niedziela, 5 lutego 2012

Rola Palikota w życiu politycznym III RP

Janusz Palikot nie jest li tylko odrażającym, politycznym błaznem. Jego rola jest o wiele bardziej znacząca i ponura niż wynikałoby to z pozorów.


Do tej pory postać Palikota starałem się omijać w swej blogerskiej publicystyce szerokim łukiem. Niemal fizyczna odraza jaką ten typ mnie napawa sprawiała, że zwyczajnie nie byłem w stanie zmusić się, by cokolwiek o nim napisać. Niemniej, rzeczywistość III RP i wola „elektoratu” sprawiły, że ów osobnik o facjacie nałogowego onanisty został wraz ze swym gumowym sobowtórem jednym z istotniejszych okazów naszego politycznego panopticum i trzeba jakoś scharakteryzować jego rolę – a ta nie sprowadza się bynajmniej do wysilonych happeningów, eskalacji chamstwa i podłości, czy błazenady. To tylko skalkulowane na zimno środki maskujące, mające umożliwić wypełnienie zupełnie innych zadań. Odnieśmy się więc do nich i miejmy to już za sobą.

I. Przemysł pogardy

Jak wiadomo, po objęciu przez śp. Lecha Kaczyńskiego urzędu prezydenta, obóz beneficjentów i utrwalaczy III RP na polecenie roztaczającej nad nim nadzór właścicielski Niewidzialnej Ręki rozpoczął akcję „podrywania godnościowych podstaw prezydentury”, która to akcja nasiliła się po wygraniu przez obecną Dyktaturę Matołów wyborów w 2007 roku. W uruchomionym wówczas „przemyśle pogardy” poczesną rolę odgrywał Palikot, będący inicjatorem wielkiej części haniebnych wrzutek, podchwytywanych, kolportowanych i nagłaśnianych przez reżimowe mediodajnie – ową zgraną orkiestrę pasów transmisyjnych służącą do ogłupiania i urabiania w pożądanym kierunku rozrechotanej gawiedzi. Tragedia smoleńska poskutkowała jedynie chwilowym antraktem w tym plugawym spektaklu, zaś Palikot schowany na kilka chwil do szafy, został z niej wkrótce wyciągnięty, by kontynuować swą robotę.

Niewidzialna Ręka poczuła się zagrożona widokiem tłumów na Krakowskim Przedmieściu, niespotykanym wybuchem jedności Polaków o groźnym z jej punktu widzenia potencjale, świadectwami „przebudzenia” drzemiącego do tej pory społeczeństwa, natomiast wawelski pochowek Głowy Państwa wprawił obóz beneficjentów i utrwalaczy III RP w stan niekontrolowanej furii. Palikot znów stał się potrzebny – tym razem do tego, by zdehumanizować Prezydenta już po jego śmierci, rozbić propagandowo zarodki ruchu społecznego mogącego powstać na bazie smoleńskiej hekatomby, na powrót podzielić Polaków na dwa wrogie plemiona i nie dopuścić do wzmocnienia pozycji politycznej ocalałego z braci – Jarosława Kaczyńskiego (pierwotne również miał lecieć do Katynia).

Kolejną istotną funkcją była kwestia zamazania odpowiedzialności za katastrofę. Lecha Kaczyńskiego należało obrzydzić, pamięć o nim zamienić w groteskową karykaturę - „kartofla”, tak by większość społeczeństwa przeszła do porządku dziennego nad skandalicznym zabezpieczeniem wizyty, obniżaniem w porozumieniu z reżimem Putina jej rangi i zakrawającym na zdradę prowadzeniem śledztwa. Była to prosta kontynuacja linii, która doprowadziła do Smoleńska – gdyby nie wcześniejsza działalność Palikota na polu odczłowieczania „Kaczora”, najprawdopodobniej nie ośmielono by się spiskować z Rosjanami w celu rozbicia obchodów katyńskich na dwie uroczystości i w skrajnie deprecjonujący sposób potraktować wizytę Prezydenta.

Warto o tym pamiętać, gdy przyjdzie do rozliczania winnych, tym bardziej, że po Smoleńsku Palikot dalej działał w tym samym kierunku. Łódzki mord polityczny dokonany przez Ryszarda Cybę na fali rozpętanej nienawiści do „pisowców” (w czym brylował Palikot), był wszak uderzeniem zastępczym – pierwotnie ofiarą miał być Jarosław Kaczyński.

II. Na usługach Niewidzialnej Ręki

W każdym razie, Palikot spisał się na medal. Sprawdził się do tego stopnia, iż Niewidzialna Ręka postanowiła wziąć go bezpośrednio pod swą pieczę. Temu służyło wystąpienie z PO i budowa nowej, niby-opozycyjnej siły politycznej gromadzącej w swym zestawie menażerię, której przedstawicieli możemy dziś oglądać w Sejmie. Od pracownika Urbanowego „NIE” po wykolejonego księdza z „Faktów i Mitów” - współpracującego z mordercą bł. ks. Jerzego Popiełuszki, esbekiem Grzegorzem Piotrowskim vel Grzegorzem Pietrzakiem.

W charakterze aniołów stróżów, Niewidzialna Ręka delegowała jednych ze swych najcenniejszych udziałowców – byłego szefa WSI, gen. Marka Dukaczewskiego oraz słynącego ze swych bezpieczniackich „aktywów” Jerzego Urbana, wspierających swego protegowanego. Już tylko te dwa nazwiska powinny być sygnałem ostrzegawczym, by Palikota nie lekceważyć. Tacy ludzie nie inwestują swojego poparcia w byle błaznów. Błaznowi mogą co najwyżej udostępnić basen na „testowanie” stażystek, albo dać napić się wódki, nic więcej.

Pamiętajmy ponadto, iż bliskim przyjacielem Palikota pozostaje obecny prezydent, Bronisław Komorowski, która to znajomość sięga jeszcze czasów wspólnych rosyjskich polowań w miłej kompanii towarzyszy czekistów. Jeżeli dodamy, że Komorowski pozostawał do końca niezłomnym obrońcą WSI, a gen. Dukaczewski, jak sam wyznał, mroził szampana w oczekiwaniu na jego zwycięstwo w wyborach prezydenckich 2010 roku, to rysuje się nam całkiem ciekawa siateczka wzajemnych współzależności. W tym kontekście określenie „konstrukt służb” jest bodaj najłagodniejszym jakiego można użyć.

III. Poletka pana P.

No dobrze. Zastanówmy się teraz, jakie są obecne zadania Palikota. Widzę tu kilka obszarów działalności. Z „opozycyjnością” wobec PO można dać sobie spokój, gdyż podgryzanie partii rządzącej – wyłącznie werbalne – jest typowym „alibi” mającym uwiarygodnić pozę kontestatora sceny politycznej. Choć niewykluczone oczywiście, że Niewidzialna Ręka wysyła w ten sposób Dyktaturze Matołów dyscyplinujący sygnał, mówiący że ma w rękawie więcej kart którymi może prowadzić rozgrywkę.

Pierwszym „poletkiem” działania pozostaje rzecz jasna kontynuacja „przemysłu pogardy” mająca godzić w społeczne zaplecze Jarosława Kaczyńskiego i PiS-u. Temu służy wulgarny antyklerykalizm, jadący na najniższych instynktach „polactwa”, takich jak zawiść wobec „pazernych klechów” i proboszczowskiej „fury”. Skoro na skutek politycznych zawirowań stało się tak, że Kaczyński zagospodarował elektorat tradycjonalistyczny, patriotyczny i katolicki, to należy sprawić, by tegoż elektoratu było jak najmniej, zwłaszcza wśród „przyszłościowych”, młodych wyborców. Stąd kokietowanie legalizacją „trawki” i cała reszta „młodzieżowych” postulatów współgrających z maską już nie tyle liberała, ile wręcz libertyna. Wszystko to jest, podkreślmy, skalkulowane na zimno – skoro onegdaj nie wypalił Palikotowi image „chrześcijańskiego biznesmena” i konserwatywnego filozofa, to przyjął bardziej „rokujące” oblicze.

Powyższe komponuje się z postępackimi oczekiwaniami Salonu - środowisko to od dłuższego już czasu świadomie indukuje polsko-polską wojnę światopoglądową, której jednym z bardziej jaskrawych przejawów była batalia o Krzyż na Krakowskim Przedmieściu, czy zadymy wokół Marszu Niepodległości. Stąd też uporczywe lansowanie Palikota na politycznego wyraziciela owej wojenki.

Poletko kolejne, równie groźne, to obsadzenie Palikota w roli siły zagospodarowującej społeczne napięcia, frustracje i spodziewane niepokoje. Krótko mówiąc, chodzi o to, by – gdy już wydarzy się nad Wisłą „Budapeszt” (choćby taki, jak masowe protesty na Węgrzech w 2006 roku przeciw rządom postkomunistów) – ów „Budapeszt” został przejęty, wykorzystany i ukierunkowany przez Palikota, a nie przez Kaczyńskiego. Podobną rolę „trybuna ludowego” ze służbowego nadania pełnił swojego czasu Lepper w odniesieniu do chłopów, zatem modus operandi jest przetestowany w praktyce.

Próbkę mieliśmy niedawno przy okazji protestów przeciw ACTA (o czym pisał Budyń78), na których czele usiłował się ustawić bohater niniejszego tekstu. Protest ten był i wciąż pozostaje dla Niewidzialnej Ręki potencjalnie groźny ze względu na swą formułę „no logo”, jednoczącą ludzi bez względu na podziały polityczno-światopoglądowe, ponadto istnieje ryzyko, iż lemingi raz przejrzawszy na oczy zaczną się orientować w sytuacji dotyczącej innych dziedzin życia publicznego. Dlatego też Palikot usiłował podzielić protestujących, grając m.in. wątkami antyklerykalnymi. Wprawdzie organizatorzy połapali się w tej prowokacji obliczonej na wzbudzenie podziałów i skonfliktowanie uczestników, czemu dali wyraz w swym oświadczeniu, stwierdzając m.in., iż „Ruch Palikota nie tylko próbuje zbijać kapitał polityczny na protestach, ale i podzielić protestujących, obrażając uczucia religijne znacznej części spośród nich.”, zaś Palikot został skutecznie „wyproszony” z demonstracji, ale ziarenko zostało zasiane i nie jest wcale powiedziane, że nie zaplusował wśród mniej uświadomionych wyborców, a takich przecież jest zdecydowana większość. Gdy nadejdą protesty dotyczące np. kryzysu i beznadziejnej sytuacji życiowej Polaków, Palikot będzie usiłował działać w podobny sposób – ustawiając się na czele i próbując zantagonizować ludzi, tak by niezadowolenie społeczne nie przerodziło się w cokolwiek mogącego zagrozić właścicielom III RP. Możemy być pewni, że znajdzie w tym pełne wsparcie odpowiednik „czynników”, tak jak znajdował je do tej pory.

I poletko ostatnie – wspieranie Dyktatury Matołów z pozycji opozycyjnych. Jak się to robi? Ano, przelicytowując i doprowadzając do ściany pomysły Platformy. Jeśli Admin-Donek stroi fochy typu „nie będziemy klękali przed księdzem”, to Palikot wyjeżdża z postulatami wyrugowania religii z przestrzeni publicznej; gdy PO robi liberalne miny w kwestiach światopoglądowych, to Palikot sięga po arsenał postulatów rodem z „Krytyki Politycznej”. Na tym „radykalnym” tle rząd Tuska jawi się jako oaza umiarkowania, spokoju i odpowiedzialności. I o to właśnie chodzi. Aha, dodajmy jeszcze doraźne wrzutki „przykrywające” - sypie się oficjalna wersja katastrofy smoleńskiej? No problem, Palikot zrobi „happening” z paleniem kadzidełka, skupiając na sobie kamery reżimowych mediodajni i dając im pretekst, by newsem dnia nie robić np. blamażu ustaleń komisji Millera.

***

Jak widać, Janusz Palikot nie jest li tylko odrażającym, politycznym błaznem. Jego rola jest o wiele bardziej znacząca i ponura niż wynikałoby to z pozorów. Jest ustrojstwem wielofunkcyjnym – bezwzględnym i pozbawionym skrupułów narzędziem w rękach mocodawców, którzy kręcą interesem zwanym Trzecią Rzeczpospolitą od jej magdalenkowego zarania. Warto mieć tego świadomość.

Gadający Grzyb

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz