niedziela, 31 maja 2009
Mała analiza ideologii tolerancjonizmu
Mało które pojęcie w nieszczęśliwie nam panujących czasach zostało zakłamane tak, jak pojęcie tolerancji, które niepostrzeżenie wyrodziło się w ideologię tolerancjonizmu.
Pozwolę sobie opisać oba terminy (zjawiska?) we wzajemnej opozycji.
I. Tolerancja vs tolerancjonizm.
Otóż, „tolerancja”, to nic innego, jak postawa typu: „nie zgadzam się z tym, co mówisz i czynisz, ale jestem gotów to znieść, pod warunkiem, że ze swoimi przekonaniami nie wkraczasz na moje podwórko”; innymi słowy – „nie próbujesz mnie zmuszać, bym cię chwalił i nie rościsz sobie specjalnych przywilejów z tytułu swej odmienności”.
Natomiast, zakłamana wersja wzmiankowanego wyżej pojęcia to ideologia tolerancjonizmu, czyli agresywna apologia zachowań i obyczajów pozostających w sprzeczności z normami kulturowymi przyjętymi w określonym kręgu cywilizacyjnym.
Jak widać, pojęcie tolerancji jest neutralne i ogranicza się do ścierpienia pewnych odstępstw. Charakteryzuje człowieka ukształtowanego w danym kręgu cywilizacyjnym, który te odstępstwa znosi.
Inaczej jest z wyznawcami ideologii tolerancjonizmu. Są nimi ci, którzy postępują wbrew normom właściwym dla danego obszaru cywilizacyjnego i miast kontentować się tolerancją, żądają dla siebie poklasku właśnie dlatego, iż przejawiają zachowania sprzeczne z kulturowym dorobkiem pokoleń.
Podsumowując – mamy do czynienia z tolerancyjnym pasywizmem, który nieuchronnie ściera się z tolerancjonistyczną agresją.
II. Cel i motywacja tolerancjonistów.
Celem tolerancjonistów jest zniszczenie tradycyjnych narodów, motywem zaś - chęć „modernizacji” zacofańców, zawalidrogów na szlaku wiodącym ku „nowemu wspaniałemu światu”. Droga do wspomnianego celu wiedzie przez zdobycie władzy formalnej i nieformalnej (marsz przez instytucje). Zdominowanie społeczeństw, tak by przemodelować je na swój obraz i podobieństwo. Stąd m. in. szczególna „opieka” nad mediami, tudzież pieczołowita kultywacja podglebia kontrkultury. Jeżeli cywilizacja jest inna niż my – zniszczyć cywilizację!
Wiele mogło by tu mieć do powiedzenia „pokolenie gównojadów” www.niepoprawni.pl/blog/287/pokolenie-gownojadow… gdyby chciało przemówić o swym ideologiczno – agenturalnym przecweleniu przez sowieckie specsłużby - ale, spokojna głowa – gównojady są grzeczne – nie powiedzą.
III. Metody tolerancjonistów
Poniższe podpunkty wiążą się ze sobą w nierozerwalny węzeł. Dla czytelności nieco sztucznie je odróżniam:
a) Szantaż moralny.
Tolerancjoniści wypracowali pomysł genialny w swej prostocie – zaszantażujmy społeczeństwo widmem nietolerancji i weźmy władzę! W demokratycznych wyborach! A następnie stwórzmy struktury takie, by nikt nie mógł nas odwołać (postępowa biurokracja). Tak oto barbaria sięga po supremację w majestacie prawa.
b) Manipulacja terminologiczna.
Zmanipulujmy pojęcie tolerancji tak, by oznaczało dokładnie to czego chcemy w danym momencie. By stało się ideologicznym batem na naszych oponentów. Takiej możliwości szantażu moralnego nie możemy przepuścić.
Zróbmy tak, by wstydzili się, że są biali, że są mężczyznami, że są katolikami, że są hetero, że mają rodzinę, że … a co tu gadać – kobieta, która wedle tolerancjonistów ma być feministyczną mniejszością, uciskaną i tak dalej, staje się nagle ciemną, zacofaną babą , gdy nie podziela postępowych tolerancjonistycznych poglądów feministek . I tak, jakoś nagle, zamiast feministycznej „siostry”, otrzymujemy nieuświadomiony podgatunek, który należy uświadomić – natentychmiast, koniecznie! Albowiem, jak pisał Mistrz Szpotański – „fakty teoriom bowiem przeczą/ a to jest karygodną rzeczą”.
c) Marksistowskie wzorce.
Mamy tu dokładnie, ten sam marksistowsko – leninowski wytrych polityczno – ideowy, jaki zastosowano wobec „klasy robotniczej”, która w swej masie olewała bolszewickie postulaty: nie podzielają naszych przekonań – należy zatem ich „uświadomić”, czyli, znów mówiąc „Szpotem” – „wdeptać w gówno”.
Zdezintegrujmy społeczeństwa na poszczególne „słuszne” mniejszości, uciśnione przez wstecznicką „większość” – zaś o tym kto konkretnie przynależy do mniejszości „słusznej” każdorazowo zadecydujemy MY (tak gwoli przykładu: niepełnosprawni i kobiety są generalnie „słusznymi” mniejszościami – ale nie wtedy, gdy niepełnosprawna kobieta modli się publicznie na antenie wrażego radia).
d) Tupeciarstwo i arogancja.
Kolejną cechą tolerancjonistów jest postępująca w miarę zdobywanych cywilizacyjnych terytoriów arogancja. Czymże innym tłumaczyć wystosowany przez gejowskich aktywistów list do TVN, by zdjęto program Cejrowskiego? O Walterowni sądzę jak najgorzej – ale publicznie wystosowany do właścicieli prywatnej stacji szantaż utrzymany w stylu „jak go pan nie zdejmiesz, to…”
I tak oto otrzymujemy kwintesencję tupeciarskich metod (Cyryl, jak Cyryl – ale te Metody…) tolerancjonistów. Będą nas tolerancjonizować, aż zapłaczemy od ogarniającego nas zewsząd miłosierdzia. Niczym Orwellowski Winston Smith, który koniec końców, pokochał Wielkiego Brata.
IV. Tolerancja w potrzasku tolerancjonizmu.
Wskutek sprzężenia opisanych powyżej metod, człowiek tolerancyjny (w normalnym rozumieniu tego pojęcia) dowiaduje się nagle, iż jest podłym wstecznikiem, tudzież, wrogiem ludu, albowiem nie wiwatuje na widok różnych postępowych parad, a czasem nawet demonstruje swoje zniesmaczenie. Co więcej – rozmaite mediodajnie wciskają mu do łba, że powinien się tego wstydzić. Jest zaledwie tolerancyjny, nie jest zaś tolerancjonistą – nie fika radosnych koziołków na widok pedryli w fikuśnych wdziankach.
Zostanie zatem poddany reedukacji. Na przykład, by wyzbył się homofobii. (Swoją drogą – sam termin jest paradny w swej manipulatorskiej perfidii: homo – oznacza człowiek; fobia – nieuzasadniony lęk. Mamy zatem być leczeni, tudzież reedukowani z nieuzasadnionego lęku przed człowiekiem. Ani słowa o pedrylach – ależ zgrabne, nieprawdaż?)
Na zakończenie.
Nie należy, przy wszystkim co napisałem, mylić tolerancjonistów z nonkonformistami! – nonkonformiści bowiem godzą się z ewentualnymi represjami, gdy uderzają w powszechnie uznane normy; tolerancjoniści przeciwnie - nie dość, że nie chcą ponosić ofiar – to żądają dla siebie przywilejów i powszechnej akceptacji.
Bo jak nie, to w ryj.
Gadający Grzyb
pierwotna publikacja www.nieoprawni.pl 27. 05. 2009
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz