sobota, 3 marca 2018

Antysemityzm urojony

Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW jest lewacką jaczejką realizującą swą agendę pod pozorem badań naukowych.

I. I Ty zostaniesz „wtórnym antysemitą”

Na marginesie spazmów i drgawek towarzyszących ostatnim napięciom polsko-żydowskim, co przełożyło się m.in. na jęki o recydywie „moczarowszczyzny” i „tradycyjnego polskiego antysemityzmu”, warto pokusić się o analizę ciekawego raportu wyprodukowanego przez Centrum Badań nad Uprzedzeniami przy Wydziale Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Jak czytelnicy „Polski Niepodległej” może pamiętają, co jakiś czas poświęcam nieco uwagi działalności tej specyficznej instytucji, stanowi ona bowiem typowy przykład ideologizacji nauk społecznych. Najprościej rzecz ujmując, Centrum Badań nad Uprzedzeniami jest lewacką jaczejką realizującą swą agendę pod pozorem badań naukowych – tropi takie zjawiska jak „islamonegatywność” (poważnie, jest takie pojęcie), „mowa nienawiści”, „ksenofobia”, „prawicowy autorytaryzm” oraz, ma się rozumieć, „antysemityzm”. A że z założenia wszystkie wymienione grzechy trzeba w społeczeństwie odnaleźć, bo inaczej całe to Centrum straciłoby rację bytu, toteż badacze odnajdują – za pomocą sondaży najeżonych odpowiednio tendencyjnymi pytaniami. Nie inaczej jest z „antysemityzmem”, którego dotyczy pochodzący z 2017 r. raport pod uroczym tytułem: „Powrót zabobonu: antysemityzm w Polsce na podstawie Polskiego Sondażu Uprzedzeń 3” pod redakcją Dominiki Bulskiej i Michała Winiewskiego. Dokument, jak nadmieniłem, jest interesujący – ale nie dlatego, że mówi nam coś o polskim społeczeństwie. Prawdziwą jego wartością jest możliwość wglądu w stan ducha i umysłu naukowców szyjących swe badania pod z góry ustaloną tezę.

Manipulacja zaczyna się już na poziomie podstawowej terminologii i definicji. Otóż na wstępie badacze zabezpieczają się przed potencjalnie krępującą sytuacją, jeśli okazałoby się, że zjawisko antysemityzmu jest wśród Polaków marginalne. Czynią to za pomocą prostego zabiegu – rozszerzając maksymalnie zasięg pojęcia. Dzielą mianowicie uprzedzenia wobec Żydów na trzy podkategorie: antysemityzm tradycyjny, antysemityzm spiskowy oraz antysemityzm wtórny. „Antysemityzm tradycyjny” wg autorów, to np. wiara w porywanie dzieci na macę, czy obarczanie Żydów odpowiedzialnością za ukrzyżowanie Chrystusa. Z kolei „antysemityzm spiskowy”, jak sama nazwa wskazuje, polegać ma na wierze w żydowski spisek mający na celu osiągnięcie władzy nad poszczególnymi państwami i światem – przy czym Żydzi postrzegani są tu jako jednorodna grupa działająca w porozumieniu.

Ale prawdziwym cymesem jest „antysemityzm wtórny” - ma się on charakteryzować „tendencją do zaprzeczania własnym uprzedzeniom antyżydowskim”, negowaniem wyjątkowości holokaustu, poglądem, że winni antysemityzmowi są często sami Żydzi oraz opinią, że holokaust jest narzędziem wykorzystywanym przez Żydów do osiągania korzyści majątkowych (odszkodowania) i zyskiwania przewagi nad innymi narodami. Innymi słowy – im bardziej wypierasz się „antyżydowskich uprzedzeń”, tym bardziej jesteś antysemitą. A jeżeli jeszcze negujesz jedynie słuszną wizję Zagłady (zwróćmy uwagę – nie chodzi o zaprzeczanie holokaustowi lecz o zadekretowaną, „oficjalną” interpretację tegoż) forsowaną w doktrynie izraelskiego państwa i środowisk żydowskich – wówczas jesteś „wtórnym antysemitą” do kwadratu.


II. Wszyscy jesteśmy żydożercami

Jak łatwo zauważyć, z takim zapleczem pojęciowym wytropienie antysemityzmu to już bułka z masłem. Wystarczy jedynie w sondażu zadać odpowiednio ukierunkowane pytania i gotowe – żaden żydożerca (ani „tradycyjny”, ani „spiskowy”, ani nawet „wtórny”) się nie wywinie. Spójrzmy, jak to wygląda w szczegółach.

W badaniu zadano respondentom szereg pytań w postaci stwierdzeń do których mieli się ustosunkować w skali 1-5, gdzie „1” oznaczało „zdecydowanie się nie zgadzam”, a „5” - „zdecydowanie się zgadzam”. Dodajmy, że swej odpowiedzi nie można było zniuansować, albo uzasadnić – można było co najwyżej odmówić jej udzielenia. Od razu powiem, że jeśli chodzi o mnie, to w takich warunkach odmówiłbym odpowiedzi na wszystkie pytania – bowiem niemal każde z nich implikowało określoną tezę.

I tak, przy badaniu „antysemityzmu tradycyjnego”, pytanie brzmiało:W przeszłości zarzucano Żydom porywanie chrześcijańskich dzieci. Czy uważa Pani/Pan, że takie porwania miały miejsce?”. I cóż tu odpowiedzieć? Jedyną uczciwą reakcją byłoby proste „nie wiem”. Natomiast kolejne pytanie: „Czy na współczesnych Żydach ciąży odpowiedzialność za ukrzyżowanie Chrystusa?” - jest dość perfidne. Z Ewangelii wg Św. Mateusza dowiadujemy się bowiem, iż Żydzi żądając wydania Barabasza i ukrzyżowania Chrystusa, zawołali „Krew Jego na nas i na dzieci nasze!” (Mt. 27:25) – czyli dobrowolnie zaciągnęli na siebie coś w rodzaju międzypokoleniowej klątwy. Do ustalenia pozostaje jedynie, jak długo owo „przekleństwo” ma obowiązywać – czy wygasa po kilku pokoleniach, czy też trwa np. do momentu nawrócenia Żydów, o co przez stulecia modlono się w Wielki Piątek? Ale, jak sądzę, samo wdawanie się w takie dywagacje, świadczy o czarnosecinnym żydożerstwie...

Weźmy teraz „antysemityzm spiskowy”. Tu z kolei mamy takie stwierdzenia/pytania, jak: „Żydzi osiągają cele grupowe dzięki tajnym porozumieniom”; „Żydzi chcą mieć decydujący głos w międzynarodowych instytucjach finansowych”; „Żydzi dążą do panowania nad światem”; „Żydzi czasami po cichu spotykają się, żeby omówić ważne dla nich sprawy”; „Żydzi działają często w sposób niejawny, zakulisowy”; „Żydzi dążą do rozszerzenia swojego wpływu na gospodarkę światową”. I co z tym zrobić, Czytelniku? Zgodzisz się – jesteś „spiskowym antysemitą” i oszołomem. Zaprzeczysz – wystawiasz sobie świadectwo impregnowanego na rzeczywistość idioty lub tchórza. Zauważmy, że co pytanie, to pułapka. Przykładowo, Żydzi nie tyle „chcą mieć” decydujący głos w świecie finansjery, ile po prostu go mają. Zapewne jednak dla autorów badania samo wymienienie takich nazwisk, jak Rothschild, Rockefeller, Soros czy Sachs byłoby świadectwem nieuleczalnej „judeofobii”. Przytoczmy jeszcze bardzo „antysemicką” anegdotę z czasów Konferencji Wersalskiej, opisaną w pamiętnikach Hipolita Korwin-Milewskiego. Otóż do polskiego dyplomaty, hr. Ksawerego Orłowskiego podszedł baron Maurycy Rothschild i powiedział (streszczam sens dłuższej wypowiedzi), iż nieprawdą jest jakoby Żydzi byli jednomyślni, ponieważ on, Rothschild, w wielu sprawach nie zgadza się np. z Lejbą Trockim, jednak w podstawowym punkcie zawsze są zgodni – gdy rzecz idzie o „honor Izraela” (czyli narodu żydowskiego). W związku z tym, dopóki na czele polskiej delegacji stał będzie „ten człowiek” (mowa o Romanie Dmowskim), „to Izrael zastąpi jej drogę ku wszystkim jej celom”. Kliniczny przejaw „spiskowego antysemityzmu”, któremu daje świadectwo... baron Rothschild.

No i wreszcie, mój ulubiony „wtórny antysemityzm”. Oto kolejny zestaw „pytań-pułapek”: „Żydzi rozpowszechniają pogląd, że Polacy są antysemitami”; „Żydzi chcą zdobyć od Polaków odszkodowania za coś, co w rzeczywistości uczynili im Niemcy”; „Denerwuje mnie, gdy dziś wciąż mówi się o zbrodniach popełnionych przez Polaków na Żydach”; „Odnoszę wrażenie, że Żydzi wykorzystują nasze wyrzuty sumienia”. Przecież jest to zestaw niezaprzeczalnych faktów! Szczególnie dziś, w dobie antypolskiej nagonki i nasilenia roszczeń majątkowych widać to z pełną wyrazistością. Tak, w żydowskiej propagandzie jesteśmy antysemitami, przypisuje się nam niemieckie winy i na tej podstawie żąda się od nas odszkodowań; polski rzekomy „współudział” w holokauście jest częścią żydowskiej narracji historycznej – i owszem, w ten sposób usiłuje się nas obezwładnić wyrzutami sumienia. Lecz nie – jeśli zauważysz te oczywistości, jesteś skończony jako „wtórny antysemita”.


III. Antysemityzm urojony

Na zakończenie - proszę darować, że nie przytaczam tu „wyników”. Kto ciekaw, może cały raport znaleźć w internecie. Rzecz w tym, że na podstawie tak zmanipulowanego już w sferze definicji, pytań i założeń „badania” poczynienie jakichkolwiek merytorycznych ustaleń jest zwyczajnie niemożliwe - a w konsekwencji to, co prezentuje się nam jako „wnioski” nadaje się wyłącznie do kosza. Aby uniknąć zaklasyfikowania jako „antysemita” należałoby po prostu kłamać – nie ma innego sposobu na wyjście obronną ręką w konfrontacji z tak spreparowanymi pytaniami. Jednak, jak zauważyłem na wstępie, omawiany sondaż wiele nam mówi o jego autorach – kompletnie zaczadzonych, lewackich fanatykach, dla których antysemityzmem jest dokładnie wszystko, co choćby potencjalnie może postawić Żydów w niekorzystnym świetle. Od wstydliwego piętna antysemityzmu (co z tego, że urojonego) zwalnia jedynie bezkrytyczne uwielbienie dla „narodu wybranego” połączone z rytualnym samobiczowaniem za polskie „winy”.

Wygląda to na pozór groteskowo – ale warto zdawać sobie sprawę, że na takim ideologicznym podglebiu kwitła przez niemal 30 lat „pedagogika wstydu”. I, jak widać, ów proceder jest kontynuowany – przy udziale placówki naukowej czołowego polskiego (!) uniwersytetu...


Gadający Grzyb


Na podobny temat:

„Polska bastionem... zdrowego rozsądku”

„Miastko, czyli prawica pod lupą”


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Artykuł opublikowany w tygodniku „Polska Niepodległa” nr 05 (28.02-13.03.2018)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz