Czy USA wraz z Izraelem odpuszczą poparcie dla Saakaszwilego w zamian za rosyjskie „zielone światło” dla prewencyjnego ataku na Iran?
I. Militarne wzmożenie
Od jakiegoś czasu na Kaukazie daje się zauważyć „militarne wzmożenie” sił rosyjskich. Bazy w Abchazji i Osetii Południowej pozostają w stanie podwyższonej gotowości już od grudnia 2011 roku. Na dniach Rosja wyśle (albo już wysłała) do Abchazji „1500 rekrutów przechodzących obecnie szkolenie w Republice Adygei oraz 400 młodszych specjalistów w tym m.in. kierowców, techników, czołgistów (w tym separatystycznym regionie Gruzji FR dyslokowała czołgi T-90A) oraz m.in. obsługę rakietowych niszczycieli czołgów Sturm-S i wyrzutni rakiet GRAD.” (cyt. za politykawschodnia.pl) Dostawy ludzi i sprzętu na Kaukaz trwają zresztą od kilku miesięcy, ze szczególnym uwzględnieniem bazy 102 położonej na terenie Armenii, do której Gruzja blokuje drogę lądową, zostawiając Rosji jedynie korytarz powietrzny. Jednocześnie prowadzona jest ewakuacja rodzin personelu wojskowego z rejonu Kaukazu i morza Kaspijskiego (więcej – TUTAJ).
Wszystko to zbiega się z gruntowną modernizacją rosyjskiej armii, która prowadzona jest systematycznie od wojny gruzińskiej w 2008 roku i obejmuje wszystkie rodzaje sił zbrojnych. Dość powiedzieć, że obecnie Federacja Rosyjska wydaje 3,9% PKB na cele zbrojeniowe, zaś inwestycje w nowoczesny sprzęt połączone są z gruntowną reorganizacją – od ogólnej struktury dowodzenia po poszczególne jednostki. Warto też zwrócić uwagę na bliską współpracę z Berlinem przy tym modernizacyjnym projekcie. W ciągu 10 lat planowane jest przeznaczenie na armię 767 mld USD, zaś już w 2016 roku 70% wyposażenia stanowić będzie nowoczesne uzbrojenie.
Swoistą wisienką na torcie było niedawne mianowanie (27.04) na dowódcę Wojsk Lądowych FR generała Władimira Czirkina Walentinowicza – wojskowego z wieloletnim doświadczeniem na Zakaukaziu, Dalekim Wschodzie i Kaukazie Północnym.
Nie wygląda mi to na rutynowe przygotowania do corocznych manewrów typu „Kaukaz”.
II. Mała, zwycięska wojenka
Sytuacja jest tym poważniejsza, że na włosku wisi wojna z Iranem. Należy przypuszczać, że jeśli Izrael i USA zdecydują się uderzyć na Teheran, Rosja może to wykorzystać do ataku na Gruzję. Być może już nawet został zawarty deal: „my dajemy wam zielone światło do ataku na Iran i zniszczenia tamtejszych instalacji jądrowych, wy zaś pozwolicie nam zaprowadzić porządki na Kaukazie – zwłaszcza w Gruzji”. Innymi słowy, może być tak, że Stany Zjednoczone wraz z Izraelem po cichu obiecały Rosji odpuścić poparcie dla gruzińskiego sojusznika i rządów Saakaszwilego, by rozwiązać sobie ręce w kwestii irańskiej. Geopolityka nie zna sentymentów.
Zresztą, kto wie, czy Rosja nie zdecyduje się zaatakować Gruzji nawet bez irańskiej awantury. Rządy Putina zawsze charakteryzowała skłonność do „małych, zwycięskich wojenek” podnoszących prestiż władzy. Na polityczne szczyty wspiął się dzięki rozpętaniu tzw. drugiej wojny czeczeńskiej, wywołanej po zbrodniczych prowokacjach FSB – wysadzeniu bloków w Bujnaksku, Moskwie i Wołgodońsku – za co odpowiedzialnością obarczono „czeczeńskich terrorystów”. Nie inaczej było w 2008 roku, kiedy to dzięki umiejętnym prowokacjom wywołał gruzińską „wojnę pięciodniową”. Teraz zaś Putin potrzebuje mocnego imperialnego akcentu na początek drugiej rundy swej prezydentury, nakręcenia koniunktury w przemyśle zbrojeniowym oraz propagandowego uzasadnienia gigantycznych wydatków w tym sektorze.
Poza wszystkim, Rosja nigdy nie przestała traktować Kaukazu jako integralnej części swego terytorium, chwilowo tylko odłączonej na skutek rozpadu Związku Sowieckiego. Walor strategiczny tej części świata nie maleje, ba – wręcz wzrasta ze względu na rolę wydobywczo-tranzytową surowców (gaz, ropa), oraz na bliskość punktów zapalnych z Afganistanem i Iranem na czele.
III. Znów wojna w cieniu sportowej imprezy?
Jest jeszcze jeden aspekt sytuacji, który każe przypuszczać, że uderzenie na Gruzję nastąpi w tym roku. Otóż, podobnie jak cztery lata temu, w 2012 roku mamy dwie wielkie imprezy sportowe, które skupią na sobie uwagę świata: Euro2012 w Polsce i na Ukrainie (08.06-01.07), oraz Olimpiadę w Londynie (27.07-12.08). Można przewidywać, że tak jak w 2008 roku, kiedy to Rosja zaatakowała Gruzję podczas igrzysk w Pekinie, tak i teraz uderzy w którymś z tych dwóch terminów. Podobnie jak wtedy świat będzie się ekscytował sportowymi zmaganiami i nie będzie zbyt wiele miejsca na poświęcenie uwagi kaukaskiej wojnie, która w innych warunkach stałaby się tematem numer jeden dla przekaziorów. Media nie charakteryzują się podzielnością uwagi: jest temat wiodący i cała reszta. Druga wojna gruzińska stanie się częścią owej „reszty”.
IV. Europa bez Lecha Kaczyńskiego
Rosja może być również spokojna o kwestie reakcji innych graczy na arenie międzynarodowej. Od momentu uśmiercenia Prezydenta Lecha Kaczyńskiego nie ma w naszym regionie polityka, który zdecydowałby się na zorganizowanie wyprawy do Tbilisi. Przypomnijmy, że wbrew tym, którzy pomniejszają rolę Lecha Kaczyńskiego w tamtych dniach, to właśnie jego brawurowa eskapada na czele pozostałych liderów państw regionu zmusiła do działania Europę Zachodnią wraz z Nicolasem Sarkozym i Francją, która sprawowała wówczas europrezydencję. Bez Lecha Kaczyńskiego Zachód nie kiwnąłby w obronie Gruzji palcem w bucie.
Dziś Lecha Kaczyńskiego nie ma. Obecni polscy Mężykowie Stanu na wieść o rosyjskiej agresji zamkną się w szafie. Zresztą, Polska nie posiada już w Europie Środkowo-Wschodniej tego prestiżu, którego resztki próbował ocalić i zagospodarować śp Prezydent w 2008 roku. Gdyby nawet któremuś z przywódców państw naszego regionu (choćby Victorowi Orbanowi) przyszło do głowy powtórzyć polityczny manewr sprzed czterech lat, to widok zmasakrowanego tupolewa na Siewiernym i postawa Polski wobec Rosji w związku ze smoleńską hekatombą, będą wystarczającymi przesłankami, aby podobny projekt porzucić.
Podsumowując, na odcinku dawnej „bliskiej zagranicy” Rosja ma również sprzyjającą koniunkturę. Nie będzie nikogo, kto mógłby stanąć w Tbilisi u boku Saakaszwilego i powiedzieć: „Ten kraj to Rosja, która uważa, że dawne czasy upadłego niecałe dwadzieścia lat temu imperium wracają, że znów dominacja będzie cechą tego regionu. Nie będzie! (…) . Świetnie wiemy, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę.”
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: Niepoprawne RadioPL
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz