„Rzeczpospolita” skończy jak „Dziennik” pod rządami Krasowskiego, a „Uważam Rze” jak „Przekrój”.
I. Prawica potrafi!
Bądźmy szczerzy – te półtora roku ukazywania się „Uważam Rze”, szczególnie w medialnej stajni Hajdarowicza, to i tak był czas wykradziony losowi. Ten czas redakcja wykorzystała najlepiej jak mogła, tworząc topowy, opiniotwórczy tygodnik, którego Obóz Beneficjentów i Utrwalaczy III RP, zgrzytając zębami, nie mógł ignorować i „unieważnić” jako marginalnego, oszołomskiego pisemko frustratów i nieudaczników, która to metoda jest dla mainstreamu bodaj ulubionym sposobem na deprecjonowanie niewygodnych inicjatyw.
Lisicki z ekipą dowiedli bowiem, że prawica potrafi stworzyć wartościowe, atrakcyjne, poczytne i pokupne medium, mogące podbić przebojem trudny, prasowy rynek, jeśli tylko nie stwarza się przed nim sztucznych barier. Co więcej, jest w stanie to zrobić bez uciekania się do kloacznej estetyki w stylu Tomasza Lisa i jego „Newsweeka”. Kto wie, czy nie jest to najbardziej wartościowa część spuścizny „URz”, która nie raz jeszcze zaprocentuje w przyszłości – jak każde przełamanie fałszywego stereotypu. To „odczarowanie” mitu prawicowego nieudacznictwa może otworzyć perspektywy przed kolejnymi przedsięwzięciami medialnymi.
II. „Słup” Hajdarowicz
No, ale wszystko co dobre ma swój kres, albowiem gdy w grę wchodzi trotyl, tam kończą się żarty. Grzegorz Hajdarowicz, który z łaski Dyktatury Matołów przejął „Presspublicę” za pożyczki otrzymane od powiązanego z WSI NFI „Jupiter”, od byłego esbeckiego „TeWusia” - milionera - Leszka Czarneckiego oraz od PW „Rzeczpospolita”, został uruchomiony, by zrobić to, do czego został zatrudniony w charakterze biznesowego „słupa” służb i obozu rządzącego. I „słupek” Hajdarowicz zadanie wykonał bez wahania. Zresztą, niechby tylko spróbował się zawahać – zlecone przez „czynniki” zadania lepiej wykonywać jeszcze przed weekendem. Wiadomo wszak, że właśnie podczas weekendów lawinowo przyrasta u nas liczba samobójstw „bez udziału osób trzecich”, więc lepiej nie kusić licha, które jak wiadomo nigdy nie śpi, podobnie jak Seryjny Samobójca.
Zatem, pan biznesmen ze służbowej łaski chwacko uwinął się z pacyfikacją powierzonych mu tytułów – najpierw „Rzepy”, następnie zaś „Uważam Rze”, przywracając tak pożądaną przez jego patronów jedność moralno-polityczną medialnego mainstreamu. W powszechnym przekonaniu jest to krok samobójczy z biznesowego punktu widzenia, ale przecież nie dlatego podarowano „zaprzyjaźnionemu przedsiębiorcy” „Presspublicę”, wykurzywszy z niej uprzednio krnąbrnego większościowego udziałowca, by pan Hajdarowicz miał się przejmować względami finansowymi, gdy Dyktatura Matołów walczy o przetrwanie, zwiera szeregi i przystępuje do batalii z „faszyzmem”, tudzież „mową nienawiści”. Pan Hajdarowicz zostanie wynagrodzony w odpowiednim czasie w stosowny sposób, albowiem wart jest robotnik zapłaty swojej – choćby nawet „Uważam Rze” padło pod nowym kierownictwem po kilku numerach. „Biznesmeni przyjaźni lewicy” - jak onegdaj ujął to Leszek Miller, są cennymi aktywami każdej „waadzy”.
III. Kres dwuznaczności
Trochę szkoda, że zespół „URz” nie podziękował za współpracę zaraz po tym, jak wywalono z „Rzepy” Cezarego Gmyza. Rozumiem, że żal porzucać własne dzieło, ale sytuacja była, przyznajmy, dość dwuznaczna. Nie rozumiem też, po co Lisicki plótł androny o niezależnym statusie tygodnika w strukturze „Presspubliki”, że nic mu nie grozi itp. Jak się rzeczy mają, właśnie się przekonaliśmy. W sumie, Hajdarowicz wywalając Lisickiego, wyratował poniekąd załogę „URz” z nielichego dylematu. Jednak trzeba oddać, że postawa zespołu redakcyjnego zasługuje na najwyższe uznanie. Mało którą redakcję stać by było na taką solidarność. Wyobrażacie sobie coś takiego w „Newsweeku”? Miejmy tylko nadzieję, że nie zaczną się łamać pod wpływem brutalnej rzeczywistości i nie zaczną się ciche powroty, bo wtedy heroizm zamieniłby się w farsę - ku uciesze reszty zblatowanych z władzą mediodajni.
A wieść niesie, że nowy naczelny – Jan Piński – wydzwania po dziennikarzach „kojarzonych z prawicą” i kusi ich tłustymi „pecuniami”, które jak wiadomo „nie oletują”, byle tylko zechcieli przyjść do wyludnionego tytułu, albowiem na pierwsze spotkanie z nowym szefem... nie przyszedł nikt ze składu „URz” i „Rzeczpospolitej”. Swoją drogą, jeśli jakimś cudem Pińskiemu uda się sformować zespół, to warto będzie odnotować nazwiska tych dziennikarzy. I zapamiętać. Dobrze zapamiętać.
IV. Jan Piński – „słup” drugiej kategorii
Skoro jesteśmy już przy Pińskim – doprawdy, nie wiem kim trzeba być, by w ogólnie znanej sytuacji „Rzeczpospolitej” i „Uważam Rze” przyjąć propozycję „słupa” Hajdarowicza, uwiarygadniając i firmując własną twarzą prasowe porządki pod egidą Dyktatury Matołów. No chyba, że tę twarz straciło się już dawno temu wraz innymi przymiotami konstytuującymi tzw. „osobę ludzką” i pozostało już tylko nieśmiertelne „kasa, misiu, kasa”. Wtedy można schować wszystko do kieszeni i z uśmiechem pełnić rolę „słupa” drugiej kategorii, podliczając luby grosz.
Kim jest Piński pokazuje jego wywiad, w którym z miedzianym czołem, za przeproszeniem, pieprzy głodne kawałki o tym jaką to opozycyjną gazetę chce robić i umacniać jej niezależność. Wystarczy przeczytać tylko to, znając kontekst ogólnosytuacyjny, by wyrobić sobie opinię. Nic więcej nie trzeba. Nawet tego, że z „Nowym Ekranem” pożegnał się z zaskoczenia, z dnia na dzień. „Lojalny jak Piński”, tak się powinno mówić, co by tam Łazarz w jego obronie nie wypisywał.
Nie wiem, czy nowe „Uważam Rze” stanie się tubą jakiejś koncesjonowanej, zblatowanej endecji od Giertycha, jakiegoś „neo-PAX-u Trzeciej RP”, ale analogia do okoliczności, w jakich Bolesław Piasecki przejął „Tygodnik Powszechny” narzuca się sama. Nic to – mas nie porwą, to pewne. Najprawdopodobniej „URz” padnie po kilku numerach, lub w najlepszym razie podzieli los „Przekroju”. Cóż, jakiś czas temu prorokowałem, że „Rzeczpospolita” skończy jak „Dziennik” pod rządami Krasowskiego, a „Uważam Rze” jak „Przekrój” - i choć detale tej drogi do upadku nieco się różnią od moich przewidywań sprzed ponad roku, to zasadniczo wychodzi na moje.
A tak już na zakończenie, pozostaje tylko zadać pytanie: jaką rolę w zamachu smoleńskim odegrali ludzie z WSI i Dyktatura Matołów, skoro jeden tekst o trotylu na wraku tupolewa tak zaktywizował ich „słupa”, że postanowił zarżnąć dwie gazety?
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
P.S. Inne notki o „Presspublice” itp.
http://niepoprawni.pl/blog/287/gaudenizacja-rzepy
http://niepoprawni.pl/blog/287/krajobraz-po-przejeciu
http://niepoprawni.pl/blog/287/krajobraz-po-przejeciu-%E2%80%93-post-scriptum
http://niepoprawni.pl/blog/287/krajobraz-po-przejeciu-%E2%80%93-domkniecie