...czyli nowo-stara polityczna miłość konserwatystów od Wielomskiego.
I. Wysyp „katechonów”
Jakiś czas temu panowie z Konserwatyzm.PRL poznali za sprawą swego naczelnego ideologa, prof. Adama Wielomskiego, nowe słówko - „katechon" (z gr. „ten, który powstrzymuje"), a ponieważ brzmi ono strasznie konserwatywnie, godnie i uczenie, to jak łatwo się domyślić, zaczęła się jazda na zadawanie szyku za pomocą owego „katechona”. Przypuszczalnie uznano, iż użycie tego pojęcia gwarantuje wywołanie u czytelników wrażenia przepastnej głębi myśli autora. Posmakujmy zatem i my. Uwaga - rozprowadzamy dyskretnie sylaby na językach i szepczemy w cichym upojeniu: „ka-te-chon”. Prawda, że czujemy się od razu lepsi, bardziej dystyngowani, zaś mniemanie o naszej erudycji i ogólna samoocena podniosła się na nowe, niedostępne do tej pory poziomy?
I o to właśnie chodzi. O ten intelektualny sznyt i polor, który tnie blaskomiotnym ostrzem po oczach czytelniczej gawiedzi, która tym samym czuje się wyróżniona i dowartościowana, że też już wie i rozumie, co to takiego ów „katechon” - i to zarówno dosłownie, jak i w przenośni. Ba, co bardziej wnikliwy ma szansę nawet poznać tajniki gramatyczne, bo to, panie kochany, raz się pisze „tego katechonu”, innym zaś razem „tego katechona” w zależności, czy termin donosimy do czegoś, czy do kogoś.
W każdym razie, na Konserwatyzm.PRL zaroiło się od „katechonów” - istny wysyp, opędzić się nie sposób. Kto tam już nie był obwoływany katechonem! I Tusk, i Leszek Miller, i Benedykt XVI, i Jaruzelski, i Kaddafi... Ostatnio zaś „katechonem” mianowano Władimira Władimirowicza Putina - a to za sprawą wygranych przezeń wyborów prezydenckich. Redakcja Konserwatyzm.PRL nie omieszkała wystosować przy tej okazji listu-adresu gratulacyjnego do ambasady sowiec... to jest, rosyjskiej, utrzymanego raczej w duchu pamiętnego „przy Tobie Najjaśniejszy Panie stoimy i stać chcemy”, niż oświadczenia obywateli suwerennego państwa.
II. „Przy Tobie, Najjaśniejszy Katechonie...”
Chciałbym widzieć jak podwładni ober-czekisty w ambasadzie duszą się ze śmiechu nad tą epistołą, przekazując sobie to kuriozum między wódką a kawiorem, zwłaszcza że rzecz napisana jest oczywiście z tym nieznośnym, groteskowym zadęciem, charakterystycznym dla pióra Adama Wielomskiego, kiedy to ów mąż uczony pragnie dodać sobie dostojeństwa, a swym kolaboranckim ciągotom - godnościowego splendoru.
Zaczyna się mocno:
„W imieniu Polskiej prawicy (wytł. moje - GG) pragniemy złożyć panu Prezydentowi Władimirowi Putinowi szczere gratulacje z okazji ponownego wyboru na stanowisko Prezydenta Rosji.”
I dalej:
„Jakkolwiek na hałaśliwej i zrewoltowanej duchowo polskiej tzw. prawicy nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, ale prezydent Rosji jest obecnie jedynym znaczącym politykiem, który może powstrzymać ofensywę społeczno-politycznego demoliberalizmu, homopropagandy i sodomii.”
Zatem wiemy już, że „polska prawica”, to pan ober-monarchista Wielomski z kolegami (w tym, jak się domyślam, z PAX-owskim weteranem Engelgardem), zaś godnego siebie partnera upatrują w nad-czekiście Władimirze Władimirowiczu, który jak się zdaje, zaskarbił sobie ich względy pałowaniem pedziów na ulicach.
Wobec takich zasług w obronie chrześcijańskiego światopoglądu naturalnym jest, że należy taktownie usunąć w zapomnienie „wysadzenie Rosji” i ofiary z Bujnakska, Moskwy, Wołgodońska, które utorowały drogę do rozpętania na nowo ludobójstwa w Czeczenii, zaś samemu „katechonowi” otworzyły wrota Kremla. Furda mordowani opozycjoniści, dziennikarze, urzędnicy państwowi, furda czekistowska „krysza” rozpostarta nad skorumpowanym systemem polityczno-gospodarczym, furda odbudowywanie sowieckiej strefy wpływów spychające konsekwentnie Polskę do roli rynku zbytu dla Gazpromu, furda Smoleńsk... Długo by wymieniać, czego to uczony profesor Wielomski z kolegami nie mogą dostrzegać, by móc z czystym sumieniem wyrażać podziw dla rozmachu działań rosyjskiego „katechona” o mentalności czekistowskiego bandziora z naganem. Mało łby im nie poodpadają od odwracania wzroku w coraz to inną stronę.
III. Lojalizm po „wielomsku”
Doprawdy nie pojmuję, jakież to emocjonalne potrzeby drzemiące na dnie duszy pan Wielomski zaspokaja obskakując a to różnych kacyków, a to krwawych pogrobowców Dzierżyńskiego, w rodzaju „katechona” Putina, bo że z realizmem politycznym nie ma to nic wspólnego, widać gołym okiem. Rosja, jako mocarstwo bandyckie, z bandycką władzą, nie uznaje partnerskich stosunków, dopóki nie zostanie do nich zmuszona siłą i żadne rojenia tego nie zmienią. „Realizm” Wielomskiego polega na tym, że Polska ma spolegliwością zaskarbiać sobie rosyjską wdzięczność. Ile to jest warte, pokazały ostatnie negocjacje gazowe, za które będziemy jeszcze długo płacić - więcej, niż kraje zachodniej Europy, czy ustępliwość Polski w kwestii katastrofy smoleńskiej. Ale tu akurat Wielomski mógłby się ścigać z TVN i „GW” w odsądzaniu od czci i wiary „maniaków od Smoleńska”.
Spójrzmy jeszcze na ten fragment kremlowskiego adresu redakcji Konserwatyzm. PRL:
„Mamy nadzieje, że nowa kadencja przyczyni się do wspólnej pracy na rzecz poprawy i umocnienia stosunków rosyjsko-polskich i rozwoju konstruktywnej, rzeczowej współpracy w najróżniejszych sprawach w tym również pozytywnego rozwiązania kwestii historycznych.”
Co za żałosne pitu-pitu. „Katechon” Jaruzel w tym duchu pewnie zwracał się do Breżniewa. Nie ma to jak głęboka internalizacja sprawdzonych wzorców...
Może to patologiczna potrzeba służalstwa, takie charakterologiczne lizusostwo, któremu imponuje naga siła władzy w miejsce demoliberalnego rozmamłania? Nie wiem, ale mam graniczące z pewnością przekonanie, że jeśli tylko objawiłby się u nas jakikolwiek silnoręki co to potrafi dobrze przyp...ć, szczególnie taki z „prawicową” nawijką, to pan Wielomski nie pozwoliłby nikomu wyprzedzić się w intelektualnych łamańcach usprawiedliwiających „realizmem”, „konserwatyzmem” i czym tam jeszcze swych karesów wobec nowego „katechona”. A gdy ten „katechon” jemu też spuści manto, to profesor Wielomski obetrze krwawe smarki i poprosi o jeszcze. To jak z PAX-owcami: Jaruzel posłał ich do diabła, gdy tylko przestali być potrzebni, a ci wciąż tęsknie wzdychają do tego sowieckiego manekina w polskim mundurze, bo tak pięknie dokopał znienawidzonym przez nich „solidaruchom”. Ot, taka masochistyczna potrzeba „lojalizmu”.
Swojego czasu prof. Jacek Bartyzel scharakteryzował Wielomskiego jako „politycznego ateistę”, dla którego „jedyną 'prawdą polityczną', w jaką naprawdę wierzy jest lojalne stanie przy każdym bydlaku u władzy, dzierżącym grubą pałę w ręku. Oczywiście tylko do czasu, gdy „zbuntowana tłuszcza” wytrąci mu tę pałę i poderżnie gardło, po czym wyłoni z siebie nowego bydlaka, którego „realistycznie” znów trzeba będzie poprzeć.”
Trudno się nie zgodzić.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: Niepoprawne RadioPL
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz