niedziela, 10 listopada 2019

Papież - herezjarcha

Kościół nie jest od odczytywania „ducha czasu”, ani od wywoływania innych „duchów” - lecz od tego, by „ducha czasu” kształtować.

I. Synod przeciw tożsamości

Szanowni Państwo, po Synodzie Amazońskim chyba nadszedł czas, by porzucić ostatnie złudzenia i powiedzieć sobie jasno: w Watykanie zasiada papież – herezjarcha. Cały przebieg Synodu świadczy o tym, że został on zwołany z jednym, naczelnym zamiarem: rozwodnienia katolickiej doktryny i tradycji, całej wykuwanej przez ponad dwa tysiące lat tożsamości - i przekierowania Kościoła na tory lewackiego „postępu” oraz religijnego synkretyzmu. Oczywiście, nie ma jeszcze papieskiej adhortacji podsumowującej Synod lecz postulaty Ojców Synodalnych są jasne: należy otworzyć drogę do zniesienia celibatu księży (a w dalszej perspektywie – wprowadzenia kapłaństwa kobiet) oraz włączenia do katolicyzmu elementów innych kultów, zwłaszcza tzw. religii naturalnych, szamanistycznych. Krótko mówiąc, Kościół ma „otworzyć się” na pogaństwo. Niebezpieczeństwa te w poprzednim numerze „Warszawskiej Gazety” znakomicie opisała red. Aldona Zaorska, pozwolę sobie jednak dorzucić tutaj kilka uwag.


II. Sprawa celibatu

Teoretycznie, wyświęcanie żonatych mężczyzn może być dopuszczalne – celibat nie jest dogmatem, zakorzeniał się w Kościele stopniowo na przestrzeni stuleci, zaś ostatecznie usankcjonował go wielki papież-reformator Grzegorz VII w XI w., co zostało potwierdzone w XVI w. przez Sobór Trydencki – i to pod karą ekskomuniki dla łamiących tę zasadę. Oczywiście, decyzja ta mogłaby zostać cofnięta, oznaczałoby to jednak nie żaden „postęp” lecz potężny regres w duchowym rozwoju Kościoła. Zniknąłby jeden z głównych wyróżników katolicyzmu, świadczący o jego wyjątkowości na tle innych wyznań chrześcijańskich. Ponadto, argumentacja na rzecz dopuszczenia do święceń „viri probati” (tzw. „wypróbowanych mężów”) podszyta jest niebywałą hipokryzją i fałszem. Otóż mówi się nam, że Indianie nie są w stanie pojąć idei celibatu, bowiem koncepcja ta ma być dla nich zbyt obca kulturowo.

Po pierwsze - świadczy to o traktowaniu ludności autochtonicznej w Amazonii jak osób upośledzonych umysłowo, co jest zwyczajnie dla tych ludzi obelżywe.

Po drugie – nastręcza to wątpliwości, czy w ogóle ktokolwiek próbował Indianom wytłumaczyć na czym polega celibat, czy też po prostu zaniechano tego elementu ewangelizacji.

Po trzecie wreszcie – celibat nie jest czymś kompletnie obcym ludom prymitywnym. W wielu tego typu społecznościach zdarza się, że miejscowy szaman żyje w odosobnieniu - bez rodziny, czasem wręcz jego chata stoi w pewnym oddaleniu od wioski - czyli pędzi żywot na poły pustelniczy. Nie wmawiajcie mi więc, że Indianie nie są w stanie zrozumieć idei bezżenności.

Powyższe wskazuje, że dobro amazońskich Indian, nie mogących miesiącami czy wręcz latami doczekać się kapłana, stanowi jedynie pretekst by z jednej strony przykryć zaniechania, a z drugiej – rozwiązać problem braku powołań i wakatów w parafiach tu, w Europie. W Niemczech i Austrii już dziś podnoszą się głosy, że Amazonia to dopiero wstęp, że kolejnym krokiem będzie rozciągnięcie „reformy” na nasz kontynent, co ma „załatwić” sprawę niedoborów personalnych w zachodnich kościołach „na dziesięciolecia”. Od razu mówię – nie załatwi, tak jak tego typu reformy nie załatwiły żadnego z problemów kościołów protestanckich, z odpływem wiernych na czele.


III. Pogaństwo wkracza do Kościoła

Jest jednak i kolejna sprawa, jeszcze poważniejsza: to słynna afera z Pachamamą - inkaską boginią, symbolizującą Matkę Ziemię i płodność. Na inaugurację Synodu odbyła się w Ogrodach Watykańskich uroczystość w której indiańska szamanka (też charakterystyczne, że wybrano akurat szamankę, a nie szamana – to była czytelna, „genderowa” wskazówka co do intencji w kwestii diakonatu kobiet) odprawiła pogańską ceremonię ku czci Pachamamy, której centralnym punktem była swoista adoracja pogańskich figurek. Wszystkiemu asystował papież Franciszek. Rozumieją Państwo? Głowa Kościoła bierze udział w kulcie pogańskich demonów... O ile zatem w przypadku celibatu można jeszcze od biedy znaleźć pole do dyskusji bez sprzeniewierzania się ortodoksji, o tyle tutaj wątpliwości już być nie może – mieliśmy do czynienia z bałwochwalczym bluźnierstwem przeciw Pierwszemu Przykazaniu.

Dodać należy, iż figurki te wprowadzono następnie do rzymskiego kościoła Maria in Transpontina i to nie w charakterze etnograficznej ciekawostki lecz jako przedmioty religijne - doszło zatem do jaskrawej, ostentacyjnej wręcz profanacji. Wprawdzie znaleźli się sprawiedliwi, którzy je wykradli i wrzucili do Tybru, ale cóż z tego, skoro zostały zaraz wyłowione przez karabinierów i umieszczone z powrotem w świątyni, zaś „kradzież” spotkała się z ostrą krytyką samego papieża Franciszka... Więcej – Franciszek planował wniesienie pogańskich idoli do samej Bazyliki św. Piotra, by „asystowały” Mszy Św. kończącej Synod. Bluźniercze szaleństwo powstrzymał dopiero stanowczy sprzeciw części biskupów, którzy zapowiedzieli, że w obliczu tak jawnego świętokradztwa demonstracyjnie opuszczą Bazylikę. Znamienne jest jednak, że papież Franciszek nie ustąpił pod wpływem wewnętrznej refleksji lecz ze strachu przed skandalem.

Następna bulwersująca sprawa, to postulat wprowadzenia specjalnego, „amazońskiego” rytu liturgicznego z elementami lokalnych wierzeń i obrządków. Wyobraźmy to sobie przez analogię: oto w Katedrze Gnieźnieńskiej swoje miejsce znajduje posąg Swarożyca, zaś w liturgii wedle „rytu prasłowiańskiego” uczestniczą pogańscy żercy, składający swoje ofiary, czemu przyklaskuje sam Prymas... Zatem, postulowany „ryt amazoński” to nic innego, jak otworzenie wrót do poganizacji Kościoła. Na podobnej zasadzie należy odbierać koncept „grzechu ekologicznego”, nad którym również debatowano podczas Synodu w kontekście tzw. głębokiej ekologii. Czym jest owa „głęboka ekologia”? Znów - jest to odwołanie się do pierwotnego, pogańskiego kultu Matki Ziemi. Ciekawostka – warsztaty z „pogłębionej ekologii” i „miłości do Matki Ziemi” odbyły się podczas tegorocznej edycji feministycznego Kongresu Kobiet. Czyli coś, co było dotąd domeną garstki nawiedzonych eko-lewaków, wdziera się szerokim frontem do samego centrum duchowego Kościoła. Zresztą, sama koncepcja kościelnego „ekologizmu”, to nic innego, jak współczesna mutacja marksistowskiej „teologii wyzwolenia”, dziś przemianowanej na „ekologię wyzwolenia”.


IV. Czas próby

Wszystko to odbyło się przy aprobacie papieża Franciszka. On był inicjatorem Synodu i to on odegrał kluczową rolę w doborze uczestników, tak by opcja „postępowa” miała zdecydowaną większość i jako „oddolny” głos przedstawiła „odpowiednie” postulaty. Nad całością czuwała zorientowana lewicowo część niemieckiej i austriackiej hierarchii - pierwsze skrzypce grali tacy dostojnicy jak kard. Reinhard Marx, „amazoński” bp Erwin Kräutler czy kard. Christoph Schönborn, wsławiony gejowskim nabożeństwem w wiedeńskiej katedrze. Należy też wspomnieć o aspekcie materialnym. Synod sfinansowały niemieckie, kościelne organizacje charytatywne, silnie zaangażowane również w Amazonii i prezentujące „właściwy” nurt ideologiczny. Innymi słowy – lewacka frakcja w Kościele „kupiła” sobie Synod. Jestem przekonany, że na tym się nie skończy, a „moderniści” ruszą do kolejnego szturmu, szermując hasłem „ducha Synodu” - analogicznie, jak po Soborze Watykańskim II szantażowali tradycjonalistów „duchem Soboru”, mającym rzekomo uzasadniać kolejne nowinki.


***

Na koniec refleksja nieco bardziej ogólna. Jak wiemy, konklawe dokonuje wyboru papieża pod natchnieniem Ducha Świętego. Pytanie, co Duch Święty chce nam zakomunikować akurat takim wyborem. Widzimy papieża osuwającego siebie i Kościół w odmęty herezji. Osobiście odczytuję to jako próbę wiary – czy wytrwamy w wierności Kościołowi, mimo płynącego dziś z Watykanu jawnego zgorszenia? Sądzę, że postawa szeregowych wiernych będzie tu decydująca. Wtedy może i Kościół przypomni sobie, że nie jest od odczytywania „ducha czasu”, ani od wywoływania innych „duchów” - lecz od tego, by „ducha czasu” kształtować.


Gadający Grzyb


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 45 (08-14.11.2019)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz