Na ośmioro ekspertów pięciu reprezentuje interesy lobby finansowego, zaś tylko troje opowiada się po stronie klientów banków.
Być może pamiętają Państwo mój niedawny felieton „Polscy nomadzi” w którym polemizowałem z artykułem Sławomira Horbaczewskiego z „Rzeczpospolitej” pt. „Mieszkanie nie musi być własne”. Przypomnę pokrótce, że autor krytykował w nim pomysł przewalutowania kredytów frankowych, postulując zamiast tego powołanie „bankowych funduszy mieszkaniowych” na zasadzie mieszkań pod wynajem, generalnie zaś zżymał się na nadmierne jego zdaniem przywiązanie Polaków do posiadania własnych nieruchomości. Wspominam o tym dlatego, że okazuje się (jakoś wcześniej nie byłem tego świadom), iż pan Horbaczewski jest członkiem zespołu eksperckiego przy Kancelarii Prezydenta RP zajmującego się przygotowaniem tzw. „ustawy frankowej”. Uprzednio związany był m.in. z branżą bankową, zaś kilka dni temu stał się sprawcą medialnego zamieszania oświadczając, że rozważana jest możliwość wycofania się z przewalutowania tzw. kredytów frankowych – miast tego, kredytobiorca w zamian za zrzeczenie się własności nieruchomości miałby anulowaną niespłaconą część kredytu i pozostawałby w lokalu jako najemca, wspomniano też o ewentualnym rozliczeniu nadpłaconych spreadów. Innymi słowy – frankowiczu, wprawdzie to co już spłaciłeś poszło w błoto, ale za to będziesz zamiast raty płacił bankowi czynsz i mieszkanie nigdy już nie będzie twoje. Na otarcie łez może coś pomyślimy w związku z bandyckimi spreadami... a może nie. Czyli pan Horbaczewski powtórzył „program” zarysowany w przywołanym artykule z „Rzeczpospolitej”.
Na szczęście, szybko okazało się, że jest to indywidualny wyskok pana eksperta, co nie zmienia faktu, że sprzyjające bankom a niechętne PiS-owi media nie omieszkały zrobić wokół tego afery spod znaku „PiS wycofuje się z obietnic wyborczych”. Warto jednak przy tej okazji rzucić okiem na ów zespół ekspercki. W jego skład (prócz trójki etatowych pracowników Kancelarii) wchodzą: dr hab. Marcin Dyl (prezes izby gospodarczej reprezentującej towarzystwa inwestycyjne - IZFiA), doc. dr Marek Grzybowski (były członek rady nadzorczej BPH), Sławomir Horbaczewski (już wiadomo), dr hab. Zbigniew Krysiak (człowiek banków, m.in. były przewodniczący Komitetu ds. Finansowania Nieruchomości przy ZBP, czyli „nadzorca” toksycznych produktów walutowych), dr hab. Jarosław Mielcarek (przy okazji „wyskoku” Horbaczewskiego troskał się w mediach jak by tu rozłożyć bankom „obciążenia” w związku z przekształceniem kredytów), prof. dr hab. Witold Modzelewski, dr hab. Anna Szelągowska oraz dr Marek Dietl. Podsumowując, na ośmioro ekspertów pięciu reprezentuje interesy lobby finansowego, zaś tylko troje – Witold Modzelewski, Anna Szelągowska i jak mniemam Marek Dietl z Instytutu Jagiellońskiego, opowiada się po stronie klientów banków. Co więcej, w zespole brak jakiegokolwiek reprezentanta środowisk frankowiczów.
W tej sytuacji trudno się dziwić, że ustawa rodzi się w bólach. Bankowe lobby ewidentnie gra na zwłokę, sabotując prace, mnożąc apokaliptyczne wizje o rzekomych „stratach” sektora, mając za sobą jako sojuszników Komisję Nadzoru Finansowego, Związek Banków Polskich, prezesa NBP i tabun mediów widzących swój interes w tym, by z jednej strony hojnemu reklamodawcy jakim są banki nie stała się krzywda, z drugiej zaś – by PiS i prezydent Duda spektakularnie się na sprawie frankowiczów wyłożyli. Akcję Horbaczewskiego odczytuję właśnie jako takiego medialnego „szczura” i dywersję na rzecz banków. Zresztą, na zdrowy rozum – jak ma powstać ustawa rozwiązująca problem toksycznych produktów spekulacyjnych zwanych „kredytami”, skoro większość doradców stanowią ludzie żywotnie zainteresowani w tym, by wszystko zostało po staremu? No i kto dopuścił do takiej nadreprezentacji jednej strony sporu?
A tymczasem frankowicze przystępują do kontrnatarcia i zniecierpliwieni kunktatorstwem oraz podatnością pałacu prezydenckiego na bankowe szantaże, złożyli poprzez klub Kukiz'15 własny projekt – o wiele bardziej restrykcyjny, niż tak oprotestowany przez KNF projekt prezydencki. Zakłada on delegalizację kredytów frankowych i przewalutowanie po kursie z dnia zawarcia umowy. Do tego powiało optymizmem z sali sądowej: oto Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieście powołując się na rejestr klauzul niedozwolonych unieważnił część umowy zawartej przez kredytobiorcę z mBankiem. Jak donosi na swoim blogu Zbigniew Kuźmiuk: „klauzula waloryzacyjna w kredycie frankowym pozwalająca przeliczać zaciągnięty kredyt na złote oraz w drugą stronę od początku była nieważna” i dalej: „kredyt wypłacony w złotych nie mógł być przeliczany na franki szwajcarskie i tak samo nieważne są przeliczenia wg aktualnego kursu franka miesięcznych rat”. Konsekwencją tego orzeczenia jest w praktyce przewalutowanie kredytu na złotówki – i to przy korzystniejszych dla klienta stawkach LIBOR! MBank z pewnością się odwoła, ale warto zauważyć, że Kancelaria Prezydenta o ile faktycznie chce rzecz całą sprawiedliwie załatwić, dostała właśnie do ręki solidny argument. Czy zechce z niego skorzystać?
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Na podobny temat:
Zapraszam na „Pod-Grzybki” ------->http://warszawskagazeta.pl/felietony/gadajacy-grzyb/item/3825-pod-grzybki
Artykuł opublikowany w tygodniku „Gazeta Finansowa” nr 20 (13-19.05.2016)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz