poniedziałek, 23 sierpnia 2010
Godzilla...
...czyli przepis na drugą Japonię.
Nieuchronnie (chlip, chlip) zbliża się koniec wakacji, czas zatem na tradycyjne, powakacyjne wypracowanie. Dziś jednak odstąpię od zwyczajowej, szkolnej formuły „co robiłem na wakacjach”, tylko napiszę, gdzie w najbliższe wakacje chciałbym pojechać i dlaczego. Moment, wróć! Napisałem „wypracowanie”? Już się poprawiam – zgodnie z duchem czasu, będzie to „ustna prezentacja”.
Do rzeczy:
Prezentacja.
Otóż, psze Pani, w najbliższe wakacje chciałbym pojechać do Japonii i zobaczyć Godzillę. To znaczy, zobaczyć nie tyle Godzillę, ile to, jak ci Japończycy sobie z tą Godzillą radzą i zarabiają na tym pieniądze, bo ja też bym tak chciał, a i Polsce może się to przydać, takie potworowe know-how, znaczy.
No bo tak: ta Godzilla regularnie wyłazi z oceanu i niszczy Tokio a także inne wielkie japońskie miasta, zaś Japończyki nie dość, że za każdym razem ową potworę przeganiają z powrotem, to jeszcze kręcą w międzyczasie o tym bardzo fajne filmy dokumentalne, które upłynniają za ciężką kasę całemu światu.
Tej kasy wystarcza na odbudowę tych wszystkich wieżowców i autostrad, budowę Mechagodzilli, żeby odeprzeć następny atak, na haracz dla Yakuzy - i jeszcze zostają nadwyżki, które można zainwestować.
Ja, psze Pani, czytam sobie właśnie „Poradnik małego inwestora” i wiem, że podstawą jest to, żeby był ruch w interesie. Przecież te ciągłe inwestycje budowlane muszą strasznie napędzać tę japońską gospodarkę! Zburzyć – budować, zburzyć – budować i tak w kółko. Dzięki temu wszystko jest zawsze nowe. Interesy się kręcą i każdemu coś tam skapnie, wiadomo. Ludzie którzy przeżyli mają pracę, firmy zarabiają i płacą podatki – i wszystko tak do następnego razu.
A jeszcze na dodatek cały świat to podziwia, tym bardziej, że tam jest jeszcze bardzo dużo innych potworów i Japończycy napuszczają je na siebie, kręcąc o tym strasznie fajne filmy przyrodnicze, nie to co te nudy, które nasza telewizja kupuje od BBC i na których zawsze zasypiam, bo czyta je pani Czubówna (oglądam, bo mama mi każe, ale gdzie tam im do Godzilli).
***
No więc, jak już pojadę do tej Japonii i zorientuję się co i jak, to ściągnę tych filmowców i naukowców od Godzilli do Polski, żeby nakręcili to, co u nas się dzieje, bo tata po ostatniej powodzi powiedział, że jak Tusk skończy rządzić, to zostanie tylko syf, nędza i zniszczenie, a ja sobie pomyślałem, że to będzie całkiem jak po ataku Godzilli. No wie Pani, jak na tych filmach dokumentalnych o których przed chwilą opowiadałem.
No to ja pomyślałem, żeby żółtki, to jest chciałem powiedzieć, Japończycy, przyjechali do nas i nakręcili te całe zniszczenia, bo już mają wprawę, a my sprzedamy to reszcie świata i zarobimy na tym miliardy miliardów dolarów i wszystko odbudujemy, jak już Tusk przestanie rządzić. I będziemy mieli drugą Japonię, którą podobno taki jeden pan obiecywał, ale o tym u nas w domu lepiej nie wspominać, bo jak tata sobie przypomni, że kiedyś na tego pana od drugiej Japonii głosował, to dostaje jakichś dziwnych skurczów na twarzy i wtedy lepiej Nie Wchodzić Mu W Drogę.
Ale ja sobie pomyślałem, że zrobię lepszą drugą Japonię niż tamten pan od tatowych skurczów, a dla siebie wezmę tylko mały procent, ot tak, aby mi też coś skapnęło, ale myślę, że od miliardów miliardów dolarów, które zarobimy, to i tak będzie tyle, żeby mama przed pierwszym nie mówiła, że musimy wbijać zęby w ścianę i żreć tynk, bo nie ma co do garnka włożyć.
A za to co zostanie po odbudowie, zbudujemy własną Mechagodzillę i jak Tusk będzie chciał znowu rządzić, to zrobimy mu z dupy jesień średniowiecza (przepraszam, ale tak mówi tata, a jak on coś powie, to nie ma zmiłuj, proszę mi wierzyć, psze Pani). I jeszcze może uda się tą Mechagodzillą podhajcować tę telewizję z niebieskim znaczkiem, gdzie pracują przyjaciele pana prezydenta i w której mówią, że jest dobrze, a tata jak to słyszy to chce wyrzucać telewizor. Najbardziej się boję, że kiedyś naprawdę wyrzuci i nie będę mógł oglądać filmów o Godzilli.
I właśnie dlatego, psze Pani, chciałbym pojechać do Japonii i zobaczyć Godzillę. To znaczy, nie tyle Godzillę... ale o tym już mówiłem.
Gadający Grzyb
P.S. Aha! Jeżeli gospodarka wyhamuje (mama to przepowiada, bo jest księgową i w kółko mówi coś o jakiejś wacie, którą rząd skądś podniósł), to znowu dopuścimy do władzy tego całego Tuska. On wszystko rozpierniczy (znowu przepraszam, ale tak mówi tata), my nakręcimy o tym tak samo fajny film jak poprzedni i za kasę ze sprzedaży znowu wszystko odbudujemy. I to już naprawdę koniec, prze Pani.
pierwotna publikacja: www.niepoprawni.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz