niedziela, 5 kwietnia 2020

Konfederacja głupio się bawi

Okazuje się, że hasło „PiS-PO jedno zło” staje się powoli nieaktualne. Oto Konfederaci zdają się nam mówić, że teraz „większym złem” od Platformy jest dla nich PiS.

I. Propaństwowa opozycja

Wejście do Sejmu Konfederacji, które nastąpiło po ostatnich wyborach parlamentarnych, powitałem z nadzieją. Uważałem bowiem i nadal uważam (czemu dawałem niejednokrotnie wyraz), iż PiS potrzebuje twardego, merytorycznego recenzenta i swoistego „dyscyplinatora” z prawej strony, który od czasu do czasu potrafiłby rządzące ugrupowanie naprostować i przywrócić do pionu. W przyszłości zaś, być może, przy odpowiednim układzie politycznych wiatrów, ów recenzent mógłby się stać koalicjantem – nader pożądanym, wzmacniającym ideową, narodową flankę w obozie prawicy. Ten ozdrowieńczy „efekt Konfederacji” dało się zresztą zauważyć już wcześniej, kiedy współtworzące to ugrupowanie środowiska pozostawały jeszcze poza parlamentem. To w znacznej mierze pod ich wpływem PiS zdecydował się nieco utwardzić swą linię wobec Ukrainy – szczególnie w kwestii wołyńskiego ludobójstwa i polityki historycznej. Inny przykład, to korekta relacji Polska – środowiska żydowskie i Izrael, do pewnego momentu charakteryzujących się skrajną naiwnością i ustępliwością strony polskiej. To, że wreszcie PiS przestał udawać, że „pada deszcz” zostało w jakiejś mierze wymuszone podnoszeniem tych kwestii przez pozaparlamentarną prawicę potrafiącą skutecznie oddziaływać na część patriotycznej opinii publicznej. Najbardziej spektakularnym sukcesem obecnych Konfederatów było skuteczne nagłośnienie „ustawy 447” - sprawy dla obozu rządzącego skrajnie niewygodnej, głównie z powodu bliskich relacji z naszym obecnym „wielkim bratem” zza oceanu. Na początku PiS próbowało rzecz całą zamilczeć, a potem głupio bagatelizować – i dopiero pod wpływem konsekwentnych nacisków z prawej strony zdobyło się chcąc nie chcąc (bądźmy szczerzy – bardziej nie chcąc, niż chcąc) na stanowcze oświadczenia odrzucające bandyckie uroszczenia „holocaust industry”.

Oczywiście, te wymuszone korekty podyktowane były głównie troską o zachowanie monopolu politycznego na prawicy i obawą przed odpływem bardziej radykalnej części elektoratu. Niemniej, sam fakt, iż taka obawa w PiS się pojawiła, zmuszając partię do pewnych modyfikacji linii politycznej, świadczy o pozytywnym potencjale Konfederacji i sympatyzujących z nią środowisk. Ukoronowaniem tej drogi było przekroczenie przez Konfederację w ostatnich wyborach parlamentarnych progu wyborczego i wprowadzenie do Sejmu swych przedstawicieli. Wydawało się, że teraz, mając do dyspozycji nowe narzędzia, Konfederaci jeszcze skuteczniej będą pełnili swą rolę, recenzując poczynania rządu z prawicowych i zarazem propaństwowych pozycji, budując zarazem swój kapitał zaufania wśród patriotycznych wyborców.


II. Rachunki krzywd

Ostatnio jednak coś zaczęło się wyraźnie psuć – i to w najgorszym możliwym momencie, czyli w obliczu epidemii koronawirusa. Początki były wprawdzie obiecujące – kandydujący na urząd prezydenta Krzysztof Bosak zaoferował do pomocy swych wolontariuszy. Jednak to, co wydarzyło się przy okazji awantury o możliwość zdalnego odbywania posiedzeń Sejmu, kiedy to Konfederacja zaczęła mówić jednym głosem z „totalną opozycją” z Koalicji Obywatelskiej, jest bardziej niż niepokojące. Nie był to zresztą pierwszy sygnał tego typu – podobne głosy z szeregów Konfederatów dawały się słyszeć już podczas procedowania spec-ustawy mającej dać rządowi narzędzia do walki z epidemią. Wówczas również z ich strony dały się słyszeć insynuacje, iż nadzwyczajne rozwiązania mają służyć PiS-owi jedynie do umocnienia władzy, co wypisz-wymaluj przypominało histerię „totalnych” i wspierających ich ośrodków medialnych.

Zagadką pozostaje, co skłoniło „Konfę” do tej wolty. Partykularne, partyjne kalkulacje, by za wszelką cenę się wyróżnić? Jakieś antypisowskie resentymenty? Tak, wiem – są na prawicy „rachunki krzywd”. Dla PiS-u i zbliżonych do niego mediów przez całe lata dogmatem była niesławna „doktryna Lipińskiego” dająca się streścić słowami: „poza PiS-em nie ma życia na prawicy”. W myśl tej doktryny, zakładającej iż PiS (względnie szerzej – Zjednoczona Prawica) ma wypełniać całą przestrzeń polityczną po prawej stronie, jedną z głównych trosk przywództwa tej partii było to, by na prawicy nie narodziła się żadna inna siła polityczna. Stąd też brał się wrogi stosunek do narodowców, których działaczy usiłowano zohydzić w oczach opinii publicznej imputując im „agenturalność” na rzecz Rosji, zaś dla zwolenników opcji narodowej rezerwując miano „pożytecznych idiotów” i „ruskich onuc”. Przypomnijmy, że jeszcze całkiem niedawno aby zostać rzeczoną „onucą” wystarczyło nie wykazywać dostatecznego entuzjazmu wobec Ukrainy czy zbyt głośno przypominać o kresowym ludobójstwie Polaków. Te nieprzytomne wrzaski miały jeszcze jeden destrukcyjny efekt – rzucane na oślep inwektywy kompletnie zdewaluowały ciężar oskarżenia o agenturalność, które jest dziś obiektem podobnych kpin, jak zarzut „antysemityzmu” w wydaniu „Wyborczej”.

Środowiska obecnej Konfederacji odpowiedziały na to równie kretyńskim zawołaniem „PiS-PO jedno zło”, które dla każdego przytomnego obserwatora mogło świadczyć tylko o oderwaniu od rzeczywistości. Mówiąc obrazowo – radykałowie tym sloganem odjechali tak daleko, że z ich perspektywy zaczęły się zacierać jakiekolwiek różnice między pozostałymi uczestnikami sceny politycznej.


III. „Konfederacja Obywatelska”?

Po niedawnych wydarzeniach w Sejmie okazuje się jednak, że hasło „PiS-PO jedno zło” staje się powoli nieaktualne. Oto Konfederaci zdają się nam mówić, że teraz „większym złem” od Platformy jest dla nich PiS. Nie wiem, może porobili jakieś badania z których wyszło, że dla ich elektoratu, zwłaszcza tego najmłodszego, dopiero wkraczającego w dorosłość, czasy rządów PO-PSL to już prehistoria, dlatego należy skoncentrować się na dowalaniu obecnej władzy, jaka by ona nie była? To dla mnie jedyne wyjaśnienie zawierające w sobie ziarno elementarnego racjonalizmu. Każde inne wytłumaczenie trąci bowiem pustym awanturnictwem godnym jakichś „kuców” czy innej „gimbazy”, a nie poważnych, odpowiedzialnych polityków. Jeżeli wrzuca się do internetu „firmowy”, oznaczony logo ugrupowania mem w którym zestawia się Kaczyńskiego z Czarzastym opatrując komentarzem o „małym pakcie Ribbentrop-Mołotow”, to człowiek zaczyna sobie pluć w brodę, że o takiej gówniarzerii napisał kiedykolwiek ciepłe słowo.

To wszystko w normalnych okolicznościach można by zbyć wzruszeniem ramion. Niestety, okoliczności nie są normalne – są tak nadzwyczajne, jak tylko to możliwe w warunkach pokoju. Większym kryzysem niż obecnie mogłaby być jedynie wojna. Kraj praktycznie stoi, grozi nam krach gospodarczy większy niż ten po 2008 r., ludzie siedzą w domach, cały aparat państwa nastawiony jest na zwalczanie epidemii – a ci ścigają się z Platformą, kto będzie bardziej „totalną” opozycją. Bo to jest „totalniactwo” w najgorszym możliwym wydaniu, uprawiane pod płaszczykiem sklerotycznego proceduralizmu, czy o zdalnych posiedzeniach Sejmu można zdecydować również zdalnie, czy na sali plenarnej... Nawet razemowsko-czarzaste lewactwo z PSL-em zachowały się w tej sytuacji bardziej konstruktywnie i odpowiedzialnie. Dlatego nie dziwi decyzja prof. Jacka Bartyzela, który ogłosił, iż w obliczu uprawianego przez Konfederację „demoliberalnego partyjniactwa” postanowił wycofać swe poparcie dla kandydatury Krzysztofa Bosaka.

Przy tym wszystkim, „Konfa” zdaje się kompletnie nie dostrzegać, jak na swej „totalności” wyszła i wychodzi Koalicja Obywatelska, konsekwentnie tracąca poparcie przez swą antypaństwową postawę. Zaślepiona doraźnymi gierkami dobrowolnie abdykuje z dotychczasowej roli merytorycznego recenzenta na rzecz tępego, małostkowego politycznego zacietrzewienia. Tyle, że to, co KO będzie kosztować co najwyżej kilka punktów wyborczych, dla nieokrzepłego wciąż ugrupowania, jakim jest Konfederacja, może skończyć się anihilacją. Aż chce się zacytować klasyka – nie idźcie tą drogą! Źle się bawicie, panowie. Źle, a nade wszystko – potwornie głupio.


Gadający Grzyb


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 14 (03-09.04.2020)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz