piątek, 21 lutego 2020

Historyczny rynek pamięci

By trwale podnieść znaczenie naszych historycznych akcji na światowym rynku pamięci (bo to jest dziś rynek, dyskontowany na różne sposoby) należy wypracować spójną doktrynę i rozpowszechnić ją na globalną skalę.

I. Giełda narracji

Jak wykazała niedawna chryja rozpoczęta antypolskimi filipikami Putina i zwieńczona sporem o udział i prawo głosu dla prezydenta Andrzeja Dudy podczas Światowego Forum Holocaustu, nasze akcje na światowej giełdzie polityk i narracji historycznych wciąż stoją słabo. Owszem, jest nieco lepiej niż przed 2015 rokiem, ale wciąż wysoce niezadowalająco – tym bardziej, że nawet obecna władza przeplata zrywy „wstawania z kolan” sromotnymi rejteradami, czego symbolem pozostanie upokarzające wycofanie się z nowelizacji ustawy o IPN. Rejterada ta została chwilowo osłodzona wspólną deklaracją historyczną premierów Morawieckiego i Netanjahu, negocjowaną pod troskliwym okiem Mossadu w jego wiedeńskiej placówce – ale tylko po to, by już kilka miesięcy później zostać spektakularnie wysadzona przez „Bibi” Netanjahu w powietrze podczas niesławnego „szczytu bliskowschodniego” za sprawą wypowiedzi izraelskiego premiera insynuującej nasz współudział w holocauście. I tak ta ciuciubabka trwa od lat: gdzieś tam pojawia się określenie „polskie obozy śmierci”, nasza ambasada protestuje i prostuje (chociaż tyle, bo wcześniej polska dyplomacja przeżarta wychowankami „korporacji Geremka” nie była w stanie zdobyć się nawet na takie, symboliczne reakcje), by zaraz szkalująca Polskę fraza pojawiła się w innym miejscu – i cała zabawa zaczyna się od nowa. Tyle dobrego, że polskie placówki dyplomatyczne przestały przynajmniej urządzać seanse samobiczowania w rodzaju pokazów „Pokłosia”, w czym celował m.in. Ryszard Schnepf za swej ambasadorskiej kadencji w USA.

Symbolem naszej pozycji jest wspomniane Światowe Forum Holocaustu organizowane przez żydowsko-rosyjskiego oligarchę Wiaczesława Mosze Kantora, szefa Europejskiego Kongresu Żydowskiego (i członka władz szeregu innych organizacji żydowskich), który przekształcił tę instytucję w narzędzie rosyjskiej polityki zagranicznej. Impreza odbędzie się w 75. rocznicę wyzwolenia Auschwitz i ewidentnie została skrojona pod kątem obecności Putina, który najprawdopodobniej w swym przemówieniu zgłosi akces do izraelsko-niemieckiej polityki historycznej. Jej osią jest akcentowanie polskiej „współodpowiedzialności” za holocaust - tym bardziej godnej potępienia, że wg tej narracji Polska do tej pory ze swego rzekomego współsprawstwa się „nie rozliczyła” (w przeciwieństwie do Niemiec, których „rozliczenie” uznano za modelowe, w związku z czym mogą dziś z powodzeniem w oczach świata uchodzić za „moralne imperium” i zbijać na tym swój polityczny kapitał w ramach budowania tzw. soft power). Wianem wniesionym aportem przez Putina do tej polityki będzie dodatkowy element – obarczenie Polski współwiną za rozpętanie II wojny światowej, co jak można mniemać, zostanie ciepło przyjęte przez pozostałych uczestników wydarzenia.

Wszyscy mają na tym swój interes do ugrania – Izrael i środowiska żydowskie chcą wydusić z nas odszkodowania za mienie bezdziedziczne, Niemcy pragną podzielić się winą za zbrodnie, Rosja przykryć rosnącą świadomość paktu Ribbentrop-Mołotow i swojego sojuszu z Hitlerem przed czerwcem 1941 r., natomiast alianci zachodni - wyprzeć własne tchórzostwo, politykę appeasementu i układ z Monachium (czego nie omieszkał wytknąć Putin w swych niedawnych wystąpieniach, co było jednoznacznym przesłaniem - „siedźcie cicho, bo też macie swoje za uszami”), kolaborację (casus Francji) oraz celową obojętność wobec zagłady Żydów, no i wreszcie – zdradę polskiego sojusznika, którego wcześniej z absolutnym cynizmem wystawili Hitlerowi na pożarcie swymi kłamliwymi „gwarancjami”.

Nic więc dziwnego, że dla polskiego prezydenta przewidziano rolę biernego obserwatora bez prawa zabrania głosu. Zbyt wiele jest tu do zyskania, by dopuszczać jakikolwiek dysonans w jednolitym przekazie, jaki ma popłynąć w świat.


II. Polska odpowiedź

Polska odpowiedź, póki co, może mieć wymiar jedynie lokalny, z pewnością zaś nie tak słyszalny, jak jerozolimska hucpa. Pocieszające, że PiS wreszcie zdaje się otrząsać z bezkrytycznego filosemityzmu, który do pewnego momentu kazał jego elitom prowadzić utopijną politykę zakładającą dobrą wolę strony izraelsko-żydowskiej i traktować oczernianie Polski jako „nieporozumienia”, które da się „wyjaśnić” poprzez intensyfikację „dialogu” - byle tylko nie zrażać do siebie naszego „strategicznego sojusznika” jakimiś niewczesnymi krokami, bo, cytując klasyka, „to niedobra jest”. To nastawienie na szczęście zdaje się odchodzić w przeszłość, do czego walnie przyczyniły się same środowiska żydowskie, które z właściwą sobie butą potraktowały naszą spolegliwość jako oznakę słabości, dając coraz bezczelniej upust swym aroganckim uroszczeniom – tak historycznym, jak i materialnym. W tej sytuacji nie pomogłoby nawet stu Jonny Danielsów, pragnących „dobrym słowem” doprowadzić nas tam, gdzie „Bibi” do spółki z nowojorskimi Żydami chcą nas zawlec metodą poniewierania i brutalnych nacisków. Nawiasem, patrząc na zawrotną karierę Jonny Danielsa, któremu udało się obłaskawić nawet ojca Rydzyka, przyjęta przez niego metoda na „dobrego Żyda” była o wiele skuteczniejsza, a przez to bardziej niebezpieczna – i całe szczęście, że Netanjahu wraz z amerykańskim „holocaust industry” swą ostentacyjną wrzaskliwością i pogardą mimowolnie pokrzyżowali mu szyki.

W każdym razie łuski spadają z oczu, a odmowa prezydenta Dudy asystowania w festiwalu oszczerstw jest świadectwem nowego podejścia do wzajemnych relacji – wreszcie zdobywamy się na minimum asertywności, czego wcześniej próżno było szukać. Trzeba dodać, że pierwszą jaskółką było zbojkotowanie ubiegłorocznego szczytu Grupy Wyszehradzkiej w Jerozolimie przez premiera Morawieckiego po wypowiedzi min. Israela Katza o „wysysaniu antysemityzmu z mlekiem matki” przez Polaków, wskutek czego szczyt nie doszedł do skutku.

Na tym jednak nie można poprzestać. Zaplanowane na 27 stycznia polskie obchody 75. rocznicy wyzwolenia Auschwitz powinny wybrzmieć szeregiem mocnych akcentów, adekwatnych do tego, co zostanie wygłoszone w Jerozolimie. Tak się szczęśliwie składa, że Światowe Forum Holocaustu odbędzie się kilka dni wcześniej (23 stycznia), będzie więc czas by przygotować odpowiedź. Ideałem byłoby w ramach przyjętej w relacjach międzynarodowych symetrii niedopuszczenie do głosu ambasadora Izraela, ale obawiam się, że na taką demonstrację strona polska się nie odważy.

Apogeum tegorocznej batalii o historyczną pamięć powinno jednak nastąpić 14 czerwca – w 80. rocznicę pierwszego transportu Polaków do Auschwitz. To zawstydzające, że do tej pory upamiętnianie tego wydarzenia musiało odbywać się głównie siłami społecznymi (m.in. Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Rodzin Oświęcimskich), oddolnie – bez należytego wsparcia państwowego, do tego przy nader niechętnej postawie władz Muzeum Auschwitz-Birkenau. W minionych latach przy okazji obchodów media donosiły o bulwersujących utrudnieniach dotyczących odśpiewania hymnu, wnoszenia flag narodowych na drzewcach czy możliwości odprawienia Mszy Św. pod Ścianą Straceń, o czym alarmowała chociażby była więźniarka Auschwitz Barbara Wojnarowska. Za tegoroczne obchody powinny wziąć odpowiedzialność władze państwowe, a na miejscu muszą pojawić się czołowi przedstawiciele polskiego państwa z premierem i prezydentem na czele – wszystko wsparte odpowiednią kampanią medialną. To jedyna w swoim rodzaju okazja, by przypomnieć, że Auschwitz był obozem stworzonym dla Polaków i to oni byli jego pierwszymi więźniami i ofiarami. Bez takich przedsięwzięć nie przełamiemy historycznego monopolu środowisk żydowskich usiłujących zawłaszczyć to miejsce na wyłączność.


III. Potrzeba doktryny

To wszystko jednak działania reaktywne i doraźne. By trwale podnieść znaczenie naszych historycznych akcji na światowym rynku pamięci (bo to jest dziś rynek, dyskontowany na różne sposoby) należy wypracować spójną doktrynę i rozpowszechnić ją na globalną skalę. Jaka powinna to być doktryna i od czego zacząć – o tym za tydzień.


Gadający Grzyb


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 03 (17-23.01.2020)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz