sobota, 21 maja 2011
Dyktatura matołów
Ukryte przesłanie akcji przeciw właścicielowi strony AntyKomor.pl jest jasne: czujne oko Saurona widzi wszystko, więc lepiej nie szurać.
Stefan Kisielewski podsumował niegdyś gomułkowszczyznę dosadnym określeniem „dyktatura ciemniaków”. Jak wiadomo, odwdzięczono mu się za to łomotem spuszczonym przez tzw. „nieznanych sprawców”. A przecież Kisiel, choć popularny, nie był w stanie Gomułce realnie zagrozić. Dzisiaj wprawdzie metody anonimowych pobić się nie stosuje (na razie?), ale sam mechanizm wybiórczych, punktowych szykan wydaje się jakby znajomy.
I. Pełzająca represjonizacja.
Przyznam się, że kiedy premier Tusk ogłosił rządową wojenkę z „kibolami”, do której pretekstu dostarczyła tzw. prowokacja bydgoska zastanawiałem się, czy to nie jest aby poligon doświadczalny, swoiste testowanie wariantu siłowego w planowanej rozprawie z opozycją. Po ostatnich wydarzeniach doszedłem jednak do wniosku, że „waadza” postawiła na inne rozwiązanie. Zamiast wprowadzać coś w rodzaju stanu wyjątkowego i delegalizować PiS, co wywołałoby fatalne wrażenie w Europie (i to w trakcie polskiej prezydencji), zdecydowała się na „pełzającą represjonizację” życia publicznego, do której ideologicznego uzasadnienia dostarczył oszalały z nienawiści do „Kaczora” i „moherów” Salon, wrzeszcząc o groźbie faszyzacji Polski. Owa „pełzająca represjonizacja” ma na celu wytworzenie wrażenia, że lepiej trzymać gębę na kłódkę i nie gardłować przeciw „waadzy”, bo „waadza” ma długie łapy i może nimi przydusić każdego niekonstruktywnego krytykanta.
Taki to „edukacyjny” wymiar ma niedawna akcja ABW przeciw administratorowi strony AntyKomor.pl, o której do niedawna mało kto słyszał. I śmiem twierdzić, że padło na niego właśnie z powodu tej niszowości - ukryte przesłanie jest jasne: czujne oko Saurona widzi wszystko, więc lepiej nie szurać. Podkreślam jeszcze raz – cel ataku został wybrany z absolutną premedytacją. Na podobnej zasadzie, z zachowaniem wszelkich proporcji, uderzono np. w Stanisława Pyjasa, który wszak nie był pierwszoplanowym opozycjonistą. Tamto zabójstwo miało na celu pacyfikację krakowskich środowisk studenckich, podobnie jak obecne szykany wymierzone są w poszczególne grupy – póki co w kibiców i coraz śmielej wkraczających do „realu” prawicowych internautów.
II. Sfrustrowane matoły.
Trudno nie zadumać się nad tym, jak rządzące nami nieudaczne matoły stają się przewrażliwione na punkcie jakiejkolwiek krytyki pod swoim adresem – zwłaszcza, jeśli ta krytyka podszyta jest sarkazmem czy ironią. Zupełnie jak Kisielowi „ciemniacy” - mają niespotykaną dotychczas medialną ochronę, sondaże niezmiennie pokazują wyraźną przewagę nad konkurencją, sprawują niepodzielne rządy do spółki z wyjątkowo spolegliwym koalicjantem, a mimo to każda formułowana publicznie krytyka działa na nich jak płachta na rozjuszonego buhaja. Co więcej, odnoszę wrażenie, że boli ich samo istnienie środowisk wobec których oficjalnie okazują lekceważącą pogardę: jacyś „kibole”, jakieś „mohery”, jacyś internetowi „opluwacze”...
Śmiem twierdzić, że wiem, co za tymi nerwowymi reakcjami stoi: poczucie, że ich rządy to pasmo klęsk, że spieprzono wszystko, co tylko można było spieprzyć, na wszystkich polach. I strach, że ta świadomość dotrze w końcu także do podtruwanych propagandowym czadem wyborców. Życie w takim napięciu, z majaczącym na horyzoncie widmem Trybunału Stanu, musi bardzo frustrować naszych matołów.
III. Walka z „faszyzacją”.
Stąd te wszystkie podchody: dwukrotna próba wprowadzenia do internetu tylnymi drzwiami cenzury, notoryczne problemy z wynajmem sal na pokazy „drugoobiegowych” filmów, akcja Radosława Sikorskiego przeciw listom dyskusyjnym na portalach gazet, nasilenie działań przeciw Presspublice (dziwnym trafem akurat wtedy, gdy tygodnik „Uważam Rze” trafił na czoło rankingów sprzedaży), represje wobec namiotu Solidarnych 2010, delegalizacja zniczy i tulipanów, czy słynne już mandaty po 500 zł dla kibiców za anty-donaldowy transparent wystawione z wykorzystaniem artykułu Kodeksu Karnego będącego spadkiem po PRL-u. To ostatnie stanowi zresztą ostateczne potwierdzenie, że tzw. „chuligani” zaczęli Tuskowi przeszkadzać dopiero w momencie, gdy na trybunach pojawiły się antyrządowe treści, bo wszak na stadionach od lat nie było tak spokojnie jak ohttp://www.blogger.com/img/blank.gifbecnie.
Dowiedzieliśmy się przy okazji, że „Donald” jest konstytucyjnym organem państwa, ale co tam – nie takich rzeczy jeszcze pewnie się dowiemy. Na przykład tego, że jeśli punktowa „pełzająca represjonizacja” uzupełniona najwyższą w UE liczbą podsłuchów i orzecznictwem rozgrzanych sądów okaże się niewystarczająca, to godne, słuszne i zbawienne stanie się odwołanie do „nieznanych sprawców”, którzy wszak w przeszłości niejednemu gardłującemu „faszyście” dali już radę.
Gadający Grzyb
Ilustracja jest screenem ze strony AntyKomor.pl opublikowanym na portalu Niezalezna.pl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz