Rosyjskie zabiegi mają podstawową cechę wspólną: uległy znaczącemu nasileniu wkrótce po Tragedii Smoleńskiej.
I. Raport z postępów atrofii państwa
Oto garść doniesień tylko z ostatnich dni i tygodni (kolejność przypadkowa): petersburskie memorandum w sprawie budowy „pieremyczki”; będziemy kupować energię elektryczną z Kaliningradu; Jan Krzysztof Bielecki i Aleksander Kwaśniewski lobbowali na rzecz kupna przez Rosjan Azotów Tarnów – jednego z głównych odbiorców gazu ziemnego w Polsce; minister skarbu Mikołaj Budzanowski został odwołany na lekko tylko zakamuflowane życzenie Rosjan – sprzeciwiał się kupnu przez nich Azotów i był zwolennikiem gazu łupkowego, więc pewnie dlatego „ominięto” go przy podpisywaniu memorandum w Petersburgu; 1/5 przestrzeni powietrznej nad terenem Polski będą kontrolować Litwini; wreszcie – FSB na życzenie Putina „zacieśnia współpracę” z polskim kontrwywiadem – i SKW się oczywiście na to godzi...
Coś przeoczyłem? Jeśli nawet, to tylko tego co przytoczyłem powyżej wystarczy na Trybunał Stanu dla Tuska i jego ekipy. Mamy bowiem do czynienia z konsekwentnym zrzekaniem się suwerenności w kluczowych dla bezpieczeństwa państwa kwestiach. To już idzie na bezczela, na rympał, nawet bez zachowania jakichkolwiek pozorów równorzędnych, handlowych relacji między równoprawnymi partnerami. Ruscy żądają – Polska wykonuje, tak to wygląda. Zachodnie firmy, do tej pory zainteresowane poszukiwaniami i eksploatacją łupków, widząc co się dzieje – w jakim tempie Polska osuwa się w rosyjską energetyczną strefę wpływów – pakują manatki i się wynoszą.
II. W uścisku Putina
Część tych spraw była przygotowywana od dawna – np. informacje o imporcie prądu z Kaliningradu przemykały już wcześniej, co starałem się opisać w notkach „Pstryczek-elektryczek I”, „Pstryczek-elektryczek II” oraz „Pstryczek-elektryczek III”. Generalnie, rzecz dotyczy „zrobienia rynku” w Polsce dla energii z powstającej w Obwodzie Kaliningradzkim Bałtyckiej Elektrowni Jądrowej, dla której ekonomiczną racją bytu jest eksport do krajów regionu – głównie do Polski. I Polska była tak uprzejma, że w ostatniej chwili zrezygnowała z budowy elektrowni w Ostrołęce, która zaopatrywałaby przede wszystkim północno-wschodnią część kraju. Zamiast tego będziemy mieli most energetyczny z Kaliningradem. Już zadbają o to różne „Ałganowy” ulokowane tam gdzie trzeba.
O podchodach Akronu i Wiaczesława Kantora pod Azoty, podobnie jak o antyłupkowym lobbingu Gazpromu, również słyszy się od dawna. Wszystkie te zabiegi mają jednak podstawową cechę wspólną: uległy znaczącemu nasileniu wkrótce po Tragedii Smoleńskiej, gdzie wraz z Prezydentem Lechem Kaczyńskim i jego najbliższymi współpracownikami zginął ostatni ośrodek władzy zdolny do hamowania rosyjskiej neoimperialnej ekspansji. Jeśli ktoś wciąż zadaje sobie pytanie „po co Putin miałby zabijać Kaczyńskiego”, to ma odpowiedź – właśnie PO TO. Podobnie, jeżeli ktokolwiek ma wątpliwości w jak mocnym uścisku trzyma Putin Donalda Tuska po Smoleńsku, to również właśnie otrzymuje wyczerpującą odpowiedź. Tak jasną, że bardziej już nie można.
Obecnie obserwujemy bowiem zbliżanie się do finalizacji załatwiania rosyjskich interesów w Polsce. Łupki – „NIET”, gazoport – „NIET”, nowa elektrownia w Polsce - „NIET”, drugi gazociąg – „DA”, Azoty dla Rosji - „DA”, import energii elektrycznej z Kaliningradu - „DA”, urzędnicy niechętni Rosji - „WON!”. Plus, oczywiście, „zacieśniona współpraca” między FSB a Służbą Kontrwywiadu Wojskowego – wisienka na torcie...
Do listy z początku notki włączyłem sprawę nieszczęsnej umowy w wyniku której 1/5 przestrzeni powietrznej nad Polską (w tym Warszawa) w ramach Baltic FAB będzie kontrolowana przez Litwę. Nie wiem, czy jest to wynik żenującej niekompetencji, czy coś więcej, ale warto zauważyć, że na 32 litewskich pracowników kontroli obszaru powietrznego ponad połowę stanowią Rosjanie, że utracimy kontrolę nad obszarem graniczącym z Obwodem Kaliningradzkim i sporą częścią Białorusi i że rosyjscy kontrolerzy pracujący na Litwie będą zawiadywali lotami polskich samolotów wojskowych, w tym myśliwców F-16, które okresowo w ramach NATO patrolują również terytorium Litwy. To zresztą również nie jest nowa sprawa – pisałem o tym w marcu ubiegłego roku.
III. Imperialne żniwa
Te „imperialne żniwa” mają na celu zabezpieczenie rosyjskich interesów niezależnie od politycznych przetasowań w Polsce. Dlatego Rosjanie za wszelką cenę chcą zdążyć przed końcem obecnej kadencji, zanim Tusk ostatecznie wysadzony z siodła trafi tam gdzie trafi – do pierdla, lub pod ochronę brukselskiego immunitetu. A kiedy już dostaną co chcą, bardzo trudno będzie to odkręcić – nawet przy optymistycznym założeniu, że PiS z Jarosławem Kaczyńskim obejmie samodzielne rządy, w co można powątpiewać zważywszy na ruskie serwery obsługujące procedury wyborcze w Polsce. Taka jest różnica między poważnym państwem realizującym konsekwentnie swe interesy a ekipą kukiełek i piłkarzyków.
Zatem, jako się rzekło, Putin przystępuje do zbierania owoców swej polityki wobec Polski z ostatnich kilku lat – zapoczątkowanej wizytą w 2009 roku, podczas której, po słynnej rozmowie na sopockim molo, chyba ostatecznie przekonał się, że może z Tuskiem zrobić dokładnie wszystko, a zintensyfikowanej po 10.04.2010, kiedy to zniknęła ostatnia przeszkoda w postaci Lecha Kaczyńskiego i jego współpracowników. Tylko patrzeć jak na dar dożynkowy Ober-Matoł przyniesie Putinowi w zębach Lotos, tudzież inne interesujące go aktywa. A głównonurtowe mediodajnie po staremu będą ekscytowały się wypowiedziami Krystyny Pawłowicz, lub w najlepszym razie zegarkami ministra Nowaka.
Czy w efekcie tego, co zbiorczo zasygnalizowałem przed chwilą, Polska zniknie z mapy? Ależ nie, będzie na niej widniała jak gdyby nigdy nic. Tylko, że między nakreślonymi na tej mapie granicami nie będziemy mieli w jakiejkolwiek istotnej sprawie nic do powiedzenia.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz