niedziela, 17 maja 2009
Strzeż tajemnicy państwowej!
Jeżeli ktoś potrzebował dowodu na intelektualne wyjałowienie naszego wymiaru sprawiedliwości to poniższy casus chyba wystarczy.
Choć rzecz miała miejsce w marcu (26.03.2009), przez rodzime mediodajnie informacja przeszła bez większego echa - dopiero ostatnio „odgrzała” ją „Rzeczpospolita”. Otóż Sąd Najwyższy w swej nieskończonej mądrości orzekł, iż dziennikarze (i, dodajmy, każda inna osoba) powinni ponosić odpowiedzialność za ujawnienie w swych publikacjach tajemnicy państwowej tak samo jak funkcjonariusze państwowi zobowiązani do jej przestrzegania odrębnymi przepisami.
Dech zapiera. Przypomnę, że sprawa toczyła się 10 (!) lat i swój początek miała w 1999 roku, kiedy to dziennikarze nieistniejącego już „Życia” (Jarosław Jakimczyk i Bertold Kittel) ujawnili zatrzymanie przez UOP rosyjskich szpiegów działających w szeregach WSI. Pomyślmy. Dziesięć lat. Tyle czasu trudziły się tęgie prawnicze mózgi nad zadaną im do rozstrzygnięcia materią. Aż w końcu dały za wygraną i zwróciły się do mózgów najtęższych – Sąd Najwyższy odpowiedział bowiem na zapytanie warszawskiego Sądu Okręgowego.
Zresztą, w ogóle cały ten prawno - proceduralny kołowrót to była niezła heca: najpierw Sąd Rejonowy sprawę umorzył, uznając zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, że obowiązek dochowywania tajemnicy spoczywa na odpowiednich urzędnikach, jednak błyskotliwcy z prokuratury odwołali się do Sądu Okręgowego, który przygnieciony bezmiarem złożonej nań odpowiedzialności skierował zapytanie do Sądu Najwyższego, ten zaś zebrawszy się w trzyosobowym składzie orzekł to, co orzekł. I furda, że od początku zastrzeżenia zgłaszali liczni prawnicy i Fundacja Helsińska (co do tej drugiej: wiem, że to poprawnościowi lewacy, ale tu akurat mieli rację), wskazując na zagrożenia dla wolności słowa. Jaśnie Oświecony Sąd Najwyższy się nie ugiął pod wrażymi naciskami – jak niezależność, to niezależność – a co!
Powtórzmy to raz jeszcze, głośno i wyraźnie: dziesięć lat! Nie ma już ani Wołkowego „Życia”, ani UOP-u, ani WSI. Wyrok jednak zapadnie. Jeżeli ktoś potrzebował dowodu na intelektualne wyjałowienie naszego wymiaru sprawiedliwości to ten casus chyba wystarczy. Ciekawe, co z tym pasztetem zrobi teraz Sąd Okręgowy. W świetle orzeczenia Sądu Najwyższego, powinien bowiem niefortunnych żurnalistów skazać. A kara, w myśl art. 256 Kodeksu Karnego, to od 3 miesięcy do pięciu lat odsiadki.
Dodatkowego smaczku całej sprawie nadaje fakt, iż Sąd Najwyższy, łamiąc sobie mózgownice, nie był w stanie wykrzesać z nich żadnej własnej oryginalnej interpretacji i sięgnął do pochodzącej z głębokiego PRL-u (konkretnie – z 1976 roku) opinii profesora Igora Andrejewa, stalinowskiego zbrodniarza sądowego, który popisał wyrok śmierci na generała Fieldorfa „Nila”. Pogratulować wzorców.
Podsumowując, Sąd Najwyższy zastosował sposób myślenia i wykładnię charakterystyczną dla państw totalitarnych, które czyniły z każdego obywatela quasi – funkcjonariusza państwowego. Zupełnie tak, jakby od czasów komuny nic się nie zmieniło. Jedno jest pewne – nie zmieniło się nic w umysłach naszych prawniczych luminarzy, niewolniczo kopiujących rozwiązania obowiązujące w czasach, gdy ich blaskomiotne mózgownice chłonęły wiedzę wraz z jedynie słuszną interpretacją.
Na zakończenie zwracam się do Was, obywatele – funkcjonariusze z socjalistycznym apelem: WRÓG NIE ŚPI ! STRZEŻMY TAJEMNICY PAŃSTWOWEJ !
Gadający Grzyb
http://www.rp.pl/artykul/201341,301083_Kary_dla_dziennikarzy_za_ujawnian...
http://www.rp.pl/artykul/92106,300902_Scigac_media_za_ujawnianie_tajemni...
http://www.rp.pl/artykul/92106,301148_Dziennikarze_krytykuja_decyzje_Sad...
http://www.rp.pl/artykul/9158,301036_Lisicki__Niezawislosc_od_rozumu.htm...
pierwotna publikacja 08.05.2009 www.niepoprawni.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz