Receptą na postępującą kulturową degrengoladę Zachodu jest wg Daniela Pipesa cywilizacjonizm – samoobrona przed niszczącym wpływem muzułmańskiej migracji.
I. Lewactwo zamalowane do kąta
W czasach trwającej obecnie wojny kulturowej, jaką cywilizacji łacińskiej wydało wojujące lewactwo, kolonizując ideologicznie zachodni, liberalny establishment, muszą cieszyć jakiekolwiek objawy otrzeźwienia po „tamtej” stronie. Taką jaskółką jest Daniel Pipes (syn prof. Richarda Pipesa), szef think-tanku „Forum Bliskowschodnie” („The Middle East Forum”), wykładowca Uniwersytetu Chicago, Uniwersytetu Harvarda oraz Wyższej Szkoły Marynarki Wojennej, a do tego były pracownik amerykańskiego Departamentu Stanu i Departamentu Obrony. Wyliczam te wszystkie byłe i obecne funkcje, by pokazać, że nie mamy do czynienia jedynie z synem sławnego ojca, lecz z człowiekiem mocno usytuowanym w strukturach władzy – i choćby z tego powodu wysłuchiwanym, gdy zabiera głos w sprawach publicznych. A mówi rzeczy ciekawe – m.in. wbrew utartemu schematowi głośno podnosi groźbę islamizacji świata Zachodu i niebezpieczeństwa związane z masową migracją muzułmanów do Europy (dla nas rzecz oczywista, lecz w uszach spętanego polityczną poprawnością mainstreamu wciąż brzmi to niczym herezja).
W naturalny sposób takie stanowisko pociąga za sobą krytykę postaw liberalno-lewicowych, ze szczególnym uwzględnieniem samobójczej idei multikulturalizmu. Pipes, co znamienne, wychodzi przy tym w swej analizie nie z pozycji nacjonalistycznych, lecz liberalnych, widząc to, czego uporczywie nie chcą dostrzec owładnięci ojkofobicznym wstrętem do wszystkiego co rodzime, lewicowi utopiści: że wojujący islam stanowi śmiertelne zagrożenie dla fundamentalnych swobód wypracowanych przez świat zachodu. Odkładając chwilowo na bok to, co sądzimy o takich „wartościach” jak rozmaite „rewolucje” kulturowo-obyczajowe, trzeba zauważyć, że religijno-polityczny islam ma na to jedną odpowiedź – śmierć lub nawrócenie na wiarę Mahometa. Tym samym, „postępowy” świat sam zakłada pętlę na własną szyję, posuwając się do zdrady własnych ideałów – a sfanatyzowani przybysze skrzętnie to wykorzystują.
Symptomatyczny jest tu obrazek sprzed kilku miesięcy ze Szwecji – w Sztokholmie lewacka bojówka Antify protestowała przeciw demonstracji LGBT, która zapuściła się do imigranckiej dzielnicy, gdyż ostentacyjne demonstrowanie homoseksualizmu... godzi w religijne uczucia muzułmanów. Członkowie Antify posunęli się wręcz do oskarżenia demonstrujących homoseksualistów o „faszyzm” i „nazizm”, zaś jedna z uczestniczek kontrmanifestacji stwierdziła: „To jawna manifestacja antymuzułmańska. To co robią geje w swoich łóżkach, to ich prywatna sprawa” - bezwiednie powtarzając tym samym to, co od lat mówią konserwatyści sprzeciwiający się zawłaszczaniu przestrzeni publicznej przez agresywną homopropagandę. W ten oto sposób lewactwo zamalowało się do kąta, dzieląc różne „mniejszości” na słuszne i słuszniejsze. Oczywiście, uczucia religijne chrześcijan wciąż można obrażać skolko ugodno, ale od uczuć przedstawicieli religii po stokroć bardziej opresyjnej, szowinistycznej, nietolerancyjnej i morderczej – wara.
II. Cywilizacjonizm albo śmierć!
Receptą na tego typu paroksyzmy i postępującą kulturową degrengoladę Zachodu jest wg Daniela Pipesa cywilizacjonizm – i warto sobie ten termin zapamiętać. W sferze polityczno-kulturowej oznacza on samoobronę przed niszczącym wpływem muzułmańskiej migracji wraz z takimi egzotycznymi atrakcjami, jak „poligamia, nikaby i burki, okaleczania żeńskich narządów płciowych, zabójstwa honorowe, taharrush (napaści na tle seksualnym), niechęć do Żydów i chrześcijan, sądy szariackie, islamizm i przemoc dżihadystów” - co Pipes skrupulatnie wylicza w jednym ze swych tekstów. Podkreśla przy tym, iż nie jet to żadna „islamofobia”, lecz realne, konkretne problemy, na które elity reagują zaprogramowaną ślepotą (Pipes stosuje tu termin „6 x P: policja, politycy, prasa, pastorowie (księża), profesorowie i prokuratorzy”).
Konsekwencją powyższego jest postulat Pipesa, by nie „izolować” i nie piętnować dochodzących w Europie do głosu ugrupowań „populistycznych”, lecz zacząć traktować je normalnie: jako wyrazicieli uzasadnionych obaw społecznych przed kulturową inwazją obcych, którzy nie dość, że się nie integrują, to wręcz dążą do narzucania swoich porządków. Zresztą, Pipes krytykuje samo słowo „populizm”, jako stygmatyzujące i fałszujące rzeczywistość, podobnie jak przypisywanie partiom z tego nurtu ciągot nacjonalistycznych czy zgoła „nazistowskich”. W istocie zaś, te rzekomo „populistyczne” formacje (takie jak francuski Front Narodowy, Alternatywa dla Niemiec czy austriacka FPÖ), są ruchami cywilizacjonistycznymi. Jak stwierdza w artykule „Izolowanie partii antyimigracyjnych to droga donikąd”: „Wyznają raczej europejski i zachodni światopogląd; można określić je terminem cywilizacyjnych. Po drugie, są defensywne, koncentrują się na ochronie zachodniej cywilizacji, a nie na jej niszczeniu, tak jak to robili komuniści i naziści, lub na jej przedłużaniu, jak długo próbował to robić rząd francuski. Nie dążą do podbojów, ale chcą zachować Europę w Atenach, Florencji i Amsterdamie. Po trzecie, partie te nie mogą być nazwane skrajnie prawicowymi, ponieważ oferują złożoną mieszankę prawicowości (kwestie kulturalne) i lewicowości (kwestie ekonomiczne)” (cyt. za „Euroislam.pl”). Kolejnym pozytywnym aspektem ich funkcjonowania jest stopniowe przejmowanie „populistycznych” postulatów przez dotychczasowy centroprawicowy mainstream, usiłujący w ten sposób walczyć o zachowanie wyborczego zaplecza – w ten sposób następuje przenikanie uważanych dotąd za „skrajne” poglądów do głównego nurtu.
Również w odniesieniu do naszego regionu Pipes przestrzega przed demonizowaniem Victora Orbana i jego Fideszu czy Prawa i Sprawiedliwości. Antyimigracyjną postawę rządów Polski i Węgier uznaje za w pełni racjonalną i uzasadnioną – czemu dał wyraz podczas niedawnej wizyty w Polsce. Owszem, nie podoba mu się „zamach na sądy” i tu postuluje swoisty „monitoring” PiS-u (tu daje o sobie znać typowy, zachodni paternalizm w podejściu do Europy Środkowej), lecz zasadniczo uważa, że nie dzieje się u nas nic strasznego – wbrew wrzaskom zarówno „totalnej opozycji”, jak i jej brukselskich mocodawców.
Generalnie, Daniel Pipes traktuje partie cywilizacjonistyczne jako taktycznych sojuszników w obronie europejskiej tożsamości (w debacie publicznej pojawia się również określenie „partie tożsamościowe”), gdyż „stanowią mniejsze zagrożenie niż islamiści (…) Zapewne są mniej groźne niż partie należące do establishmentu, które zezwoliły na imigrację i ignorują zagrożenia związane z islamistami”.
III. Taktyczny sojusz?
Żeby nie było tak słodko, warto jednak wspomnieć coś o motywacjach Pipesa – nie ograniczają się one bowiem do altruistycznej miłości do naszego kręgu kulturowego. Prowadzone przez niego „Forum Bliskowschodnie” w swą działalność wpisane ma „promowanie amerykańskich interesów”, w te zaś nieodmiennie wpisane jest bezwarunkowe poparcie dla Izraela (zresztą, sam Pipes jest z pochodzenia Żydem). Zatem, jego sprzeciw wobec islamizmu ma również podłoże w postaci konfliktu izraelsko-arabskiego oraz troski o bezpieczeństwo europejskich Żydów. W tym kontekście jesteśmy dla niego „dobrzy” o ile pozostajemy sprzymierzeńcami w antyislamistycznej batalii – co rzuca pewne światło na intencje z jakimi przyjechał miesiąc temu do Polski. Najwyraźniej ktoś uznał, że ponawiane co jakiś czas opowieści George'a Friedmana ze „Stratforu” (amerykańskiej, prywatnej wywiadowni), jak to już wkrótce Międzymorze pod polskim kierownictwem zostanie potęgą, wymagają dodatkowego wsparcia na innym odcinku – szczególnie w obliczu niedawnego sporu z Izraelem (i USA) o nowelizację Ustawy o IPN. Polityka jednak ma to do siebie, że nie kieruje się sentymentami, lecz chłodną kalkulacją – podobnie jak Pipes traktuje „cywilizacjonizm” użytkowo, tak my możemy potraktować taktycznie jego poglądy i wpływy w USA jako formę korzystnego wsparcia – bo tu akurat nasze interesy się zazębiają.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 34 (24-30.08.2018)