niedziela, 2 maja 2010

Orgia chciejstwa…


…czyli „Futurologia według MON” - część trzecia, ostatnia.

Witam, po dłuższej przerwie powracam do analizy blaskomiotnego dokumentu „Wizja Sił Zbrojnych RP 2030”. Przypomnę, że w dwóch poprzednich częściach opisałem uwarunkowania kwestii bezpieczeństwa narodowego Polski w zakreślonej perspektywie czasowej (cz. I), a także „przyszłe środowisko operacyjne sił zbrojnych RP” (cz. II). Dziś natomiast zajmę się omówieniem jak nasze siły zbrojne mają według MON-owskich wizjonerów wyglądać za 20 lat. („Siły Zbrojne RP – 2030” – rozdz. 5).

I. Pięknie będzie…

Czego tam nie ma!

Nasze Siły Zbrojne będą liczącym się składnikiem systemu międzynarodowego bezpieczeństwa (p.53); będą hipernowoczesne, mobilne, usprzętowione, modułowe i odlotowe (p.54); będą strzegły pokoju światowego we wszystkich punktach globu (p.55).

Do tego szeroka współpraca międzynarodowa, wywiad elektroniczny i osobowy połączony ze zintegrowanym systemem przetwarzania danych i tworzenia jednolitego obrazu przeciwnika (p.56 i 57). A jeszcze superdowodzenie w „czasie rzeczywistym” niczym w grach typu RTS i szerokie spektrum najrozmaitszego uzbrojenia pozwalające na gradację używanych sił i precyzję podejmowanych akcji (p.58 i 59). Ta wyliczanka utrzymana w hurraoptymistycznym duchu ciągnie się przez większą część dokumentu. Jest tam i o przeciwdziałaniu broni masowego rażenia (p.61), i o perfekcyjnej logistyce (p.62). O „zestawach sił” (p.63) na jakich będzie się opierała nasza armia i o zintegrowanym systemie dowodzenia charakteryzującym się skróconym łańcuchem decyzyjnym, nasi wizjonerzy też pamiętają (p.66). Podobnie jak o szczegółowym opisie poszczególnych rodzajów Sił Zbrojnych wraz z mającymi powstać jako odrębna jakość Wojskami Informacyjnymi (p.67 – 74). Dowiadujemy się też wiele o siłach reagowania, siłach stabilizacyjnych i siłach zintegrowanego zabezpieczenia.(p. 75 – 77).

A co do powiedzenia na temat zasobów osobowych (rozdz. 5.4) mają światli stratedzy uniesieni falami generalskiej fantazji? Ano, m.in. to, że personel będzie jednym z kluczowych elementów S.Z. (proszę, kto by pomyślał) (p. 79). Na skutek nasycenia wysoką techniką będzie mniej liczny ale za to bardziej wykwalifikowany (p.80), oparty na służbie kontraktowej (szeregowcy) i zawodowej (podoficerowie i oficerowie) (p.82 – 83). Warunki zatrudnienia w armii mają być konkurencyjne w stosunku do innych sektorów rynku pracy (p.84), zwiększy się także rola kobiet (ach, ta polit – poprawność…) (p.85).

Nasi wojacy będą odpowiednio i ustawicznie edukowani (rozdz. 5.5) w centrach i ośrodkach szkoleniowych, a także na uczelni wyższej integrującej w swych strukturach obecne WAT, AON i AMW. Szkolenie będzie spełniało jednolite standardy panujące w obrębie międzynarodowych struktur sojuszniczych.

II. Futurologia do potęgi, czyli technikalia.

Wiem, że wyliczanka staje się już nieco nużąca, jak „przegadany” dowcip, albo zbyt długie życzenia, w sytuacji gdy wystarczy powiedzieć „wszystkiego najlepszego”, ale proszę jeszcze o chwilę cierpliwości, albowiem by nakreślić pełną skalę „horyzontu ambicji” wizjonerów z MON, wypada pochylić się jeszcze nad techniką wojskową która będzie na wyposażeniu naszej niezwyciężonej armii (rozdz. 5.6).

Jak łatwo się domyślić będzie porażająco wręcz nowocześnie. Będzie mikroelektronika i teleinformatyka. Będzie biologia, nanotechnologia i nowe źródła energii (p. 92). Wszystkie dostępne cudeńka zostaną wyprodukowane przez przemysł zbrojeniowy zintegrowany ze zbrojeniówką państw sojuszniczych (p.93). To pocieszająca wiadomość, że twórcy dokumentu dostrzegają potrzebę własnego przemysłu militarnego, milczeniem pomijają jednak fakt, że jeżeli obecne tendencje się utrzymają, to ów przemysł trzeba będzie tworzyć niemal od zera.

Systemy walki oraz sprzęt będą funkcjonowały w ramach sieci, której trzonem będzie platforma teleinformatyczna wielokierunkowego przekazywania informacji (p.95 – 96).

Nie można też pominąć perfekcyjnego systemu rozpoznania, który dzięki gamie „wielospektralnych” „sensorów rozpoznawczych” (ach, jak ja lubię tę terminologię) sprawi, że będziemy widzieć i wiedzieć wszystko, wszędzie, niezależnie od warunków i okoliczności (p.97). O zinformatyzowanym systemie dowodzenia również warto nadmienić (p.98).

No i jeszcze system rażenia (p. 99). Znów chciałoby się zakrzyknąć w podziwie: - Czego tam nie ma! Są bezzałogowe „platformy” lądowe, powietrzne i morskie. Są też precyzyjne systemy celownicze, napędy hybrydowe, nowoczesne pancerze, zwiększona i morderczo precyzyjna siła ognia… (Brzmi to rozbrajająco w kontekście np. obecnie używanych moździerzy, które walą „Panu Bogu w okno”). „Wizja…” obejmuje również siły powietrzne uniezależnione od warunków pogodowych, mobilne systemy rakietowe, marynarkę wojenną (czy muszę dodawać, że nowoczesną itd.?) a nawet mundur żołnierski o „cechach inteligentnych”, zwiększających ochronę i wyposażenie wspomagające wysoki poziom „świadomości sytuacyjnej” (p.100).

III. Pospolitość skrzeczy.

Uff… Wyliczanka, którą pozwoliłem sobie w tytule określić mianem „orgii chciejstwa”, a którą nasi wizjonerscy stratedzy wolą nazywać elegancko „horyzontem ambicji” dobiegła końca. Mnie osobiście kojarzy się to z rojeniami małego Jasia, który wyobraża sobie co też osiągnie jak już będzie duży. Życie z reguły dość bezlitośnie weryfikuje takie marzenia. Tyle tylko, że w Ministerstwie Obrony Narodowej nie zasiadają chłopcy w krótkich spodenkach, a dorośli, poważni wydawałoby się mężczyźni.

Wszystkie zasygnalizowane wyżej pomysły mają bowiem jedną, podstawową wadę - infantylne oderwanie od rzeczywistości. Zadajmy proste pytanie: jakie działania podejmowane są obecnie, by urzeczywistnić roztoczoną przed nami świetlaną wizję Sił Zbrojnych RP A.D. 2030? Póki co, mamy kadłubową armię bez szeregowych (1,94 szeregowca na jednego oficera i podoficera), po spojrzeniu zaś na dane dotyczące uzbrojenia widzimy jakieś koszmarne złomowisko. Chroniczne niedoinwestowanie skutkuje wstrzymaniem naboru, wyprzedażą zapasów żywności i przejściem na catering. Obiektów wojskowych nie ma komu pilnować, wynajmuje się więc firmy ochroniarskie, lotnictwa nie stać na loty ćwiczebne, więc polscy lotnicy, niegdyś światowa elita, dziś są rozpaczliwie niedoszkoleni, a te kilka tysięcy wojska, które do czegokolwiek się nadaje rozsiane jest po różnych punktach globu. Dodajmy jeszcze, że nie mamy nawet wystarczającej ilości lekarzy wojskowych, bo uciekają „za chlebem” do cywila i by obsadzić szpital polowy w Afganistanie, musieliśmy „wypożyczyć” lekarzy z Ukrainy. O aferze z szyfrantem Zielonką szkoda gadać. Gdzie nie spojrzeć – wyłazi dziadostwo i prowizoryczna łatanina.

Podejrzewam, że „Wizja…” miała na celu m.in. "zagadanie" postępującej degrengolady naszych sił zbrojnych. Bo kto w 2030 r. będzie rozliczał Tuska, Klicha i resztę towarzystwa? Dzisiejsza generalicja również będzie od dawna na emeryturze. Dym i piach w oczy, nic więcej.

IV. "Noteka 2015".


Mała dygresja. Wspomniałem na wstępie części pierwszej, że lubię fantastykę. Otóż, przez większość lektury towarzyszyło mi wspomnienie opowiadania Konrada T. Lewandowskiego „Noteka 2015”, opublikowanego gdzieś w połowie lat 90-tych w „Nowej Fantastyce”. W opowiadaniu tym odpieramy amerykańską agresję za pomocą różnych rodzimych wynalazków, m.in. wielonogich min samobieżnych, bazujących na wypreparowanych systemach nerwowych pająka korsarza . Miny te świetnie nadawały się do zwalczania czołgów typu „Abrams” :))

Odnoszę wrażenie, że spłodzona w pocie czoła przez naszych strategów „Wizja…” ma dokładnie tyle samo wspólnego z rzeczywistością.

V. Zakończenie.

Doprawdy, takie odrealnione brednie, jak omawiany dokument mógłbym, nie chwaląc się, sam wyprodukować. Zresztą zrobiłem to już kiedyś, proponując zestaw działań niezbędnych do dokonania rozbioru Obwodu Kaliningradzkiego między Polskę a Litwę, za co zostałem zganiony przez DoktoraNo, jako fantasta...

Nie skarżę się, tyle, że ja swe fantazje uskuteczniam na własną odpowiedzialność i nie biorę za to państwowych pieniędzy. Jedyna szkoda, jaką moja notka mogła przynieść, to zmarnowanie kilku minut życia Czytelników poświęconych na lekturę. A i tak, upieram się, że zawiera więcej konkretnych propozycji w o wiele krótszym tekście, niż ma to miejsce w przypadku gniota wypichconego przez Ministerstwo Obrony Narodowej, który to gniot może mieć realne przełożenie na stan naszego bezpieczeństwa narodowego.

I jeszcze jedno. Gorąco polecam pobranie „Wizji S.Z. RP 2030” ze stron MON-u zanim ktoś zdejmie ten wykwit orgii urzędniczego chciejstwa. Trawestując ks. Twardowskiego, śpieszmy się pobierać dokumenty – tak szybko znikają. Mam wrażenie, że opisywany tu tekst może po latach stanowić wspaniałą pamiątkę po myśli strategicznej ekipy Tuska, i jako archiwalne kuriozum dostarczy potomnym wielu chwil niewymuszonej radości.

Chyba, że okaże się, iż Polska A.D. 2030, wcale nie będzie „państwem nowoczesnym o wysokim poziomie jakości życia obywateli” (str. 6). Wtedy nikomu nie będzie do śmiechu.

Dziękuję, skończyłem. Odwaliłem kawał dobrej, nikomu niepotrzebnej roboty ;))

Gadający Grzyb

P.S. W końcówce przedmowy minister Klich wyraził nadzieję, że „Wizja sił zbrojnych RP 2030” zmobilizuje m.in. „opinię publiczną” do „szerokiej debaty nad wizją rozwoju Wojska Polskiego”(Str.3). Jako jeden z 38 milionowej rzeszy „opinii publicznej”, skorzystałem z zaproszenia ;)).

pierwotna publikacja: www.niepoprawni.pl

1 komentarz:

  1. Akurat zajęłam się analizowaniem wyżej opisanej Wizji... i zdecydowanie bardziej zaciekawiła mnie owa 'trylogia' od 34 stronicowego bełkotu.
    Chciałam jedynie podziękować za włożony wkład :)
    Pozdrawiam ~ Studentka

    OdpowiedzUsuń