Jeżeli wybory zostaną sfałszowane, byłaby to paradoksalnie szansa na come back Biereckiego do wielkiej politycznej gry.
Jakieś dwa miesiące temu w tekście dla „Polski Niepodległej” zatytułowanym „Polski rokosz” starałem się nakreślić okoliczności w jakich możliwe byłoby odpalenie w naszym kraju buntu społecznego na masową skalę. Jednym z warunków brzegowych jest znalezienie sponsora, który ogarnąłby przedsięwzięcie od strony logistyczno-finansowej – tak jak zrobili to na Ukrainie oligarchowie sprawiając, że tamtejszy Majdan nie rozpełzł się po paru dniach, a później nie został rozbity przez berkutowców i „tituszki”. Oczywiście, oligarchowie nie działali z potrzeby gorejącego serca i płomiennego patriotyzmu, tylko mieli na uwadze własne, wymierne korzyści płynące z odsunięcia od władzy i konfitur Janukowycza oraz jego zaplecza polityczno-biznesowego. Innymi słowy, „euromajdan” stał się doskonałym narzędziem w wojnie klanów o żerowiska, a przyklepaniem zwycięstwa jednej ze stron stał się wybór Poroszenki na „prezydenta-bombonierkę”.
W kontekście powyższego sugerowałem, że jeśli dojdzie w Polsce do protestów przeciw sitwie PO-PSL i firmowanemu przez nią układowi polityczno-służbowo-biznesowemu, to należy sobie takiego nadwiślańskiego Poroszenkę – po, nazwijmy to umownie, „naszej” stronie - znaleźć, płacąc mu następnie za wsparcie np. prezydenturą. Nie jest to rozwiązanie idealne, lecz umówmy się – lepsze to niż dalsze osuwanie się kraju w bagno degrengolady. I tu zaświtało mi nazwisko senatora Grzegorza Biereckiego, który zawiaduje całkiem pokaźną machiną finansową SKOK-ów, ma swoje bezgranicznie mu oddane media i frakcję w ramach Prawa i Sprawiedliwości. O tym, że ambicje polityczne pana senatora nie kończą się na parlamencie, lecz sięgają właśnie prezydentury, przeróżne wróbelki ćwierkały od dawna. Słowem, nadawałby się na patrona i sponsora polskiego Majdanu jak mało kto. Pytanie, czy sam Bierecki zdecydowałby się na taki hazard i czy Jarosław Kaczyński postawiłby na tego konia godząc się, że frakcja senatora naturalną koleją rzeczy stałaby się dominującą siłą w PiS. Póki co, lider Prawa i Sprawiedliwości wyznaczając Andrzeja Dudę jako kandydata w wyborach postawił raczej na ograniczanie politycznych wpływów Biereckiego, on sam zaś uznał najwyraźniej, że musi przynajmniej na jakiś czas poskromić swe apetyty.
No a teraz, biorąc pod uwagę ostatni atak na SKOK-i oraz medialną histerię, warto zadać pytanie – czy jest to wyłącznie próba uderzenia w Andrzeja Dudę, czy też kontekst sprawy jest nieco szerszy? Wiadomo, że SKOK-i walczą o przetrwanie ścierając się z bezwzględnym lobby bankowym i pozostającym na jego usługach aparatem państwa, z Komisją Nadzoru Finansowego włącznie. Dodatkowo, Kasy traktowane są jako ekonomiczne zaplecze opozycji i główny kreator antyreżimowych środków przekazu, dążący do monopolizacji patriotycznego rynku opinii.
Tak więc, mamy tutaj nawarstwienie się kilku poziomów konfliktu na linii SKOK-i – układ rządzący, niemniej pozwolę sobie na dodatkową hipotezę. Otóż SKOK-i w ciągu dwóch ostatnich lat wytransferowały z Polski do spółki SKOK Holding w Luksemburgu łącznie ok. 150 mln złotych. To rzecz jasna mały pikuś w porównaniu ze skalą transferów kapitałowych międzynarodowych korporacji, w tym banków i na dodatek zgodne z prawem, jednak powstaje pytanie – czy tego typu operacje służyć mają jedynie „optymalizacji podatkowej”, czy także innym celom? Mówiąc wprost – czy tworzony jest w ten sposób swoisty „fundusz opozycyjny” do uruchomienia w razie nagłej potrzeby? Szczerze mówiąc, tylko ta druga ewentualność broniłaby w moich oczach postępowania za które przy innych okazjach piętnujemy – i słusznie – wielkie koncerny. Taki fundusz bowiem byłby jak znalazł w przypadku wybuchu społecznego i mógłby posłużyć sfinansowaniu potencjalnego rokoszu. Może chodzi więc o to, by pod pretekstem wykrytych „nieprawidłowości” np. zmusić Kasy do zamrożenia większej ilości kapitału w Funduszu Stabilizacyjnym i uniemożliwić odkładanie „zaskórniaków” w Luksemburgu?
Jeżeli wybory prezydenckie i parlamentarne zostaną sfałszowane, co jest w świetle ostatnich doświadczeń nader prawdopodobne, byłaby to paradoksalnie szansa na come back Biereckiego do wielkiej politycznej gry. Obecnie „zawieszony” i marginalizowany w swym środowisku senator, mógłby na powrót zaistnieć – tym razem jako protektor słusznego buntu rodaków i jego prezydenckie aspiracje znów stałyby się realne. Dla niego i SKOK-ów jest to batalia o wszystko - bez politycznego triumfu i powrotu do władzy sektor bankowy wraz z machiną państwa prędzej czy później zniszczą system Kas w Polsce, a to oznacza również koniec wielu prawicowych przedsięwzięć medialnych i trwałe osłabienie głównej siły opozycyjnej, a być może również jej dezintegrację. Zatem warto postawić i taką tezę, że najnowsze uderzenie obozu władzy w SKOK-i ma na celu oprócz doraźnych, kampanijnych korzyści, również pozbawienie możliwego „polskiego Majdanu” finansowej bazy, a co za tym idzie – szans powodzenia.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Na podobny temat:
http://blog-n-roll.pl/pl/polski-rokosz#.VQdTro6NAmw
Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 12 (20-26.03.2015)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz