Kościół wraz ze swymi „duchowymi komandosami” jakimi są egzorcyści ewidentne psuje biznes całej ezoterycznej branży.
I. Ezoteryczny rynek, realne pieniądze
Jakiś czas temu na portalu Fronda.pl ukazał się artykuł Tomasza Rowińskiego „Egzorcyści psują rynek wróżek”, w którym autor zasygnalizował dwa symultaniczne zjawiska medialne – z jednej strony robienie „dobrej prasy” wróżbiarstwu i pokrewnym praktykom, z drugiej zaś – wysyp krytycznych, napastliwych publikacji o księżach-egzorcystach. Na koniec zaś podzielił się podejrzeniem, że egzorcyści zwyczajnie psują wróżkom rynek. Postanowiłem pójść tym tropem – i od razu uprzedzając ewentualne zarzuty dodam, że w tekście skoncentruję się wyłącznie na finansowym aspekcie tej swoistej rywalizacji, sprawy duchowe i konsekwencje zaangażowania w ezoterykę zastawiając bardziej kompetentnym czynnikom.
Otóż, drodzy Państwo, okazuje się, że branża ezoteryczna to poważny rynek, wart rocznie ok. 2 mld złotych. Tyle mniej więcej wydają co roku Polacy na różne czary-mary. I nie są to tylko panie ze szklanymi kulami zapewniające o przystojnym brunecie, ale również usługi obejmujące np. doradztwo biznesowe – kiedy rozkręcić interes, jaką nazwę powinna nosić firma („analiza numerologiczna nazwy firmy”), kogo zatrudnić itd. Jest więc całkiem niezła kasa do wyjęcia. Jak podał gdański egzorcysta, ks. dr. Andrzej Kowalczyk podczas sympozjum „Magia – cała prawda” (grudzień 2011), „w Polsce działa około 70 tys. bioenergoterapeutów i radiestetów oraz 100 tys. wróżek i jasnowidzów”. Z usług ezoterycznych przez internet korzysta rocznie ok 3 mln osób, a przez telefony komórkowe – ok. 1,5 mln (usługi warte 75 mln zł). Do tego dochodzą porady telewizyjne warte ok 100 mln rocznie (dane z 2010). Ile osób prócz tego korzysta z tradycyjnych wizyt u współczesnych guślarzy? Trudno ocenić, ale wspomniana powyżej kwota 2 mld PLN daje do myślenia – bo wliczyć tu należy także różne wydawnictwa, gadżety, amulety, karty, „szkoły wróżbiarstwa”, tudzież resztę ezoterycznej para-edukacji itd. I jest to rynek „rozwojowy”.
II. Ezoteryczne koncerny atakują
Jedźmy dalej. Do ezoterycznego boomu walnie przyczyniły się wkraczające od kilku lat na polski rynek międzynarodowe korporacje, często z niemieckim kapitałem, które stawiają na masową obsługę, zatrudniając w swych call-centers po kilkuset „wróżbitów”. Firmy te specjalizują się przede wszystkim w wymienionych wyżej usługach telewizyjnych, przez telefony komórkowe i internet. Największe tuzy to: MNI należące do giełdowego holdingu MIT SA; portal Viversum.pl będący filią niemieckiej firmy o tej samej nazwie; Kosmica TV należąca do niemieckiej Questico, czy Ezo TV będące własnością spółki Telestar.
Firmy te wykupują czas antenowy od stacji telewizyjnych – widzieliście wróżki w TVN-ie, Polsacie i na innych kanałach? No właśnie. Po cyfryzacji wraz z tymi kanałami weszły na multipleks. Jeśli doliczymy do tego wszechobecne reklamy w prasie i na portalach internetowych, to uświadomimy sobie, że nagle branża ezoteryczna stała się jednym z poważniejszych reklamodawców. No i tutaj zaczyna się trop dotyczący „dobrej prasy”, lub co najmniej życzliwej neutralności większości mediów wobec ezo-biznesu.
III. Kościół jako konkurencja
Teraz wyobraźcie sobie – takim „wróżbiarskim kombinatom” nagle wchodzą w paradę jakieś klechy, które straszą ludzi mówiąc o zniewoleniach, opętaniach, wystawianiu się na działanie Złego. Kościół jako instytucja wraz ze swymi „duchowymi komandosami” jakimi są egzorcyści ze swą posługą, ewidentne psuje biznes całej ezoterycznej branży. Stąd czarny pijar, jaki możemy ostatnio obserwować w odniesieniu do egzorcystów i przeciwstawianie „katolickim zabobonom” „naukowych” metod ezoterycznych – od medycyny niekonwencjonalnej po parapsychologię, „poszerzanie świadomości” itd. Ale to tylko jeden aspekt konfliktu.
Innym tropem, którym moim zdaniem warto podążyć, jest dążenie branży ezoterycznej do przejęcia pieniędzy przekazywanych Kościołowi przez wiernych. Obecnie roczne wpływy z „tacy” i innych ofiar „co łaska” szacowane są na ok 1,2 mld złotych. Zwróćmy uwagę – już teraz Polacy-katolicy wydają na „ezo-biznes” więcej, niż ofiarowują swemu Kościołowi! Przypuszczam jednak, że „branża” z chęcią przytuliłaby również te pieniądze, które rzucamy na tacę – z tego punktu widzenia Kościół Katolicki w Polsce jest dla ezoterycznych potentatów nie tylko „psujem” odstraszającym klientów, ale również konkurentem biznesowym. I dlatego należy odciągnąć od niego wiernych. Mamy tu zresztą wspólnotę interesów ezo-biznesu z postępactwem, które jakoś nie kwapi się do piętnowania guseł, widząc w ezoteryce taktycznego sojusznika w walce z wrogiem numer jeden, którym niezmiennie pozostaje Kościół. Stąd również, jak sądzę, postulowanie przy aplauzie różnych pożytecznych idiotów „Kościoła ubogiego” i „otwartego” - czytaj: wyrzuconego z „duchowego rynku” i bezsilnego. Bo czym innym jest osobista skromność którą powinni cechować się kapłani, a czym innym pozbawienie Kościoła możliwości funkcjonowania w sferze materialnej i duchowej.
Wszak uwodzicielskie gadanie o New Age, Erze Wodnika, pokoju i harmonii to jedno, ale pieniądze pozostają pieniędzmi. A jelenie jeleniami.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/