niedziela, 17 maja 2009
Wałęsa, Parnasiarze, „Libertas”…
…czyli „Ale głupi ci Rzymianie !”
Trudno nie turlać się ze śmiechu, obserwując wałęsowski oberek z „Libertasem” i towarzyszące temu widowisku wygibasy tych, którzy do niedawna sądzili, że uda im się zrobić z Wałęsy polityczno – salonową „paprotkę”. Tyle wrzasku o to, że Wałęsa to nasz „skarb narodowy”, „najbardziej znana polska marka w świecie”, tyle gromkich wyzwisk pod adresem „karłów moralnych”, którzy mieli czelność wywlekać na światło dzienne to, co w biografii Noblisty miało być ukryte po wsze czasy; tylu Parnasiarzy i parnasiarczyków wprzęgnięto do medialnego rydwanu Wałęsowskiej sławy i chwały… i nagle ten hołubiony heros osobiście, własną ręką wrzuca do wentylatora, mówiąc delikatnie, nieczystości, które bryzgnęły wszystkim dotychczasowym poplecznikom w twarze.
Ich plan zdawał się być następujący: Wałęsa jest politycznie trwale zmarginalizowany, więc zróbmy sobie z niego „symbola” poręcznego przy operacji flekowania naszych wrogów polityczno – ideowych. Ot, kolejny kindżał pomocny przy dożynaniu watahy. Plan ten, o ile dobrze go rekonstruuję, okazał się tyleż prosty, co naiwny.
Ależ z nich zadufane głupki. Za grosz nie wyciągnęli wniosków z początku lat 90-tych, gdy Wałek też wydawał się być wyautowany - miał siedzieć w Gdańsku, zaś polityczne karty po stronie „społecznej” rozdawać mieli Jaśnie Oświeceni z postkorowskiej „lewicy laickiej” i ich komiltonowie. Tymczasem, ten pogardzany przez „towarzystwo” „ćwok”, powrócił z takim przytupem, że wygrał wybory prezydenckie, doprowadzając do szału warszawsko – krakowskich luminarzy.
Spokojnie, nie pieję tu z zachwytu nad „samorodnym politycznym geniuszem” Wałęsy. Bliżej mi do konstatacji Mieczysława F. Rakowskiego, iż jest to „cwany żulik”. Ale jak widać, taki „cwany żulik” w zupełności wystarczy, by wykiwać naszych, pożal się Boże, polityczno – salonowych „macherów”. I to kilka razy.
Dotychczasowym piewcom tym trudniej krytykować w tej chwili Wałka bez popadania w totalną śmieszność, jeżeli zważyć, że ich niedawny pupil, dzięki łasce rządu Tuska i medialnej klace został oficjalnym „euro – mędrcem”. Dodajmy jeszcze, iż był na to stanowisko forsowany z uporem godnym lepszej sprawy, zaś głosy ostrzegające przed tym wyborem gromione były tradycyjnym repertuarem medialno – politycznych wyzwisk.
Jak się okazało, ten „kopniak w górę” się nie powiódł. Wałęsa, miast siedzieć cicho i kontentować się medialnymi euro - kadzidłami, uznał najwyraźniej, iż nadeszła TA chwila, by zaliczyć polityczny come back. I tylko można zgadywać, czy zrobił to z własnej i nieprzymuszonej woli, czy też ktoś go „obudził”, by wszedł w konszachty z partią, wokół której (w krajowym wydaniu) kręcą się różne sierotki po WSI.
„Libertas”, oddział w Polsce, jako agenturalna, pro – rosyjska pseudoprawica, obliczona na odebranie PiS – owi jakiejś części elektoratu? Ot, taka hipotezyjka. Zobaczymy.
Nie wiem, jak skończy się romans Wałęsy z „Libertas”. Wiem tylko, że na miejscu „libertasowców” miałbym się na baczności, bowiem Wałęsa tradycyjnie uprawia swoje hocki – klocki w stylu „za a nawet przeciw”. Jeżeli panom udzielającym co dzień głosu w „farfałowni” wydaje się, że uda im się Wałęsą „pograć”; rozegrać go w jakiś użyteczny dla siebie sposób, to są jeszcze głupsi niż popierające go do niedawna parnasiarstwo. Wałek bowiem, niechybnie wystawi ich do wiatru, jak wszystkich dotychczasowych „sojuszników” z którymi miał do czynienia.
Mnie zaś – skromnemu obserwatorowi, pozostała po tym zamieszaniu bezcenna chwila schadenfreude z powodu potwierdzonej raz jeszcze bezdennej pycho – głupoty Parnasiarzy.
Mówiąc Obeliksem : „- Ale głupi ci Rzymianie!”
Gadający Grzyb
pierwotna publikacja 16.05.2009 www.niepoprawni.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz