niedziela, 23 września 2018

(Bez)sens dialogizmu

Ks. prof. Waldemar Chrostowski: „Odbywa się dialog chrześcijan, dokładniej katolików, z wyznawcami judaizmu o wszystkim, tylko nie Jezusie Chrystusie”.

I. Ideologia „dialogizmu”

Pozwolę sobie dziś kontynuować temat z poprzedniego tygodnia, wywołany nad wyraz niefortunną wypowiedzią łódzkiego metropolity, abp. Grzegorza Rysia, który przy okazji obchodów rocznicy likwidacji łódzkiego getta stwierdził, iż zagłada była dziełem ludzi „wychowanych na chrześcijańskich nabożeństwach”, dodając w innym miejscu, że paradoksalnie, dialog chrześcijańsko-żydowski mógłby nie zaistnieć bez tragedii holokaustu. I właśnie tej swoistej ideologii „dialogizmu” warto przyjrzeć się bliżej, a przede wszystkim zadać fundamentalne pytanie: jaki jest sens i cel owego dialogowania. Teoretycznie, z katolickiego punktu widzenia prowadzenie rozmów z przedstawicielami innej religii winno służyć ich nawróceniu i włączeniu, bądź (w przypadku heretyków i schizmatyków) przywróceniu na łono Kościoła. Wszak misyjność nieodmiennie wpisana jest w istotę katolicyzmu i stanowi trzon jego ziemskiego posłannictwa od czasów ewangelicznych. Natomiast takie funkcje dialogu, jak poznanie stanowiska drugiej strony, zrozumienie dlaczego myśli i postępuje w określony sposób czy przeprosiny za jakieś wyrządzone w przeszłości krzywdy mogą być jedynie etapami pośrednimi, służącymi sformułowanemu powyżej celowi nadrzędnemu. Jeżeli traktujemy poważnie zasadę, że „poza Kościołem nie ma zbawienia” (przypomnianą w 2000r. w dokumencie „Dominus Iesus”) i że to Kościół Katolicki jest jedynym i pełnym depozytariuszem prawdy objawionej – to dążenie do zbawienia innowierców winno być tego logiczną konsekwencją i stanowić naczelną zasadę ekumenizmu.

Warto w tym miejscu przypomnieć przedsoborową, wielkopiątkową modlitwę za „wiarołomnych Żydów” („perfidis Judaeis”), by Bóg zdjął zasłonę z ich serc, „aby i oni poznali Jezusa Chrystusa, Pana naszego”. Owa modlitwa nie była bynajmniej przejawem dzikiego antysemityzmu, jak obecnie się ją przedstawia, lecz właśnie przejawem troski o zbawienie naszych „starszych braci”. Tymczasem, można odnieść wrażenie, że wielu „dialogistów” ów podstawowy cel dawno straciło z oczu – w ich ujęciu dialog staje się bytem samoistnym, wartością samą w sobie i nader często zmienia się w dziwaczny spektakl dopieszczania, połączony z niekończącą się ekspiacją za prawdziwe i urojone winy. Całkiem niedawno mogliśmy obserwować istny festiwal takiego podejścia przy okazji obchodów 500-lecia Reformacji, przypominający momentami wręcz radosną fetę na cześć Lutra i jego następców. Nic więc dziwnego, że deklaracja „Dominus Iesus” (wydana przez Kongregację Nauki Wiary pod przewodnictwem kard. Josefa Ratzingera, późniejszego papieża Benedykta XVI) spotkała się z falą krytyki płynącej ze środowisk „zawodowych dialogistów”. Na zakończenie tego wątku trzeba dodać, iż deklaracja była bezpośrednią reakcją na szerzące się w łonie Kościoła poglądy relatywizujące chrześcijańskie Objawienie (m.in. pod wpływem religii Dalekiego Wschodu) i sugerujące, że zbawienie można osiągnąć również innymi drogami.


II. Moc przedsoborowego Kościoła

Powyższe odnosi się również w całej rozciągłości do dialogu katolicko-żydowskiego. Można by tu zadać prowokacyjne pytanie: jakie są konkretne efekty dotychczasowego dialogizmu? Ilu Żydów dzięki niemu się nawróciło? Z góry uprzedzam – czczej gadaniny o wzajemnym „poznawaniu się” i „ubogacaniu” nie kupuję. Nieco złośliwie można powiedzieć, że z Żydami „znamy się” od ponad dwóch tysięcy lat, a i ubogacamy ich również, czasem nawet w dosłownym znaczeniu – i do tego żaden specjalny „dialog” nie był potrzebny. Przed Soborem Watykańskim II nikt podobnymi wymysłami nie zawracał sobie głowy, sami Żydzi zresztą również jakoś z dialogowaniem się nie napraszali. Mimo to, właśnie wtedy zdarzały się przypadki spektakularnych nawróceń. Dość przypomnieć syna żydowskich emigrantów z Polski, Arona Lustigera, który jako Jean-Marie Lustiger przyjął w 1940 r. wraz z siostrą chrzest, a po wojnie został księdzem, później zaś arcybiskupem Paryża i kardynałem. Inny przykład, to Edyta Stein (późniejsza św. Teresa Benedykta od Krzyża) – pochodząca z Wrocławia Żydówka, która wpierw zadeklarowała się jako ateistka, by następnie – już jako ceniony filozof i humanistka – przyjąć chrzest. Ona również nie potrzebowała żadnego „dialogizmu”, by: 1) nawrócić się; 2) wstąpić do zakonu karmelitanek bosych; 3) ponieść męczeńską śmierć; 4) zostać świętą Kościoła Katolickiego i patronką Europy. Wszystko to odbyło się bez różnych „dni judaizmu” w Kościele, tudzież innych „dialogicznych” operetek, nie natrafiła również na swej drodze na ówczesny odpowiednik księdza Lemańskiego. Przeczytała za to „Życie św. Teresy z Avilli” - i ta lektura doprowadziła do jej duchowego przełomu. Zadajmy retoryczne pytanie: czy obecni „dialogiści” podsuwają swym żydowskim rozmówcom żywoty świętych?

Nie sposób w tym miejscu nie zapytać, czy tamten, bardziej zasadniczy i jednoznaczny Kościół, nie miał większej mocy przyciągania i nawracania, niż ten dzisiejszy – coraz bardziej rozmyty doktrynalnie, podmywany wewnętrzną, pełzającą protestantyzacją, łagodzący kanty, poszukujący „ducha czasu” zamiast owego ducha kształtować, dbający głównie o to, by kogoś nie urazić, zamiast głosić prawdę choćby i przeciw całemu światu. Może to jednak z tamtego Kościoła należy brać przykład - również w kwestii podejścia do Żydów? No i jeszcze jedno – czy Edyta Stein jadąca na śmierć do Auschwitz pomstowała na sprawców holokaustu, jakoby „wychowanych na chrześcijańskich nabożeństwach”? Nie, powiedziała tylko do swojej siostry: „Chodź, idziemy cierpieć za swój lud”.


III. Jałowy dialog

Nawiasem mówiąc, kanonizacja Edyty Stein wywołała liczne protesty środowisk żydowskich, które najwyraźniej rozzuchwalone „dialogiem” opartym na jednostronnych ustępstwach strony kościelnej uroiły sobie, że mogą decydować o tym kogo papieżowi wolno wynosić na ołtarze. I tutaj jak w soczewce skupia się nastawienie strony żydowskiej do dialogu – traktują go w sposób skrajnie roszczeniowy i użytkowy. Znakomicie ujął to ks. prof. Waldemar Chrostowski, przez długie lata zaangażowany w rozmowy z wyznawcami judaizmu: „Katolicy zaangażowali się w dialog z żydami, ze względów na żydów. A żydzi nam to odwzajemniają, ze względu na siebie”. W wywiadzie dla „Naszego Dziennika” puentował gorzko: „My pytamy, co jest dobre oraz szukamy obiektywnego dobra i zasad (...) Natomiast Żydzi pytają, co jest dobre dla Żydów”. I dalej: „Dialog, który często w gruncie rzeczy był pozorowany, miał być politycznie poprawny. A więc dotychczas taki był, ale kiedy ta poprawność doszła do ściany, czego zresztą należało się spodziewać, okazało się, że owoców tego dialogu nie ma”. Dotyczy to również kwestii holokaustu, albowiem: „Także w odpowiedzi na pytanie, co jest prawdziwe, interesuje ich to, co jest prawdziwe dla Żydów, a więc co wybrać z tego, co się wydarzyło, by interpretacja historii i teraźniejszości oraz wizja przyszłości były korzystne z perspektywy żydowskiej”.

Niestety, taką optykę przejmują również uczestnicy dialogu ze strony kościelnej, czego dobitnym przykładem są słowa abp. Rysia. Innym wątkiem jest sprawa zarzutów formułowanych wobec Kościoła, który rzekomo miał zrobić za mało dla ratowania Żydów, milczeć lub zgoła kolaborować z Hitlerem. I tu wrócę jeszcze do przykładu Edyty Stein. Otóż nie cały Kościół „milczał”. Episkopat Holandii, gdzie siostra Teresa Benedykta od Krzyża została umieszczona w klasztorze, wydał mianowicie list pasterski w obronie Żydów. W efekcie, rozjuszeni Niemcy z zemsty wyłapali niemal wszystkich holenderskich katolików żydowskiego pochodzenia i wysłali do gazu – w tym Edytę Stein. Taki był skutek „niemilczenia”.

Wspomniany ks. prof. Chrostowski powiedział: „Odbywa się dialog chrześcijan, dokładniej katolików, z wyznawcami judaizmu o wszystkim, tylko nie Jezusie Chrystusie, tylko nie o sprawach religijnych i teologicznych”. Czyli, mówiąc wprost – ten dialog jest jałowy. Pytanie, czy na jałowej ziemi może coś wyrosnąć, nie wymaga chyba odpowiedzi.


Gadający Grzyb


Na podobny temat:

Dialogizm i przepraszactwo


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 38 (21-27.09.2018)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz