Jak to ujął S. Michalkiewicz, naczelną zasadą konstytucyjną w Polsce jest: „my nie ruszamy waszych, wy nie ruszacie naszych”. Witamy w krainie Niewidzialnej Ręki.
I. Pełzające umafijnienie
Jak zmienia się oblicze „demokratycznego państwa prawnego” pod rządami obecnej Dyktatury Matołów niech poświadczy badanie, o którym pod koniec maja 2012 roku doniosła „Rzeczpospolita”. Miałem napisać o tym już wcześniej, ale zawsze coś tam wypadało, teraz nadrabiam więc zaległości, tym bardziej, że opisywane zjawisko z pewnością nie zniknęło tylko dlatego, że informacje o nim przemknęły jak meteor i zgasły w otchłaniach medialnych archiwów.
Otóż z badań dr Zbigniewa Rau, byłego podsekretarza stanu w MSWiA, przeprowadzonego wśród świadków koronnych wynika, iż połowa rozpracowywanych gangów miała w swym „stanie posiadania” urzędników samorządowych – często wysokiego szczebla. Związane jest to ze zwiększeniem „atrakcyjności” struktur samorządowych w przestępczych kalkulacjach, szczególnie jeśli chodzi o przestępczość gospodarczą. To samorządy odpowiadają za inwestycje na danym terenie i związane z nimi przetargi, one są również odbiorcami wielkiej części unijnych funduszy i co za tym idzie – przy nich najłatwiej obecnie się „pożywić”. Rośnie ponadto liczba grup przestępczych zatrudniających policjantów, prokuratorów, urzędników skarbówki czy pracowników bankowych, maleje natomiast tendencja do korumpowania posłów i ministrów.
Dodam od siebie, że jest to logiczne, skoro większa część działalności parlamentu sprowadza się do „implementacji” unijnego prawa, zaś rząd przerzuca coraz więcej odpowiedzialności na struktury samorządowe. Trzeba jednak zarazem zauważyć, iż gdy w grę wchodzi np. „dług wdzięczności” polegający choćby na przepchnięciu korzystnych zapisów ustawowych, gangsterzy nie wahają się wykorzystywać „dojść” również na najwyższych szczeblach państwowych, czego dobitnym przykładem była „afera hazardowa”. Mamy tu więc do czynienia z działaniami „symultanicznymi”. Taki Sobiesiak dawał sobie radę zarówno w strukturach lokalnych (sprawa wyciągu w Zieleńcu), jak i wśród elit parlamentarno-rządowych (sprawa ustawy hazardowej).
Jednak wzrost zainteresowania świata przestępczego samorządami jest wyraźny. Świadczy o tym porównanie danych z kolejnych lat, kiedy to dr Rau prowadził swe badania: 2001, 2009 i 2012. O ile w 2001 tylko co piąta grupa przestępcza miała na swych usługach samorządowca, to w 2012 już co druga.
Krótko mówiąc, mamy do czynienia z pełzającym umafijnieniem państwa.
II. Consigliere „z urzędu”
Równie ciekawie prezentują się dane dotyczące pozyskiwania „aktywów ludzkich” spośród innych struktur – tak państwowych, jak i bankowych. Spójrzmy (za „Rzeczpospolitą”):
„Niemal wszyscy (88 proc.) zbadani koronni twierdzą, że liderzy grup mieli takich doradców. Wciąż najczęściej są nimi adwokaci – na nich wskazało 79 proc. świadków. Ale w takiej roli znacząco przybywa przedstawicieli organów ścigania: policjantów i prokuratorów. Trzy lata temu wskazywało na nich 26 proc. koronnych, dziś 66 proc. Pracowników urzędów skarbowych wymienia prawie połowa świadków (48 proc.), gdy w 2009 r. – tylko 15 proc. Co drugi koronny wskazuje bankowców – nieco więcej niż w 2009 r. i aż o dwie trzecie więcej niż w 2001 r.”
Tendencja jest więc wyraźna. Dodać należy, iż przejęci przez gangi przedstawiciele poszczególnych sektorów coraz częściej stają się prawymi rękami szefów – pełnią rolę consigliere przy swym „ojcu chrzestnym” i nawet są podobnie nazywani w samych grupach przestępczych – konsultanci. Doradzają, na którą inwestycję samorządową zwrócić uwagę, jak wyłudzić kredyt, jak uniknąć podatku, prokurator może sabotować śledztwo, policjant ostrzec o dochodzeniu...
Kolejnym aspektem jest zmiana profilu gangstera – coraz częściej jest to „biały kołnierzyk”, robiący za normalnego biznesmena, skoncentrowany na przestępczości gospodarczej, której wybitnie sprzyja niejasne i pełne sprzeczności prawo, z ogromnym marginesem uznaniowości urzędniczych decyzji. Ryby najlepiej łowi się w mętnej wodzie. A jeśli zwerbuje się kilku przyjaciół spośród „decyzyjnych” urzędników, wówczas taka sitwa może prosperować niemal bez przeszkód.
III. W krainie Niewidzialnej Ręki
I tu, na zakończenie, muszę nie zgodzić się z dr Rau, który twierdzi iż wysokie „nakłady korupcyjne” są przejawem dobrego funkcjonowania organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości, bo inaczej przestępcom wystarczyłby dobry adwokat. Otóż nie. Te korupcyjne inwestycje są jedynie przejawem rosnącej „kultury przestępczej”, że pozwolę sobie użyć takiego dwuznacznego sformułowania. Boss nie chce się w kółko szarpać z różnymi państwowymi organami – woli pozyskać wśród nich sojuszników, by sprawy szły gładko i nic nie zakłócało konsumpcji owoców kolejnych przekrętów. To przejaw rozsądku biznesowego, chłodnej kalkulacji, karzącej zainwestować w odpowiednich ludzi, by zminimalizować ryzyko. A dobry adwokat znajdzie się swoją drogą, gdy zawiodą inne sposoby i dojdzie już do procesu. Czy Ryszard Sobiesiak, ewidentnie zaangażowany w korupcyjny proceder, siedzi w więzieniu? No właśnie. I jak to świadczy o „sprawności organów ścigania”? Jak świadczy o tejże sprawności ukręcenie łba śledztwu w sprawie mafii paliwowej, której - jak się oficjalnie okazało – nie ma i nie było?
Druga uwaga – w krajach postkomunistycznych żadna poważniejsza przestępczość nie może funkcjonować bez „kryszy” służb specjalnych, zakorzenionych w poprzednim systemie, które sprawowały pieczę nad „transformacją”. To, że przestępstw nie dokonuje się już „na rympał” jak dwadzieścia lat temu, świadczy jedynie o elastyczności i zmianie metod na bardziej odpowiadające „europejskim” realiom, nie zaś o zmianie generalnych podległości. Przykład: Zbigniew S. ps. „Niemiec” - przywódca gangu szantażującego senatora Piesiewicza, znany jako król warszawskich alfonsów. Ten prominentny sutener był jednym z prowodyrów zajść pod Krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, fotografował się z celebrysią Anną Muchą i do tej pory chodzi na wolności, jego proces zaś utknął i jakoś nie może się rozpocząć. Kto nad nim czuwa i za jakie zasługi?
Wreszcie uwaga trzecia – przyzwalająca bierność wobec opisywanego tutaj „pełzającego umafijnienia” jest jednym z warunków sprawowania władzy przez obecną Dyktaturę Matołów, która za żadne skarby nie chce się narazić żadnym wpływowym sitwom – czy to bezpieczniackim, czy to branżowym, czy to opisywanym tu sitwom przestępczym zblatowanym z najróżniejszymi urzędnikami, stanowiącymi wszak jeden z żelaznych elementów elektoratu PO. Stąd blamaż picownych inicjatyw w rodzaju komisji „przyjazne państwo”, stąd również cztery lata pisania „ustawy antykorupcyjnej” przez Julię Piterę (pomyśleć, że była ona kiedyś szefową polskiego oddziału Transparency International!) tak, by tej ustawy nie napisać. Natomiast polski oddział Transparency International zwinął działalność pod koniec 2011, zamknięty przez centralę, gdyż... sam okazał się skorumpowany, wystawiając za kilkadziesiąt tysięcy złotych „certyfikaty moralności” rozmaitym podmiotom, które z różnych względów takiej podkładki potrzebowały, co w 2009 roku opisał w „Dzienniku” Paweł Cieśla.
Jak to ujął Stanisław Michalkiewicz, naczelną zasadą konstytucyjną w Polsce jest: „my nie ruszamy waszych, wy nie ruszacie naszych”. Witamy w krainie Niewidzialnej Ręki.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: Niepoprawne RadioPL
P.S. Refleksja na schodach. Po namyśle stwierdzam, iż w tę malejącą tendencję do korumpowania posłów i ministrów jakoś tak nie bardzo wierzę. Równie dobrze może ona świadczyć, iż zwyczajnie nie prowadzi się spraw w które mogliby być umoczeni „Umiłowani Przywódcy” najwyższych szczebli (co nie znaczy, że nie zbiera się haków), stąd i mała gadatliwość na ten temat odpytywanych przez dr Rau świadków koronnych. Lekcja z popisowym ukręceniem łba „aferze hazardowej” musiała być dla organów ścigania dostatecznie jasną wskazówką. A że czymś trzeba się wykazać, to organa przerzuciły ciężar swej dociekliwości na samorządowców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz