poniedziałek, 20 kwietnia 2009
O hipokryzji i gópim Farfale.
Kolejny apel "Wyborczej"
Hipokryzja.
„Wyborcza" wysmażyła apel o odwołanie Farfała z funkcji p.o. szefa TVP. Jak zwykło bywać w takich przypadkach, uderzono w najwyższe moralne tony, zebrano podpisy, tudzież komentarze, z grubsza rzecz biorąc, tej samej, co zwykle, salonowej menażerii - czyli, tak zwanych „intelektualistów" o których intelektualizmie, co wiadome czynimy wszem i wobec, świadczy fakt, iż zostali zawezwani przez „GW" do złożenia podpisów i wydania odpowiednich odgłosów jako intelektualiści właśnie. Ot, taki, genialny w swej prostocie plemienny rytuał robiący za samonapędzającą się maszynkę intelektualizmu.
Jako jedną z przyczyn apelu podano, jakże by inaczej, nastoletnie zaangażowanie Farfała w faszyzującej organizacji (ile lat miał wtedy? szesnaście? ja w tym wieku byłem hipo-punko-rocko-coś-tamosiem i myślałem, że Mazowiecki to prawica - gdyby zastosować logikę "Wyborczej", dzisiaj, z uwagi na młodzieńcze zaszłości, nie powinno być dla mnie miejsca na Niepoprawnych ;)).
Ale dość dygresji. Zarówno głównomedialni publicyści, jak i bloggerzy zwracali juz na zjawisko uwagę, wiec tylko pokrótce powtórzę: powoływanie się na epizod z przed lat i późniejsze wszechpolakowanie Pana Prezia, świadczy o wyjątkowej hipokryzji środowiska, które gotowe jest gładko tłumaczyć „młodzieńczym zauroczeniem" zaangażowanie swoich świętych w komunizm w hardcoreowym stalinowsko - bierutowskim wydaniu i nie widzi nic zdrożnego w dzisiejszym brataniu się „ponad podziałami" z czerwonymi szumowinami, tylko dlatego, że ci raczyli posunąć się nieco i zrobić właśnie im miejsce w „postokrągłostołowej rzeczywistości", co obecnie poczytywane jest jako wieeelka zasługa dla Polski.
Z wyjątkowym smutkiem muszę odnotować tu glos Wojciecha Waglewskiego. Prawdę powiedziawszy, nie podejrzewałem go o takie saloniarskie zacietrzewienie. A tu, proszę:
"Wszystkimi rękami i nogami podpisuję się pod apelem, by wyrugować wszelkie nacjonalizmy z jakichkolwiek ośrodków sterujących umysłami ludzi. Myślę, że wystarczy już idiotyzmów w naszej przestrzeni publicznej"
Uff… A ja miałem go za zrównoważonego faceta... Przy okazji, proszę zwrócić uwagę na stwierdzenie wyrażone expressis verbis, że telewizja jest jednym z "ośrodków sterujących umysłami ludzi". Co prawda, to prawda - jest. Mosznowe bóle Salonu nasilają się dopiero wtedy, gdy telewizja zaczyna sterować umysłami "nie po linii". Cóż, nadal będę słuchał VooVoo i refleksyjnych tekstów Wagla - ale, mimo wszystko, jakoś przykro. Panie Wojciechu, warto płacić cenę wiarygodności za fawor przynależności do grona dyżurnych "podpisywaczy" vel "intelektualistow"?
Gópi Farfał.
Zresztą, apel W.W. to trafienie kulą w płot. Kto jak kto, ale Farfał zrobił wszystko, by Parnasiarze nie mieli powodów do czepiania się. Kierowany małostkową złośliwością, wywalił niemal wszystkich dziennikarzy, których dało się słuchać, niedobitków zaś przemieścił w ramówce tak, by nieuchronnie spadla im oglądalność (vide: środa - "Warto rozmawiać" Pospieszalskiego nadawane jest na "dwójce" w godz. 23:25 - 00:15, przy czym pokrywa się częściowo z... programem Wildsteina w "jedynce", godz. 23:55 - 00:30, sic!). Do tego, w publicystycznym prime timie (wtorek, godz. 22:05) powróciła zmora SLD-owskiej telewizji, Andrzej Kwiatkowski, którego moje oczy miały nadzieję już nigdy nie oglądać... Jeżeli istnieje coś takiego jak żałosna perfidia, to właśnie mamy z nią do czynienia.
Środowiska twórczo - intelektualne jakoś nie odnotowały na wskaźnikach swych, jakże wyczulonych, moralnych sejsmografów, antenowego come backu Andrzeja Kwiatkowskiego - wzorca stronniczości i koniunkturalizmu. Po udanej nagonce na "Misję Specjalną", kolejne odejścia/zwolnienia z mediów publicznych były przez "GW" skrupulatnie rejestrowane coraz bardziej zwięzłymi notkami, przeplatanymi "na alibi" wtrętami o Farfale, z obowiązkowym przypomnieniem neonazistowskiej przeszłości. Aż nadszedł czas, gdy na Woronicza ostały się jeno niepewne swego bytu „telewizyjne kurwiszony" (copyright by Siara), pilnie potrzebujące możnego alfonsa.
Farfał nie jest możnym alfonsem.
Nazistowski Murzyn zrobił swoje, nazistowski Murzyn może odejść.
"Gópi Farfał" - takie właśnie napisy powinno się teraz bazgrać na murach przy ulicy Woronicza. Ku urągowisku i przestrodze. Mały człowieczek, któremu status "prezesa od papieru toaletowego" dopiekł na tyle, by epizodyczną funkcję decydenta spożytkować na zdławienie ostatnich enklaw niezależnej myśli w, tfu, mediach publicznych. Wkrótce go nie będzie - ale marna to pociecha. Znakomicie spacyfikował terytorium na które wkrótce powrócą "starzy, sprawdzeni fachowcy". Owszem, zdaję sobie sprawę z tego, ze Farfał to pewne ciało zbiorowe, „słup" za którym kryją się faceci drugiego planu. Pytanie, czy Farfał zdaje sobie z tego sprawę. Jest bowiem człowiekiem, który będąc ponoć wszechpolakiem zrobił dla „odzyskania" przez Salon publicznej telewizorni więcej niż ktokolwiek inny. Trauma żelaznej ręki Kaczyńskiego była aż tak dojmująca? Liczy na jakieś apanaże „za zasługi" przy "nowym rozdaniu", czy może uznał, że „po nas choćby Robert Kwiatkowski"?
Gópi Farfale - gdybyś przynajmniej był "wszechpolackim" ideowcem to, przy wszystkich różnicach, jakoś bym ciebie szanował. Tymczasem, okazałeś się zakompleksionym, małym draniem, którego wkrótce „sczyszczą" w podobnym stylu, w jakim ty „sczyściłeś" TVP. Za cienki w uszach jesteś by przetrwać. Już po tobie.
Przerosła cię własna kariera.
Nie jesteś "ich".
Twój infantylny cynizm śmieszy.
Jesteś niczyj.
Gadający Grzyb
P.S. Tekścik napisałem 08.04, ale niemal przez dwa
tygodnie byłem odcięty od internetu – „kochana” kablóweczka… Dlatego zamieszczam go dopiero teraz.
A, przy okazji: http://www.niepoprawni.pl/blog/287/wyfarfalenie-%E2%80%9Epontona%E2%80%9...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz