poniedziałek, 1 maja 2017

Kryminał tango

Konrad M. - innowator oprymowany przez państwo, które dzięki takim jak on może podbijać swe wskaźniki makroekonomiczne.

Dzisiaj małe kryminał-tango. Jak wiemy, pewną sensację medialną wywołało niedawno doniesienie, iż lider przygrywającej antyrządowym demonstracjom „KOD-Kapeli”, niejaki Konrad M., był szefem gangu handlarzy „żywym towarem”. Sprzedawał mianowicie kobiety do greckich i włoskich domów publicznych. Mechanizm był typowy – atrakcyjna oferta pracy jako hostessy reklamującej w eleganckich lokalach ekskluzywne alkohole, podpisanie „cyrografu”, czyli weksla in blanco na wypadek niepodjęcia na miejscu pracy, transport na koszt ofiary, potem zaś informacja, że „praca” polegać będzie na świadczeniu usług seksualnych. Tylko nielicznym kobietom udało się uciec – większość, bez znajomości języka, dokumentów, szantażowana podpisanymi wekslami, stawała się de facto seksualnymi niewolnicami w greckich i włoskich, z przeproszeniem, burdelach. Proceder trwał bez mała 3 lata (2004-2006), łącznie sprzedano w ten sposób ok. 100 kobiet, a gang za każdy dzień „eksploatacji” każdej z nich otrzymywał 10 euro.

Tyle skrótowego przypomnienia podstawowych faktów. A teraz zastanówmy się nad dwiema rzeczami. Po pierwsze, dlaczego media donoszą o powyższym procederze w tonie oburzenia; po drugie – co skłoniło pana Konrada M., by zaangażować się akurat w działalność Komitetu Obrony Demokracji?

Co do pierwszego - pragnę przypomnieć, że sama krynica wszelakiej mądrości jaką jest Komisja Europejska, zaleciła krajom członkowskim doliczanie do oficjalnych wskaźników PKB dochodów z działalności takiej jak prostytucja (w tym „działalność ochroniarska/sutenerska” - tak jest to ujęte w tabelkach GUS), tudzież przemyt i handel narkotykami. W opinii części ekspertów ma to stanowić wstęp do przyszłej legalizacji. Patrząc od tej strony, można potraktować Konrada M. jako pioniera, który miał po prostu pecha, bo rozpoczął biznesową aktywność, zanim jeszcze KE wpadła na swój znakomity pomysł. A dziś ten innowator jest oprymowany przez państwo, które dzięki takim jak on może podbijać swe wskaźniki makroekonomiczne. To zaś przekłada się m.in. na lepsze postrzeganie przez „rynki” i możliwość tańszego finansowania długu publicznego. Czysta hipokryzja.

Dane GUS za 2013 r. informują, że łącznie działalność nielegalna podniosła nasz wzrost PKB o 0,8 proc. (ponad 13 mld. zł.), z czego na prostytucję przypada 657 mln. zł. (0,04 proc.). Dzięki temu odnotowaliśmy zamiast 1,6 proc. wzrost 1,7 proc. PKB. Szkoda, że GUS nie podaje danych za poszczególne lata poprzednie, można by bowiem dzięki temu oszacować ile z naszego narodowego wzrostu zawdzięczamy panu Konradowi M.

W liczbach bezwzględnych wyglądałoby to w przybliżeniu następująco: ponieważ część kobiet nie rozumiejąc swej roli w narodowej gospodarce egoistycznie uciekła (powiedzmy dla ułatwienia wyliczeń, że było ich 10), to zostaje nam 90 sztuk. Firma pana Konrada funkcjonowała, dajmy na to, 2,5 roku (niestety, nie znamy dokładnych ram czasowych) – czyli ok. 912 dni. Za każdy dzień pracy otrzymywała 10 euro od greckich i włoskich kontrahentów. A więc 90 x 912 x 10 = 820 800 euro. Ponieważ kobiety były dostarczane w przeciągu dłuższego czasu, więc nie wszystkie przepracowały pełen okres, to z ostrożności podzielmy powyższe na pół – wyjdzie nam 410 400 euro. Jakby nie patrzeć, grubo ponad 1,5 mln. zł. Czy stać nas na utratę takiego eksportera?

Idąc konsekwentnie za sugestiami Brukseli należy wskazać, iż tego typu aktywność gospodarcza poprawia nasz bilans handlowy – i to zarówno w dziedzinie sutenerstwa (czerpania zysków z nierządu), jak i przemytu (bo jak rozumiem, do tej kategorii zalicza się również przemyt ludzi). Nie od rzeczy będzie też przypomnieć, iż biznesmeni pokroju pana Konrada M. nawiązują do średniowiecznej jeszcze tradycji, kiedy to słowiańszczyzna była dostawcą niewolników do różnych zakątków ówczesnego świata (w tym południa Europy), a największy regionalny targ niewolników funkcjonował w Pradze.

Jeśli chodzi o drugi aspekt, czyli polityczne zaangażowanie pana Konrada – wszak to właśnie rząd PO po raz pierwszy doliczył do oficjalnego PKB dochody z branży reprezentowanej przez lidera „KOD-Kapeli”, natomiast pani Agnieszka Holland oznajmiła, iż KOD walczy o to, „żeby było tak jak było”. Naturalne więc, że Konrad M. liczył zapewne, iż przyszły rząd sformowany przez obecną opozycję spojrzy na jego biznes łaskawszym okiem – tym bardziej, że według danych Eurostatu Polska znajduje się (procentowo) na piątym miejscu w Europie jeśli chodzi o wydatki na prostytucję – w 2015 r. wyniosły one 7,2 mld. euro (3 proc. wydatków konsumpcyjnych), co oznacza wzrost o 3,2 proc. rok do roku. Przed nami są tylko Francja, Irlandia, Czechy i Luksemburg. W tym sektorze gospodarki należymy więc do ścisłej europejskiej czołówki i cechujemy się sporą dynamiką wzrostu.

Czy w świetle powyższego może więc dziwić, że charakterystyczny dla KOD-u prounijny entuzjazm przyciągnął również pana Konrada? W takiej europejskiej atmosferze mógł się wszak poczuć wyjątkowo swojsko – czyli jak w zamtuzie.


Gadający Grzyb


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Zapraszam na „Pod-Grzybki” ------->http://warszawskagazeta.pl/felietony/gadajacy-grzyb/item/4757-pod-grzybki


Artykuł opublikowany w tygodniku „Gazeta Finansowa” nr 17-18 (28.04-11.05.2017)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz