niedziela, 15 kwietnia 2018

Dobra pani z billboardu

Apel do wszystkich „wielkich dobroczyńców” - zamiast epatować swą „filantropią”, po prostu płaćcie uczciwie podatki tam, gdzie zarabiacie pieniądze.

Nie wiem, jak teraz, ale za moich czasów omawiało się w szkole nowelę Elizy Orzeszkowej pt. „Dobra pani”. Tytułowa „dobra pani”, to zamożna członkini Towarzystwa Dam Dobroczynnych, która pewnego dnia przygarnia biedną sierotkę. Zapewnia jej utrzymanie, edukację, uczy dobrych manier – lecz do czasu. „Pani” szybko nudzi się podopieczną i koniec końców, pozbywa się jej – podobnie jak wcześniej uczyniła to z innymi ulubieńcami, zarówno domowymi zwierzętami, jak i ludźmi. „Zabawki” po utracie uroku świeżości wędrują do kąta.

Ta gorzka historyjka nasunęła mi się po niedawnej akcji promocyjnej Dominiki Kulczyk („Kulczyk Foundation”) i jej filantropijnych przedsięwzięć w połączeniu z kolejną odsłoną TVN-owskiej serii „Efekt domina”. Produkcja ta reklamowana była m.in. billboardami na których pani Dominika trzyma czule murzyńskie dziecko na tle zrujnowanej, afrykańskiej wioski. O dziwo, bobasek jest przyjemnie tłuściutki, co dość groteskowo kontrastuje z panującą wokół nędzą – ale może przed sesją zdjęciową zdążyli go odkarmić, albo przywieźli ze sobą. Tego typu „przytulastych” fotek z uszczęśliwionymi dziećmi na pierwszym planie znajdziemy zresztą o wiele więcej na stronach Kulczyk Foundation i nie sposób nie zauważyć w tym przemyślanej strategii wizerunkowej, mającej wywołać u widza tkliwe ciepełko wokół serca – co, rzecz jasna, ma przenieść pozytywne emocje odbiorców na główną bohaterkę i jej fundację. Dodajmy jeszcze, iż powyższemu towarzyszył wzruszający wywiad w „Wysokich Obcasach” - opublikowany dziwnym trafem tuż po gali radia TOK FM, której jednym z „partnerów” była firma Kulczyków.

Warto odnotować, że sposób promocji „na małe Afrykaniątko” spotkał się (głównie w mediach lewicowych) z dość miażdżącą krytyką. Wytykano paternalizm, uprzedmiotowienie malucha i postkolonialną mentalność przebijającą z billboardowego ujęcia – oto bogata, biała „dobra pani” uprawia lans dobroczynny na afrykańskiej biedzie. Dodałbym jeszcze od siebie nieznośny szantaż emocjonalny, jakim to wszystko jest podszyte. Pojawiły się również pytania o efektywność całego przedsięwzięcia – m.in. o to, jakie są proporcje między wydatkami na realną pomoc, a kosztami własnymi fundacji?

Ale to są w gruncie rzeczy drobiazgi – Dominika Kulczyk nie wymyśliła tego „formatu” wizerunkowego, ona jedynie zaadaptowała go do potrzeb rodzinnego biznesu, jak wielu przed nią (mistrzami są tu Rockefellerowie ze swą siatką fundacji – zresztą, pani Dominika studiowała filantropię właśnie w Rockefeller Foundation). Rzecz w czym innym – i tutaj dotykamy o wiele szerszego problemu, jakim jest charytatywna działalność miliarderów i wielkich koncernów. Otóż wiele z nich zaangażowanych jest biznesowo w krajach „trzeciego świata”, które poddawane są bezwzględnej ekonomicznej eksploatacji. Te same koncerny z reguły stosują agresywną optymalizację podatkową, przenosząc swe aktywa do rajów podatkowych. Z drugiej strony, w trosce o wizerunek globalne korporacje uczestniczą w różnych dobroczynnych akcjach skierowanych do tychże, łupionych przez nie państw. Powiedzieć, że mamy do czynienia z hipokryzją, to nic nie powiedzieć.

Jaka jest skala zjawiska? Międzynarodowe Stowarzyszenie Dziennikarzy Śledczych ustaliło, że w 2012 r. w rajach podatkowych ukryto od 21 do 32 bln. dolarów. Z kolei brytyjska organizacja „Oxfam” wzięła pod lupę amerykańskie przedsiębiorstwa i wyliczyła, że 50 największych spośród nich trzymało w rajach 1,4 bln. dolarów. Mamy tu całą plejadę: Apple, Microsoft, General Electric, Citigroup, Bank of America, General Motors, IBM... W 2012 r. wielkie koncerny zadeklarowały w sumie 80 mld. dol. zysków „osiągniętych” na Bermudach (PKB Bermudów to 5,5 mld. dol.). Teraz retoryczne pytanie – gdzie te firmy realnie wypracowują swój majątek? Na Bermudach, Kajmanach czy raczej w innych regionach świata, często bynajmniej nie kojarzących się z „rajem”? Ale nie przeszkadza to właścicielom gigantów chodzić w glorii „filantropów”. Zabieramy miliardy, oddajemy „dobroczynnie” miliony (korzystając przy tym ze stosownych ulg i zwolnień podatkowych). Złoty interes.

Wracając na koniec do Kulczyków. Kulczyk Investments słynie z inwestycji w przemysł wydobywczy – m.in. w owianej złą sławą delcie Nigru, w której wydobycie ropy przyczyniło się do katastrof ekologicznych i wywołało bunty miejscowej ludności – istne współczesne „jądro ciemności”, co zresztą wypomnieli na wspomnianej tu gali TOK FM ekolodzy. Zatem, zamiast nasładzać się dobroczynną aktywnością pani Dominiki, wolałbym usłyszeć, ile firmy zależne od Kulczyk Investments zapłaciły podatków w Nigerii (ale też w Tunezji, Namibii itd.), jak przedstawia się sytuacja miejscowej ludności, ile płacą robotnikom... A skończyłbym generalnym apelem do wszystkich „wielkich dobroczyńców” - zamiast epatować swą „filantropią”, po prostu płaćcie uczciwie podatki tam, gdzie zarabiacie pieniądze. Nie będziecie musieli wtedy wycierać się po różnych zakątkach świata i dopieszczać biednych sierotek.


Gadający Grzyb


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Felieton opublikowany w tygodniku „Gazeta Finansowa” nr 14 (13-19.04.2018)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz