży szyderców”, ale „aktorzy sceny politycznej” mają to do siebie, że na widok świateł i mikrofonów zbyt często miękną w kolanach niczym wyposzczone primabaleriny i dostają małpiego rozumu. Efekt „parcia na szkło”, który pogrzebał sprawę poprzedniego bojkotu, może znów dać znać o sobie. Gdyby obrady nie szły na żywo, to może jeszcze, ale tak… Jarosław Kaczyński powinien być tu nieugięty. Pytanie, czy podziela tę koncepcję.
Póki co, Jarosław Kaczyński zdaje się stać na stanowisku, że albo Wassermann i Kempa wrócą do komisji, albo… No właśnie, jeśli jest to przygrywka do bojkotu (scenariusz typu: „- Acha, chcecie wybierać sobie śledczych z opozycji? Niedoczekanie!”), to z Bogiem sprawa. Jeżeli Kaczyński kalkuluje w ten sposób, mogłoby to wręcz zwiększyć efekt wyjścia z komisji.
Możliwe jednak, że PiS zgodzi się na inne warianty:
1) Posłowie Wassermann i Kempa są „przeczołgani” podczas przesłuchania przez „PeOwców”, następnie zaś wracają do składu, ale już z odium społecznego wrażenia, że też są w hazardowe sprawki „umoczeni”. Będąc w mniejszości i tak nic nie zdziałają.
2) Kompletną katastrofą byłoby, gdyby po licznych awanturach (w odpowiednim duchu zrelacjonowanych przez mediodajnie), przesłuchani zostaliby czołowi politycy PiSu, zaś następnie do komisji zostaliby wydelegowani jacyś „akceptowalni” z punktu widzenia PO posłowie.
Zarówno pierwszy, jak i drugi z powyższych scenariuszy alternatywnych jest gwarancją, iż „cały pogrzeb na nic”. Zważywszy na skrajnie rozdęty zakres prac komisji (przypomnę tu pełną nazwę: „Komisja śledcza do zbadania sprawy przebiegu procesu legislacyjnego ustaw nowelizujących ustawę z dnia 29 lipca 1992 o grach i zakładach wzajemnych”) i szybki termin ich zakończenia (luty 2010), u tzw. „przeciętnego odbiorcy” powstałoby wrażenie, że awanturnicy z PiSu znów wszczęli polityczną burdę, sami zaś mają brud pod paznokciami.
A wszystkie te komisje, panie kochany, to tylko bicie piany i kłótnie – jeden wart drugiego.
Wedle którego scenariusza pogra PiS? Obym znów się nie rozczarował…
Gadający Grzyb
P.S. Wiem, że w rocznicę 13-go Grudnia roku pamiętnego wypadałoby napisać coś o stanie wojennym, ale to co mam na ten temat do powiedzenia „od siebie”, wyartykułowałem rok temu. www.niepoprawni.pl/blog/287/rozwazania-na-temat-konsekwencji-wiadomego-stanu
Powiedzmy, że dziś, dla odmiany, przejąłem się hasłem, by „patrzeć w przyszłość”. Więc patrzę. W tę najbliższą, na początek.
pierwotna publikacja: www.niepoprawni.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz