Cholera.
Kot zeżarł mi kanapkę.
Oczywiście nie całą - skrupulatnie ściągnął plaster wędliny, gdy polazłem do łazienki, żeby się odlać. Ile czasu to zajmuje? Chwilę? Dwie?
A sierściuch zdążył. Opędzlował moją kanapkę i ani myślał się przyznać.
Gdy wróciłem, stał z głupią miną w progu kuchni i się gapił. Nie, patrzył - gapił się właśnie na mnie, a ogólny wyraz pyska miał taki, że już wszystko wieeedziałem. Cholernie sugestywne są te sierściuchy, nieprawdaż?
Wszedłem zatem do kuchni i ujrzałem tam moją przeszłą/niedoszłą kanapkę.
Zrozumcie mnie dobrze - nie jestem nadpobudliwy ani małostkowy. Strata plasterka wędliny jako takiego mnie nie rusza. Chodzi o ten szczególny stan, kiedy wstajesz rano (choć nie musisz), dajesz swojej zwierzynie ogrzane i pokrojone drobiowe serduszka, przyrządzasz sobie kanapkę (tak, właśnie w tej kolejności!) robisz kawę, potem idziesz do klopa, a po powrocie widzisz.
Kanapkę.
Obnażoną, pogwałconą, wyjedzoną, słowem - odartą z majestatu mięsa. Wiecie, co to jest mieć mięso, a nie mieć mięsa? To są dwa mięsa, tyle wam powiem!
A ten sierściuch obżarł mnie z plastra rolady z kurczaka nabytej po promocyjnej cenie 12,99/kg.
Każdy by się wkurwił, co nie?
Ochłonąłem. Przemyślałem. I postanowiłem gnoja zajebać.
Czysta kalkulacja - albo mój komfort psychiczny, albo jego.
Jak się zabrać do zajebania kota?
Przede wszystkim, nie należy patrzeć mu w oczy. Tyle już wiem. Spojrzysz mu w oczy - koniec, nie zajebiesz.
Zabrać go w worek i rzucić do rzeki? Miotał się i wył, skurczybyk, a potem usnął-nie usnął, w każdym razie zaczął intensywnie mruczeć. Rejestry jego mruczanda pomasowały mnie po kichach i wprawiły w błogostan. Usnąłem. Mówicie o marihuanie? Zero porównania do kota.
Może po prostu nożem, w kuchni? Nie da rady. Wijąc się, prędzej czy później spojrzy ci w oczy i jesteś ugotowany.
W końcu wymyśliłem – dam go gołębiarzowi z pobliskiej działki. Gołębiarze nienawidzą kotów i zapierdalają je widłami. Bez sentymentów. Poradzi sobie - gołębiarz, znaczy.
Wrócił. Skurwysyn. Walił w okno łapami i wył. Gołębiarz chyba wymiękł.
*
No i co?
Nie zajebałem kota.
Kurwa, pizda ze mnie jest.
Mam przesrane.
Gadający Grzyb
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz