środa, 19 maja 2010
Zamach „nieumyślny”?
Dla partyjno - pijarowskich gierek gabinet Tuska poświęcił powagę Państwa Polskiego i bezpieczeństwo Prezydenta.
I. „Siódmy wariant”.
Jak wiadomo, po katastrofie smoleńskiej nastąpił wysyp hipotez od całkiem sensownych (np. celowe wprowadzenie w błąd pilotów przez obsługę wieży kontrolnej lotniska Siewiernoje) po zupełnie „odjechane” (dwa Tupolewy) wskazujących, że jej przyczyną mógł być zamach. Należy zwrócić przy tym uwagę, iż owe „odjechane” teorie sprawiają wrażenie celowych wrzutek dezinformacyjnych, mających na celu skompromitowanie wersji „zamachowej” jako takiej i dyskredytację jej zwolenników jako spiskomaniaków od UFO i „wiecznie żywego” Elvisa.
Nie odrzucając a priori wersji o celowym zamachu, chciałbym jednak przypomnieć artykuł „Siódmy wariant” Rafała Ziemkiewicza w „Rzeczpospolitej” sprzed nieco ponad dwóch tygodni. W skrócie: katastrofa była efektem zbrodniczo małostkowego zachowania gabinetu Tuska, który doprowadził do obniżenia rangi wizyty z oficjalnej na prywatną (tak ją traktowali Rosjanie), co poskutkowało usunięciem ze smoleńskiego lotniska dodatkowych zabezpieczeń, które były zainstalowane na okoliczność przybycia Tuska i Putina trzy dni wcześniej. W efekcie, coś co miało być kolejnym afrontem wobec Lecha Kaczyńskiego, okazało się tragiczne w skutkach. Jeżeli istnieje coś takiego jak „zamach nieumyślny" to w przypadku „siódmego wariantu" właśnie z czymś takim mamy do czynienia. Na to nałożył się jeszcze tradycyjny ruski bardak na lotnisku , być może błędne koordynaty z wieży kontroli (warto przeczytać co mówi na ten temat W. Bukowski) – i przepis na katastrofę gotowy.
II. Wina umyślna i nieumyślna.
Jaka różnica, zapyta ktoś – czy to był świadomy zamach, czy wynikająca z zarysowanych powyżej przyczyn tragiczna koincydencja? Ano, różnica jest taka jak między przestępstwami z winy umyślnej i nieumyślnej.
Posłużę się tu konstrukcją znaną z prawa karnego. Owszem, mam świadomość, że w prawie karnym nie stosuje się analogii, ale ponieważ nie jest to rozprawa prawnicza, tylko notka – rodzaj blogerskiego felietonu, zatem pozwolę sobie posłużyć się karnistyczną analogią dla czytelności wywodu.
Prawo karne definiuje winę umyślną jako zamiar bezpośredni (sprawca chce popełnić czyn zabroniony) lub zamiar ewentualny (sprawca przewiduje możliwość popełnienia przestępstwa i godzi się na to).
Wina nieumyślna natomiast może mieć postać lekkomyślności (sprawca przewiduje możliwość popełnienia przestępstwa, lecz bezpodstawnie przypuszcza, że zdoła go uniknąć) lub niedbalstwa (sprawca nie przewiduje możliwości popełnienia czynu zabronionego, choć powinien i mógł taką możliwość przewidzieć).
Nie wikłając się w rozważania, czy w przypadku smoleńskiej tragedii mamy do czynienia z lekkomyślnością, czy niedbalstwem, biorąc pod uwagę okoliczności sprowadzające się do zamiaru wizerunkowej deprecjacji Głowy Państwa, jaką było obniżenie rangi wizyty w Katyniu, wychodzi na to, że najbardziej prawdopodobne jest przestępstwo popełnione z winy nieumyślnej.
III. Bardak i zła wola.
Powtarzam - opcji celowego zamachu absolutnie nie wykluczam, co więcej, trafia mnie cholera, gdy słyszę próby zakrzyczenia i zdezawuowania „nazbyt dociekliwych" połączone z nachalnym kierowaniem publicznej uwagi w stronę wersji o winie Lecha Kaczyńskiego, czy błędzie pilotów. Po prostu wersja „siódmego wariantu" jakoś bardziej układa mi się w zwojach, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę determinację w „umilaniu" prezydenckich podróży przejawianą przez rząd ku uciesze gawiedzi. Strona rosyjska zaś postanowiła „prywatną wizytę" Lecha Kaczyńskiego demonstracyjnie olać, dając na wszelkie możliwe sposoby do zrozumienia, że jest on osobą na terenie Rosji, delikatnie mówiąc, niemile widzianą. Stan lotniska Siewiernoje kompletnie nieprzygotowanego do odbioru wizyty tej rangi, jest wymownym przykładem tego nastawienia. W efekcie, wyszło, co wyszło.
IV. Dlaczego nie wina umyślna?
Hipotezy możemy wysnuwać jedynie z dowodów pośrednich, poszlak – zachowania strony rosyjskiej, histerycznego jazgotu proreżimowych mediów i równie proreżimowych „autorytetów”, bierności Polski w śledztwie, ekspresowego tempa zawłaszczania kolejnych niezależnych od PO instytucji, wreszcie – rozpychania się Rosji w regionie. Wszystko to miałoby świadczyć o zamachu z premedytacją. Według mnie – niekoniecznie.
Kwestie rosyjskich matactw i polskiej bierności omawiam osobno, zaś co do pozostałych punktów, to ujadanie i dezinformacja medialnej psiarni wpisuje się w dotychczasowy ton popierania Tuska i Platformy bez względu na wszystko, bo inaczej wróci Kaczyński i IV RP. A że katastrofa i zaniedbania były wielkie, to i jazgot stał się odpowiednio głośniejszy.
Z kolei przejmowanie państwa przez PO odbywało się konsekwentnie od początku kadencji, zaś prezydent ze słabymi w sumie uprawnieniami nie mógłby się im skutecznie przeciwstawić, co najwyżej nieco opóźnić. Zresztą, wszystko wskazywało na przegraną Lecha Kaczyńskiego w wyborach. Pamiętajmy, że trzeba było jego śmierci, by ludzie zaczęli go postrzegać takim, jakim był, a nie jakim malowały go mediodajnie. Śmierć Prezydenta zwolniła po prostu ostatnie hamulce.
Co do wzmożenia neomocarstwowej polityki Rosji w regionie, ta również trwała od jakiegoś czasu i była efektem demonstracyjnego wręcz desinteressement okazywanego naszemu regionowi przez USA pod rządami Obamy i wycofaniem się z integracyjnych zapędów struktur euro – atlantyckich. Na to nałożyła się ogłoszona przez Radosława Sikorskiego rezygnacja z „polityki Jagiellońskiej”. Można powiedzieć, że wspólnie z Zachodem sami oddaliśmy postsowiecką strefę wpływów w rosyjskie łapy. Przypomnę, że „pomarańczowi” przegrali na Ukrainie przed 10.04. Nie trzeba było do tego śmierci prezydenta Polski. Budowa Nord Streamu ruszyła pełną parą również przed katastrofą.
Poza tym – po co rosyjskim władzom był kłopot ze śmiercią głowy obcego państwa na ich własnym terytorium? Zamachu mogli dokonać chociażby podczas wizyty Lecha Kaczyńskiego na Litwie. Towarzysze czekiści nie takich sztuk dokonywali. Nie mam wątpliwości, że Putin to drapieżna ryba – zimnokrwisty zabójca, ale nie podejrzewam go o brak inteligencji. Obecnej Rosji z różnych względów zależy na poprawnych stosunkach ze światem. Trup Kaczyńskiego, zwłaszcza, jak powszechnie sądzono, u kresu prezydentury, nie był mu do niczego potrzebny. Mówi się o motywie zemsty za Gruzję. Cóż, Putin jest na tyle wyrachowany, że potrafi schować urazy do kieszeni. Taki Kwaśniewski swojego czasu też narobił mu smrodu podczas „pomarańczowej rewolucji”, a Putin poprzestał jedynie na upokorzeniu go podczas obchodów 9 maja.
Jeżeli już rozpatrywać winę umyślną, to moim zdaniem raczej jej wersję spod znaku zamiaru ewentualnego (dążąc do celu – czyli kolejnej pijarowskiej dyskredytacji Prezydenta, rządząca Polską politykierska klika do spółki z Rosjanami godziła się z tym, że może dojść do katastrofy). Mimo to, jak wspomniałem wyżej, koncepcja winy nieumyślnej układa mi się w zwojach w bardziej spójną logicznie całość.
V. Matactwa.
Wiele wątpliwości budzi postępowanie władz polskich i rosyjskich sprawiające wrażenie celowego mataczenia, dezinformacji i zacierania śladów, słowem – sabotowania śledztwa. Moja robocza hipoteza jest następująca: Tuskowi i jego kamaryli ścierpły cztery litery. Boją się, że do wszystkich dotrze co narobili (obniżenie rangi wizyty i śmiertelne konsekwencje tegoż obniżenia). Dlatego czym prędzej zgodzili się na wszystkie warunki Rosjan co do śledztwa. Rosjanie mają za uszami co najmniej skandaliczny stan techniczny lotniska, i zapewne niekompetencję obsługi naziemnej. Obu stronom zależy na pokierowaniu śledztwem w kierunku złych warunków atmosferycznych i błędu pilota. Ręka rękę myje. Ot, takie zafajdane bandyckie układziki.
Dlatego śledztwo koncentruje się na zacieraniu śladów, z tym zastrzeżeniem, że jest to wg mnie zacieranie śladów złej woli i „programowego” burdelu, które towarzyszyły tej wizycie zarówno ze strony polskiego jak i rosyjskiego rządu.
Kolejnym aspektem jest, że naszym władzuchnom byłoby baaardzo nie na rękę, gdyby okazało się, że Ruscy mają cokolwiek (choćby w formie zaniedbań) wspólnego z katastrofą - bo wtedy należałoby podjąć jakieś działania - np. zerwać stosunki dyplomatyczne. A na samą myśl o takim posunięciu premier Donek leje rzadkim łajnem po nogawkach.
VI. Podsumowanie.
Jedno w całej sprawie wydaje się nie ulegać wątpliwości. Mamy wiele nader niepokojących faktów, poszlak, które można dwojako interpretować - ale przy każdej interpretacji wychodzi wina (umyślna bądź nieumyślna) zacietrzewionej ekipy Tuska grającej na kompromitację Prezydenta i współdziałającej w tej grze z zagranicznym reżimem Putina.
Można ponadto podejrzewać, że Tuskiem i jego gromadką prócz chęci upokorzenia „byłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego" (Sikorski) kierowała dodatkowo chęć podlizania się rosyjskim władzom (w ramach „ocieplania stosunków"). W takiej sytuacji do listy zbrodniczych w konsekwencji posunięć, należałoby dopisać zdradę stanu.
Podsumowując, dla partyjno - pijarowskich gierek gabinet Tuska poświęcił powagę Państwa Polskiego i bezpieczeństwo Prezydenta. Efektem była smoleńska hekatomba. Nawet jeśli nie był to zamach sensu stricto, z całą pewnością była to zbrodnia, za którą Tusk et consortes powinni stanąć przed Trybunałem Stanu.
Na zakończenie jeszcze jedna kwestia – przyjęcie winy nieumyślnej skutkuje łagodniejszym wymiarem kary. Powiedzmy zatem, że rządząca nami klika zamiast wisieć, powinna gremialnie zainkasować dożywocie, bez możliwości zwolnienia warunkowego. W więzieniach głosowano masowo na Platformę, więc zapewne będą czuć się jak między swojakami. Do końca swych zasranych dni.
Gadający Grzyb
P.S. Tekst jest pokłosiem dyskusji pod notką Nurniflowenoli „Reject! Reject!”.
pierwotna publikacja: www.niepoprawni.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz