sobota, 8 czerwca 2013

Zrobieni w abonament

…a właściwie w iluzję jego niepłacenia: 2,5 miliona osób zostało objętych procedurą windykacyjną za zaległości w uiszczaniu abonamentu RTV.

I. Dwa i pół miliona dłużników

Jakiś czas temu za sprawą senatorów PiS Henryka Ciocha i Grzegorza Biereckiego dowiedzieliśmy się, że w Polsce ok. 2,5 miliona osób zostało objętych procedurą windykacyjną za niepłacenie abonamentu RTV. Abstrahując od zasadności tego para-podatku „od telewizora” i kwestii modelu finansowania mediów państwowych (bo nie publicznych przecież), należy zwrócić uwagę, że obciążeni zaległościami są w dużej mierze (ok. 30%) ludzie starsi, często już w wieku emerytalnym, którzy obowiązek uiszczania abonamentu odziedziczyli w spadku po poprzedniej komunie, obecnie bowiem mało kto kłopocze się zgłaszaniem posiadanych odbiorników. I właśnie m.in. w stosunku do nich podejmowane są teraz czynności egzekucyjne za zaległości.

Wyobraźmy sobie tych emerytów i rencistów, do których nagle przychodzi urzędowa powiastka z groźnymi pieczęciami, która informuje ich, że wiszą ukochanej telewizorni jakieś 1400 – 1800 złotych. I mają to zwrócić wraz z karnymi odsetkami oraz kosztami postępowania. Przypominam, są to ludzie dysponujący np. tysiącem złotych miesięcznie, czyli balansujący na granicy biologicznego przetrwania. To samo tyczy się chociażby bezrobotnych. Zawału można dostać – może zresztą właśnie o to chodzi i mamy do czynienia z kolejnym elementem Programu Pełzającej Eutanazji uskutecznianej wobec bezproduktywnych „darmozjadów”? Big Cyc śpiewał kiedyś: „Państwo żywi i ubiera, nie obciążaj go – umieraj”. Tak, to by się nawet zgadzało.

II. Oślizgłe obiecanki

Skąd się wzięły owe zaległości? Ludzie sami z siebie powzięli nagle na masową skalę decyzję o bojkocie zobowiązań wobec reżimowych szczekaczek? No przecież, że nie. A już na pewno nie emeryci, którzy – wnioskując z obserwacji – na ogół starają się być z opłatami w porządku, nawet jeśli oznacza to przetrwanie do kolejnej emerytury o cienkiej herbatce i suchym chlebie. Swój początek obecna fala zadłużenia bierze w jednej, jedynej ale wszechstronnie nagłośnionej przez reżimowe mediodajnie wypowiedzi premiera Donalda Tuska sprzed pięciu lat (2008 r.). Premier rządu RP wypowiedział wówczas następujące słowa:

„Abonament jest archaicznym sposobem finansowania mediów publicznych, haraczem ściąganym z ludzi. Dlatego rząd będzie zabiegał o poparcie do jego zniesienia.”

Zwróćmy uwagę na perfidię cytowanych zdań. Czy premier tam powiedział, że abonamentu nie trzeba płacić? Ależ skąd. Formalnie rzecz biorąc, Tusk podzielił się jedynie swą opinią, że abonament jest „archaiczny”, oraz że jest „haraczem”. A do tego zapowiedział, że „rząd będzie zabiegał o poparcie do jego zniesienia”. Czyli, mieliśmy do czynienia z typową dla Ober-Matoła oślizgłą formułką, skonstruowaną tak, by nabić sobie sondażowe słupki popularności do niczego się nie zobowiązując. Cóż to bowiem oznacza, że „rząd będzie zabiegał o poparcie”? Literalnie nic.

Ludzie jednak zrozumieli to zupełnie inaczej, o czym świadczy nagłe załamanie się wpływów z abonamentu. Tak się bowiem składa, że większość obywateli nie jest szkolona w socjotechnice i pijarowskich sztuczkach, co sprawia, że wobec takich zagrywek, jak ta opisana powyżej, są rozpaczliwie bezbronni. Nie mają również pojęcia o trybie podejmowania decyzji i procedurze legislacyjnej. Do nich dotarł komunikat, że oto dobry premier zniósł abonament, by ulżyć ich doli - a nie, że jeden z najwyższych dostojników państwowych ot tak sobie tylko zażartował, by zrobić sobie popularkę.

III. Do żywego mięsa

Jakiś czas temu miałem okazję naocznie przekonać się o konsekwencjach niby-obiecanki premiera i konkretnym ludzkim wymiarze tego windykacyjnego nieszczęścia, które dotknęło dwa i pół miliona Polaków. Oto podczas wizyty na poczcie byłem świadkiem, jak do sąsiedniego okienka podeszła roztrzęsiona młoda kobieta z jakimiś świstkami w garści i dosłownie ze łzami w oczach, łamiącym się głosem zaczęła klarować urzędniczce, co następuje:

Do jej ojca przyszło zawiadomienie z rodzaju tych o których mówili senatorowie Cioch i Bierecki. (Nie pamiętam dokładnej kwoty, ale było to grubo ponad tysiąc złotych.) Ojciec od dawna nie wstaje z łóżka, jest po trzech wylewach, ma orzeczoną stuprocentową niezdolność do pracy i utrzymuje się z jakiejś skromnej renciny. Przecież wszyscy słyszeli, że abonamentu nie trzeba już płacić. Sam pan premier mówił tak kilka lat temu w telewizji! Dlaczego więc teraz przyszło do niego wezwanie do zapłaty? Skąd mamy wziąć nagle takie pieniądze?

Teraz, drodzy państwo, pomnóżmy sobie tę sytuację razy 750 tysięcy, tyle bowiem wynosi ów 30-procentowy odsetek emerytów i rencistów z ogólnej liczby dwóch i pół miliona osób z zaległościami w płaceniu abonamentu RTV. Przyznam się ze wstydem, że w pierwszej chwili poczułem coś w rodzaju złośliwej satysfakcji – „uwierzyliście ryżemu miglancowi, to teraz macie, głupole”. Po jakimś czasie jednak naszła mnie refleksja, której przed momentem dałem wyraz – o tej dziecięcej wręcz bezbronności ludzi wobec pijarowskiej ściemy uprawianej na zmasowaną skalę, z użyciem wszelkich środków rażenia pozostających na wyposażeniu zaprzedanych Dyktaturze Matołów mediodajni.

Tak sobie myślę, że gdyby jakimś trafem Tuskowi i jego kamaryli udało się uniknąć odpowiedzialności za wszystkie przekręty, zdrady, zaprzaństwa i zbrodnie jakich się dopuścili, ze Smoleńskiem na czele; gdyby, powiadam, jakimś cudem się z tego wywinęli, to już za samo cyniczne robienie sobie jaj z ludzkiej naiwności dla chwilowego poklasku i sondażowych notowań, za wpędzenie siedmiuset pięćdziesięciu tysięcy starszych i schorowanych ludzi w niezawinione długi – tłukłbym tę zgraję bykowcem do siódmej krwi, do żywego mięsa, aż zdechliby po kolei z czerwoną pianą na ustach.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz