Dukaczewski położył na Palikocie kreskę. Libertyński pajac się opatrzył – trzeba wykreować kogoś innego, bardziej stosownego na obecne czasy.
Wygląda na to, że ruchersi Palikota definitywnie idą w odstawkę. Świadczą o tym różne przypadki, jakie od pewnego czasu zaczęły trapić pana Janusza spod Biłgoraja. Oto, ni z tego, ni z owego, ZUS postanowił zwrócić swe sauronowe oko na rozliczenia klubu parlamentarnego Twojego Ruchu i odkrył, że ten nie uiszcza powinności jak należy. Szczególna to sprawa, jeśli przypomnimy sobie, że jeszcze w 2012 roku, rozgrzana prokuratura warszawska badając pod kątem rozwodowym Januszowe oświadczenie majątkowe, umorzyła sprawę stwierdzając salomonowo, iż wprawdzie dopuścił się licznych nieprawidłowości, w tym zatajeń pożyczek z firm zarejestrowanych w rajach podatkowych (które to firmy sam założył, by wyprowadzać do nich majątek), lecz „nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych pana posła wynikają z filozoficznego wykształcenia i stosunku do wartości materialnych”. Według byłej małżonki chodziło o sumę 60 mln złotych. Któż by za taką cenę nie został filozofem? Odwołania złożonego przez CBA prokuratura zwyczajnie nie przekazała do sądu, uznając, iż CBA nie jest stroną w śledztwie. Sąd umorzenie przyklepał i gitara. Podobnie było z rozliczeniem kampanii wyborczej z 2005, kiedy to okazało się, że donacje na ówczesnego platformersa gremialnie przekazywali emeryci i studenci na łączną kwotę 858 tys. zł.
A teraz? Śmiechu warte – ZUS domaga się jakichś niezapłaconych składek na 170 tys zł. Ale, że niekoniecznie musi być do śmiechu, świadczy plaga szczurów uciekających z tonącego okrętu. Klub poselski topniał wprawdzie od dawna w rytmie spadających sondaży, lecz teraz ewakuację ogłosił sam poseł Andrzej Rozenek – protegowany Urbana, który jak mniemam sprawował przy Palikocie podobną funkcję, jak Graś przy Tusku – oka i ucha. Słowem, nie jest dobrze, bowiem właśnie ta dezercja Rozenka na z góry upatrzone pozycje w związku z zusowskimi roszczeniami pokazuje, że posłu Palikotu kończy się passa.
Palikociarnia zwyczajnie się zużyła. To jak z boysbandami kreowanymi od początku do końca przez wytwórnie muzyczne. Pobiegają przez parę sezonów po scenie, potem się opatrzą i do widzenia, robimy nowych. Ruch Palikota był właśnie takim boysbandem z obowiązkowym elementem szoku kulturowego pod postacią przebranego za babę Bęgowskiego i tego smutnego pedałka Biedronia, który w porę zwiał na samorządową posadę. Tyle, że był to band służbowej proweniencji, z generałem Dukaczewskim i Urbanem w tle, w charakterze „zawodowych macherów od losu, specjalistów od śpiewu i mas”. A teraz Dukaczewski położył na Palikocie kreskę. Libertyński pajac się opatrzył – trzeba wykreować kogoś innego, bardziej stosownego na obecne czasy.
Kto będzie następcą Palikota - nowym „konstruktem służb”? Stawiam na Sławomira Izdebskiego, ludowego trybuna ze stażem w Samoobronie, co to samego znał Leppera. Oto godny lider nowego służbowego boysbandu. Nawet przekierowano do niego Andrzeja Hadacza – prowokatora znanego jako „Andrzej spod krzyża” - w celu podgrzewania atmosfery podczas protestów, który to Andrzej po odfajkowaniu roboty na Krakowskim Przedmieściu uwidocznił się na demonstracji pederastów w towarzystwie święcącego wówczas triumfy Palikota. Swoją drogą, warto obserwować te przepływy prowokatorów, dzięki temu będziemy wiedzieli co tam jest planowane w różnych „sowach”.
W każdym razie, Izdebski w prorosyjskości przelicytowuje nawet PSL, co z pewnością na tę partię działa dyscyplinująco. Do tego zagospodarowuje i kanalizuje słuszną frustrację polskich rolników – dokładnie tak samo jak Lepper, który swojego czasu przejął zbiorowe emocje rolników przekręconych na zmiennej stopie procentowej zaciągniętych kredytów. Emocje te następnie zostały obezwładnione i było po rewolucji, zaś Lepper przy premierze Millerze spełniał tę samą funkcję koncesjonowanej opozycji, co Palikot po lipnym rozłamie w PO przy Tusku. No, a po latach wysługi, ze względu na nieubłaganą arytmetykę sejmową, został nawet koalicjantem i wicepremierem przy Jarosławie Kaczyńskim. Koniec końców jednak, wskutek finansowych kłopotów i galopującej depresji, wziął i się powiesił.
Teraz pytanie: czy Palikot powtarzający drogę upadku Leppera zostanie jedynie odsunięty do rezerwy kadrowej, na wypadek gdyby kiedyś jeszcze mógł być użyteczny, czy też jego protektorzy uznają go za na tyle niewygodnego, by panu Palikotu popełnić samobójstwo? Skoro działalność seryjnego samobójcy dotknęła nawet samego generała Petelickiego, zapadniętego na nagły atak depresji tak straszliwej, że zastrzelił się lewą ręką choć był praworęczny, to czemu takowy przypływ przemożnej depresji nie miałby spotkać naszego Biłgorajczyka? Choćby z powodu dojmującej samotności? W końcu, z Palikotem niedługo pozostanie już tylko Bęgowski. Wprawdzie wyrobiono mu żeńskie papiery i kazano chodzić w kieckach, lecz wygląda na silnego chłopa – takiego, co to ma moc i oparcie. Krótko mówiąc, Bęgowski mógłby co najmniej nagrać tę robotę.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 11 (13-19.03.2015)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz