piątek, 26 listopada 2010

Pod-Grzybki


Kuczyński o Jaruzelskim: „(...)Ale i On miał ją także, bo ...” Od tej pory o Generale piszemy wyłącznie z Wielkiej Litery.

Niniejszym inauguruję co-jakiś-czasową rubrykę „Pod-Grzybki”. Będę w niej zamieszczał komentarzyki zbyt „chude” na osobne notki, a które w jakiś tam sposób warto uwiecznić. Komentarzyki będą utrzymane w konwencji pół-żartem, pół-serio, a sporadycznie zupełnie serio. Czasem też będzie jazda „po bandzie”. Na początek porcja dubeltowa „Pod-Grzybków” (promocja taka). No to lu:

Dziwnie cicho w sprawie Ryszarda C. W ramach blogerskiego śledztwa ustaliłem, iż nie udało się wydusić zeznań, że pistolet dostał od Jarosława Kaczyńskiego. Pomyślmy - jakże pięknie byłoby, gdyby okazało się, że to ten sam „mały pistolecik”, którym onegdaj Srogi Jarosław miał straszyć w windzie Umiłowanego Donalda... (Poszlaka: „...tylko za małą broń miałem”) Moja rada, partacze – przekażcie gościa prawdziwym fachowcom, tym z zaprzyjaźnionej Łubianki. Putin przed wizytą gospodina Miedwiediewa nie odmówi drobnej, kumpelskiej przysługi. W zamian sprzeda się Rosnieftowi Lotos i będzie git.

***

Jak wygląda blogerskie śledztwo w moim wykonaniu? Siadam przed komputerem, zaglądam w bezdenną otchłań swojego umysłu... i atakuję klawiaturę. Przypuszczam, że nie różni się to zbytnio od większości „śledztw dziennikarskich”, szczególnie tych prowadzonych według schematu: „jak dowiedzieliśmy się od anonimowego informatora...”. Tyle, że otchłanie ich umysłów są jakby bardziej bezdenne. W końcu to zawodowcy.

***

Ryśkowi C. można by podrzucić do celi Szalonego Stefana „eliminatora” Niesiołowskiego. Niech sobie pogadają na kwadracie. Porównując opętańcze monologi pana wicemarszałka z bełkotem pakowanego do suki mordercy, można śmiało stwierdzić, że chłopaki znaleźliby wspólny język. Dzielą wszak wspólne, eliminatorskie zainteresowania.

***

Jak wiadomo, Szalony Entomolog ogłosił onegdaj, że jego misją jest wyeliminowanie braci Kaczyńskich z polityki. Proponuję, by na drzwiach biura poselskiego umieścił wywieszkę dla następców Ryszarda C. „Eliminator udziela profesjonalnych porad w godzinach...” Jakby co, można będzie wyjaśnić, że chodzi o metodykę przyszpilania różnych żuczków i motylków do korkowej tablicy. Na żywca.

***

W ramach kolejnego blogerskiego śledztwa ustaliłem, że zdePiSizowana TVP ma zatrudnić Agnieszkę Kublik na stanowisku ober-kadrowej. Jak powiedział anonimowy rozmówca w mojej głowie: „Co ma kobieta harować za frajer i to na dodatek, dla niepoznaki, w innej redakcji.”

***

Z tego Michnika to jednak kawał perfidnego parcha. Mówiąc, że dla Pawła Lisickiego znalazłoby się miejsce w „Wyborczej”, podarował mu klasyczny „pocałunek śmierci”. Musiał wiedzieć, że po czymś takim wiarygodność naczelnego „Rzepy” spadnie w oczach prawicowych czytelników do zera. Taki chwyt poniżej pasa wobec konkurencyjnej gazety... A fe, wstyd, panie Adamie.

***

Tymczasem „Rzepa” pozostaje wierna swojemu kursowi – tak, jak sympatyzowała z pisowskimi „liberałami”, tak teraz dzielnie wspiera ich w secesjonistycznych poczynaniach. To, że rozłam nastąpił na wzór najgorszych koszmarów z lat 90-tych, z czasów operacyjnej dezintegracji prawicy, umyka jakoś uwadze opiniotwórczej gazety. Momentami można wręcz odnieść wrażenie, że czołowi publicyści bardzo uważają, by owych podobieństw nie dostrzec. Kto obecnie odgrywa rolę płk. Lesiaka dowiemy się pewnie jak zwykle – o wiele za późno, tzn. wtedy, gdy z tej wiedzy nie będzie już nic w praktyce wynikało.

***

Na łamach tejże „Rzepy” Waldemar Kuczyński pod troskliwym okiem Pawła Lisickiego pielęgnuje swe szaleństwo, oznajmiając, że boi się przebudzenia narodu. Ja jestem ciekaw jakby wyglądało przebudzenie Waldemara Kuczyńskiego z dręczącej go maligny.

***

Znów z „Rzepy”: Kuczyński kontynuuje eksplorację bezmiarów własnego obłędu obwieszczając, że w sprawie stanu wojennego Jaruzelski miał swoje racje i w ogóle to odpieprzcie się od Generała. To akurat nic nowego, tyle że takie okołorocznicowe „cósie” ukazywały się do tej pory raczej w „Wyborczej”. Kuczyński jednak postanowił pójść dalej. Spójrzmy i nacieszmy oczy: „(...)Ale i On (to o Jaruzelskim – G.G.) miał ją także, bo ...” Pamiętajmy zatem: od tej pory o Generale piszemy wyłącznie z Wielkiej Litery. Panie Lisicki, ta „Wyborcza” chyba coraz bliżej, prawda?

***

„Rzeczpospolitej” zrobiło się na tyle łyso, że pod tekstem umieściła „na alibi” żenujący komentarzyk: „Pisownię wyrazów dużą literą pozostawiliśmy zgodnie z oryginałem Waldemara Kuczyńskiego”. Ale i tak, jak ustaliłem (w ramach blogerskiego śledztwa, oczywiście) rozanielony redaktor Lisicki krążył po newsroomie śpiewając w uniesieniu: „Generał Wojciech miał rację!...” i namawiając przy okazji każdego kto się nawinął do stworzenia okolicznościowego chóru. Podobno szarpał gorączkowo przedstawicieli grona redakcyjnego za mankiety, kręcił guziki u marynarek i, ogólnie, zachowywał się obrzydliwie. Ofiar śmiertelnych nie stwierdzono, niemniej warto odnotować kolejne potwierdzenie tezy, że szaleństwo bywa zaraźliwe.

***

Tekst Obłąkanego Waldemara traktował m.in. o głębokiej zasadności zaproszenia Generała na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. W sumie, czemu nie? Jakie państwo, taki prezydent a jaki prezydent, tacy doradcy. Przed wyborami prezydenckimi były podwładny Jaruzelskiego, generał Dukaczewski wyznał, że chłodzi szampana w oczekiwaniu na zwycięstwo Komorowskiego. Powiem tak: w normalnym kraju nie powinno być żadnego liczącego się kandydata na którego ktoś taki jak Dukaczewski mógłby czekać z szampanem.

***

No, a skoro doszło już do wizyty Generała u prezydenta, to grzeczność nakazuje rewizytę. Sądząc po tekście Kuczyńskiego, 13 grudnia będzie jak znalazł. Jeśli śnieg dopisze, prezydencka para zajedzie z kuligiem: zwyczajnie, jak to do pana brata. Niech zgromadzona pod willą swołocz ze swymi zniczami i transparentami zobaczy jak bawi się szlachta. Michnik z Urbanem będą robili za chałaciarskich arendarzy i polewali panom braciom wódki. Ku chwale demokracji. Szlacheckiej.

***

Że co? Że urągam pamięci I RP? Fakt, Jaruzelski niepijący. Cóż, jakie czasy, taka szlachta. Nic to – tacy arendarze jak Urban i Michnik sami mogą obalić wiadro pejsachówki. A i „hrabia” Komorowski starozakonnym towarzystwem nie pogardzi. Cóż, jakie czasy... a tak, już to mówiłem.

***

Może zgromadzonemu pod oknami generalskiej willi „bydłu” będzie dane zajrzeć choć na chwilę do środka. Zobaczą wtedy scenę niczym z finału „Folwarku Zwierzęcego”: nie odróżnisz czerwonej świni od człowieka.

Gadający Grzyb

Pierwotna publikacja: www.niepoprawni.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz