niedziela, 25 marca 2018

Kasa na inżynierię społeczną

Antypolska propaganda finansowana jest z publicznych pieniędzy przez NCN - instytucję podległą Ministrowi Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

I. Lewacka jaczejka

Niemal 2 miliony (dokładnie 1 939 410 zł.) otrzymał prof. Michał Bilewicz w formie grantu z Narodowego Centrum Nauki (NCN) na projekt o wdzięcznej nazwie „Mowa pogardy. Psychologiczne mechanizmy rozprzestrzeniania się agresji werbalnej wobec grup mniejszościowych. Tu kilka podstawowych informacji: Michał Bilewicz jest szefem afiliowanego przy Wydziale Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego „Centrum Badań nad Uprzedzeniami”. Podstawowym polem działania tej placówki jest tropienie różnorakich odstępstw od politycznej poprawności, takich jak „mowa nienawiści”, „homofobia”, „islamofobia”, „ksenofobia” oraz ma się rozumieć - „antysemityzm”. Innymi słowy, jest to motywowana ideologicznie lewacka jaczejka, mająca dostarczać ubranego w szaty „badań naukowych” uzasadnienia dla narracji o szalejącej w Polsce nietolerancji i szowinizmie - którym rzecz jasna należy dawać stosowny odpór. Celowi temu służą kolejne sondaże i raporty, skonstruowane pod z góry założoną tezę – począwszy od manipulacji w warstwie pojęciowej, a skończywszy na skrajnie tendencyjnych pytaniach – pułapkach.

Przykładem powyższego może być chociażby stosowana przez Bilewicza i jego podopiecznych definicja antysemityzmu – zastosowano w niej trik polegający na takim rozbudowaniu pojęcia, by objąć nim wszelkie negatywne opinie na temat Żydów oraz ich działalności. Szczególnie użyteczne jest tu określenie „antysemityzm wtórny” - oznacza ono, że antysemitą jest ten, kto... wypiera się „antyżydowskich uprzedzeń”. A „antyżydowskim uprzedzeniem” może być dosłownie wszystko – np. oczywista konstatacja, że środowiska żydowskie rozpowszechniają wizerunek „Polaka-antysemity” albo stwierdzenie, że holokaust jest wykorzystywany instrumentalnie przez organizacje żydowskie do osiągania korzyści majątkowych. Tego typu manipulacje omówiłem niedawno szerzej na łamach siostrzanej „Polski Niepodległej” przy okazji analizowania raportu pod znamiennym tytułem Powrót zabobonu: antysemityzm w Polsce na podstawie Polskiego Sondażu Uprzedzeń 3”, więc tu tylko dodam, że gdyby zaprezentowane w nim wyniki brać serio, to wyszłoby, że polskie społeczeństwo wręcz dyszy jaskiniowym żydożerstwem – szczególnie tym „wtórnym”.


II. Projekt Bilewicza

Sam „guru” Michał Bilewicz to istne cudowne dziecko nauki – ten urodzony w 1980 r. psycholog społeczny habilitował się w wieku 33 lat, co pokazuje na czym można obecnie zrobić ekspresową karierę akademicką. Swój dorobek prezentuje przy okazji licznych wystąpień, wywiadów i publikacji – m.in. w zaprzyjaźnionych ideologicznie „Krytyce Politycznej” czy „Gazecie Wyborczej”. Można rzec, że w ostatnich latach stał się dyżurnym ekspertem od demaskowania „polskich demonów” – i nie inaczej było podczas niedawnego sabatu w Muzeum Historii Żydów Polskich „Polin” urządzonego przy okazji 50. rocznicy Marca 1968. W wykładzie pt. „Epidemie mowy nienawiści. Jak blisko Marca ’68 jesteśmy?” otrzymaliśmy standardowy zestaw „szefa kuchni” ze wspomnianym „wtórnym antysemityzmem” na czele, wzbogacony o wystawę złożoną z internetowych komentarzy mających ilustrować tytułową tezę o „epidemii”.

I w tym miejscu dochodzimy do wspomnianego na początku dwumilionowego grantu od NCN. Otóż projekt przedstawiony przez prof. Bilewicza sprowadza się do kontynuacji tez wygłoszonych w „Polin”, a wcześniej w raportach „Centrum...”. Z opisu autorskiego dowiadujemy się, że fundusze spożytkowane zostaną m.in. na analizę forów internetowych pod kątem „mowy pogardy” wobec imigrantów, mniejszości etnicznych i religijnych – co prowadzić ma do zmniejszenia wrażliwości na tego typu język. Cytując: „podobnie jak wtedy, gdy ludzie wielokrotnie stykają się z agresją w brutalnych filmach i grach komputerowych. To pozwala mowie pogardy rozprzestrzeniać się w społeczeństwie niczym epidemia”. Warto na marginesie zwrócić uwagę na pewną ciekawostkę – jeszcze niedawno każdy, kto podnosił destrukcyjny wpływ przemocy w grach czy filmach na psychikę odbiorcy (szczególnie dzieci), był wyśmiewany jako bigot i oszołom. Obecnie nadal w podobny sposób traktowane są ostrzeżenia przed pornografią lub „edukacją seksualną” w szkołach. A tu proszę – okazuje się jednak, że ciągła ekspozycja na niekorzystne bodźce może być niebezpieczna... kto by pomyślał...

Ale dalej jest jeszcze ciekawiej: „Sprawdzimy jak ekspozycja na mowę pogardy wpływa na funkcjonowanie na poziomie mózgu – wykorzystamy pomiar EEG aby sprawdzić zmiany w reakcjach mózgu na obraźliwe stwierdzenia, a także w reakcjach na twarze mniejszości etnicznych. Po ekspozycji na mowę pogardy, spodziewamy się słabszych reakcji mózgu na podobne stwierdzenia oraz słabszych wzorców aktywności mózgu powiązanych z postrzeganiem ludzkich twarzy”. I puenta:Rezultatem tego projektu będzie epidemiczny model mowy pogardy. Pozwoli on opisać i zrozumieć gwałtowne rozprzestrzenianie się mowy pogardy w rzeczywistości sieciowej. Ten model podstawowy może okazać się niezwykle użyteczny dla organizacji zajmujących się ograniczaniem skali mowy nienawiści i innych niebezpiecznych zjawisk związanych z korzystaniem z Internetu”.


III. Inżynieria społeczna

Zwracam uwagę zwłaszcza na ostatni fragment. Oznacza on bowiem ni mniej ni więcej, tylko stworzenie podkładki do cenzurowania internetu pod pozorem walki z „mową nienawiści”, a także ma podać na tacy „naukowe” argumenty zawodowym tropicielom różnych „x-fobii” składającym masowo zawiadomienia do organów ścigania. W dalszej kolejności – ponieważ będziemy mieli do czynienia z „epidemią” - „mowa nienawiści” może zostać potraktowana jako zagrożenie bezpieczeństwa publicznego. W minionych latach policjanci i prokuratorzy byli „szkoleni” na podobne okoliczności przez lewackich aktywistów z organizacji typu „Nigdy Więcej” czy „Otwarta Rzeczpospolita” (ta ostatnia założyła nawet specjalny portal dla donosicieli), więc precedens już jest. W efekcie „piękne wyroki” mogą się posypać już nie tylko za spalenie „kukły Żyda”, lecz za komentarz w internecie. A stąd tylko krok do wprowadzenia cenzorskich algorytmów mających wyeliminować niebezpieczeństwo narażenia odbiorców na niepożądane bodźce.

Osobną sprawą jest, co począć z osobami, które już zostały zainfekowane „epidemią” i wykazują „nieprawidłowe” odczyty EEG? Obozy reedukacyjne? A może przymusowe wstrzykiwanie substancji chemicznych mających przywrócić „pożądane” funkcjonowanie mózgu? Pierwszy krok (podobnie jak w przypadku drakońskiej ustawy o „fake news”) poczyniła przodująca nauka niemiecka – naukowcy z Bonn przeprowadzili eksperyment w którym zastosowano połączenie indoktrynacji z kuracją hormonalną. Ochotnikom nie dość „empatycznym” wobec „uchodźców” odczytywano łzawe historyjki o ciężkiej doli migrantów, a następnie aplikowano oksytocynę („hormon miłości”) - w efekcie skokowo wzrastał u nich poziom altruizmu, przejawiający się m.in. chęcią do dzielenia się pieniędzmi. Jak widać, jeszcze wiele przed nami...

Mamy zatem do czynienia tak naprawdę z niebezpiecznym projektem z zakresu inżynierii społecznej, mającym dać narzędzia do modelowania zbiorowych zachowań. Świadczy o tym chociażby z góry założony efekt badań – autor w ogóle nie bierze pod uwagę uzyskania wyników innych niż zaplanowane. Mamy „epidemię” i już, a jedyną kwestią do ustalenia jest jej konkretny „model”. Dodajmy, że na komplementarny projekt pt. „Źródła negatywnych stereotypów grup spostrzeganych jako nieprzyjazne – porównanie uprzedzeń anty-romskich i antysemickich w Polsce i Niemczech” otrzymał grant w wysokości ponad miliona złotych (1 153 138 zł) podwładny prof. Bilewicza – dr Mikołaj Wiśniewski.

A tak na koniec – z czym Państwu kojarzy się wizerunek Polaków roznoszących „epidemię”? Czy aby nie z hitlerowską propagandą na temat pewnej grupy etnicznej mającej roznosić tyfus?

I taka propaganda finansowana jest z publicznych pieniędzy przez NCN - instytucję podległą Ministrowi Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Udał się nam ten Gowin, nie ma co...


Gadający Grzyb


Na podobny temat:

Antysemityzm urojony


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 12 (23-29.03.2018)

3 komentarze:

  1. Panie Piotrze,
    Czas wreszcie, by domagać się od urzędników państwowych, odpowiedzialności za błędne i szkodliwe społecznie i gospodarczo decyzje. Vicepremier Gowin, powinien być o tym zawiadomiony, podobnie jak prokuratura, o możliwosci popełnienia przestępstwa. Jakie wynikną z tego skutki, będzie świadczyło o tym jakie są prawdziwe intencje dobrej zmiany. Nie lepiej te pieniądze zainwestować w tematy interesujące Polaków, np. zbieranie świadectw Polaków ratujących żydów, zamiast popierać krecią robotę pseudo-naukowców. Kanadiol

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, Gowin może wykręcić się sianem, bo mechanizm przyznawania grantów oparty jest na tajności. Decydują "niezależni" recenzenci z NCN, których nazwiska są tajne - krótko mówiąc nie wiadomo kto i na jakiej podstawie zdecydował dlaczego dany projekt przeszedł, a inny został odrzucony. I to jest dopiero prawdziwa granda.

      Usuń
  2. Szkoda trochę że tak mało wpisów jest na tym blogu.Powinno ich być o wiele więcej.

    OdpowiedzUsuń