środa, 23 czerwca 2010
Nowa Zimna Wojna.
Motto: „Zachód przegrywa nową zimną wojnę, niemal nie zauważywszy, że się rozpoczęła.” (E. Lucas).
I. Jak przegrywamy wojnę.
Przeczytałem ostatnio książkę "Nowa Zimna Wojna" autorstwa Edwarda Lucasa, wieloletniego (od 1986 roku) korespondenta "The Economist" w Europie Środkowo – Wschodniej. Rzecz jest kilkusetstronicowym studium polityki rosyjskiej wewnętrznej i zewnętrznej, od upadku ZSRR do czasów współczesnych, ze szczególnym naciskiem na trwającą wciąż epokę Putina. Jak doszedł do władzy, jakimi metodami umocnił swą pozycję, co z tego wynika dla Rosji i świata zachodniego. Niby nic nowego – książka nie przynosi jakichś nieznanych wcześniej, sensacyjnych faktów. Jej podstawową siłą jest natomiast to, że rozproszone informacje przewijające się przez łamy najróżniejszych mediów zbiera w jednym miejscu i poddaje systematyzującej obróbce.
Efektem jest obraz putinizmu w pigułce i bezlitosna konstatacja: Rosja wytoczyła Zachodowi tytułową „Nową Zimną Wojnę”, i co gorsza, wygrywa ją, zaś Zachód zdaje się tego nie dostrzegać (albo nie chce dostrzec, co na jedno wychodzi). Warto dodać, że omawiana pozycja kończy się na 2008 roku. Sytuacja A.D. 2010 przedstawia się jeszcze gorzej, autor wyrażał bowiem np. nadzieję, że projekt Nord Stream nie dojdzie do skutku, zaś UE zdoła wykrzesać z siebie jakieś konkretne posunięcia w sprawie Nabucco. Dziś zapewne pożegnał się już z ostatnimi złudzeniami.
Nie będę streszczał tu rozdziału po rozdziale, generalnie jednak wymowa jest następująca:
- Rosja odbudowuje swoją strefę wpływów na obszarze post – sowieckim;
- lekceważenie tego obszaru przez Zachód jest potencjalnie tragicznym w skutkach błędem;
- Putin pod hasłem „suwerennej demokracji” rozumie skorumpowany systemowo oligarchiczny autorytaryzm, gdzie gospodarka, aparat państwowy i prawo służyć ma umacnianiu władzy wewnętrznej, a nie obywatelom i poszerzaniu wpływów zewnętrznych;
- Rosja dąży do energetycznej „finlandyzacji” Europy (gaz), wykupując udziały w europejskich firmach z branży i dążąc do maksymalizacji eksportu surowców;
- celem rosyjskiej polityki jest rozbicie UE jako spójnej struktury zdolnej do solidarnego występowania na zewnątrz (zwłaszcza wobec Rosji), stąd preferowanie stosunków bilateralnych z poszczególnymi krajami Wspólnoty;
- celem kolejnym jest wbicie klina między Europę i Amerykę przy użyciu m.in. zinfiltrowanych przez agenturę wpływu sił polityczno – biznesowych na Zachodzie;
- charakterystyczną cechą stosunków Rosja – Zachód jest nierównomierność: Rosja za pomocą zależnych przedsiębiorstw wkracza do zachodnich gospodarek, przy pilnym strzeżeniu energetycznego monopolu na własnym terytorium.
II. Impotencja strategiczna.
Porażająca jest krótkowzroczność i strategiczna impotencja państw Zachodu, niezdolnych do dostrzeżenia rzeczywistego charakteru reżimu Putina i funkcjonujących w relacjach z Rosją na zasadzie krótkowzrocznych geszeftów, bez oglądania się na długoterminowe skutki. Momentami sprawia to wrażenie celowego chowania głowy w piasek przez klasę polityczną skrępowaną naciskami przeróżnych lobbies. Rosja natomiast rozgrywa Zachód na zimno, z pełną świadomością celów.
W tym kontekście rozbrajająco brzmią rady Autora z ostatniego rozdziału, co też Zachód powinien zrobić, by nie przegrać nowej zimnej wojny. Streszczę niektóre:
- przywrócenie znaczenia związkom euroatlantyckim;
- wyzbycie się złudzeń co do reżimu Putina;
- żądanie pełnej przejrzystości w odniesieniu do funkcjonujących na zachodnich rynkach rosyjskich przedsiębiorstw;
- solidarność energetyczna;
- postawienie kwestii strategicznych ponad doraźnymi zyskami;
- nieuleganie pokusom dwustronnych ekskluzywnych relacji z pominięciem innych partnerów;
- stanowcze egzekwowanie podjętych przez Rosję zobowiązań...
i te de, i te pe.
Jak widać, Zachód postępuje dokładnie odwrotnie. Co gorsza, trudno być optymistą co do ewentualnej zmiany tej mieszaniny naiwności i krótkowzrocznego „pragmatyzmu”. A to wrózy bardzo źle również i dla nas.
III. A Polska?
Trudno nie zauważyć, że w tę zachodnią ślepotę ochoczo wpisuje się Polska, zapewne wskutek osławionego „podążania z głównym nurtem”. Przedłużenie tzw. „kontraktu jamalskiego”, zamrożenie budowy gazoportu, oddanie Gazpromowi kontroli nad EuRoPol Gazem, sabotowanie projektu tarczy antyrakietowej, ostatnio zaś groteskowe „pojednanie” i podpisanie przez Uniwersytet Warszawski umowy stypendialnej z Gazpromem dla doktorantów, zupełnie jakby mało było dotychczasowej rosyjskiej agentury...
W tym świetle trudno nie mieć czarnych myśli również co do perspektyw wydobycia w Polsce gazu z łupków bitumicznych, tym bardziej po słowach p.o.p. Bronisława Komorowskiego wyrażającego zatroskanie stanem naszego krajobrazu, który miałby ucierpieć na skutek „odkrywkowej” eksploatacji gazowych złóż.
Mniejsza o to, że pan marszałek bredzi, gdyż amerykańskie firmy pozyskują gaz łupkowy za pomocą zupełnie innych technologii. Komorowski ewidentnie nie wiedział o czym mówi (nie po raz pierwszy zresztą) a mimo to, być może nieświadomie, powtórzył pseudo – ekologiczną propagandę Gazpromu, który stałby się największym przegranym „łupkowej rewolucji”. A to znaczy, że gdzieś musiał tę retorykę usłyszeć, że ktoś „życzliwy” „nasączył” go tego typu kierunkiem myślenia. Pokazuje to do jakiego stopnia otoczenie Komorowskiego przeżarte jest agenturą wpływu. Kwestię, czy sam Komorowski również jest agentem, czy jedynie pożytecznym idiotą delegowanym na urząd w charakterze marionetki, pozostawiam otwartą.
Jedno nie ulega wątpliwości: w prowadzonej przez Putina nowej zimnej wojnie Polska z własnej woli powiela zachodnią receptę na przegraną.
I jeszcze: jak to możliwe, że podobna książka nie powstała do tej pory w Polsce? Nie ma zapotrzebowania?
Gadający Grzyb
pierwotna publikacja: www.niepoprawni.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz