czwartek, 16 września 2010
Kłamstwa ambasadora Aleksiejewa.
Rozpoczynający się w Pułtusku Światowy Kongres Narodu Czeczeńskiego (16 – 18.09.2010) zmobilizował rosyjską dyplomację do wyrażania rytualnego oburzenia.
Nic nowego – przy różnych okazjach Rosja usiłuje wywierać naciski na władze państw goszczących przedstawicieli niepodległościowej diaspory czeczeńskiej, powtarzając z grubsza ten sam zestaw kłamstw.
I. Kłamstwo pierwsze.
Nie inaczej jest i teraz, kiedy to ambasador Rosji w Polsce Aleksander Aleksiejew uznał za stosowne zapowiedzieć, że Rosja zażąda ekstradycji Ahmeda Zakajewa - przedstawiciela Czeczeńskiej Republiki Iczkeria, co do którego Federacja Rosyjska ma ponoć „niepodważalne dowody” wskazujące na jego działalność terrorystyczną. Cóż, podobnym naciskom nie poddała się w 2002 roku ani Dania, ani w 2003 Wielka Brytania. Ta druga dodatkowo, po procesie stwierdzającym, że Zakajew (pełniący w tamtym okresie szereg funkcji przy prezydencie Maschadowie) nie może liczyć w Rosji na uczciwy proces a zeznania przeciw niemu mające dowodzić terrorystycznego zaangażowania zostały wymuszone torturami (jeden z głównych świadków Dukwar Duszujew odwołał swe rosyjskie zeznania), przyznała Zakajewowi na mocy Konwencji Genewskiej z 1951 r. polityczny azyl. Od tej pory Zakajew na podstawie dokumentu podróży może gościć w krajach będących sygnatariuszami Konwencji – również w Polsce.
Nie wiem, czy od tamtego czasu Rosja uzupełniła swe „niepodważalne dowody” a jeżeli tak, jakimi osiągnęła to metodami. Znając pomysłowość torturotwórczą wykazywaną przez funkcjonariuszy „aparatu” w tzw. obozach filtracyjnych, pewnie wyprodukowano trochę dodatkowych tomów zeznań o zbliżonej wiarygodności do tych, które wyrzucił do kosza kilka lat temu brytyjski sąd.
II. Kłamstwo drugie.
Kolejne oficjalne kłamstwo powtórzone przy okazji Kongresu przez rosyjskiego ambasadora, to stwierdzenie, jakoby ludobójstwo dokonywane przez Rosję na Kaukazie, przy haniebnym milczeniu świata, było fragmentem ogólnoświatowej batalii z międzynarodowym terroryzmem, szczególnie tym islamistycznym. Pan Aleksander Aleksiejew mówiąc, iż „Federacja Rosyjska prowadzi bardzo trudną walkę z terroryzmem międzynarodowym”, nie wspomniał skromnie o troskliwej hodowli islamistycznych wahabitów w podmoskiewskich obozach, skąd po pierwszej wojnie czeczeńskiej ruszyli znów podpalać Kaukaz, tym razem zgodnie z wytycznymi rosyjskich mocodawców, którym nieporęcznie było topić w morzu krwi niepodległość małego narodu, za to poręcznie było topić w morzu krwi „islamskich terrorystów” własnego chowu, zwłaszcza gdy ich morderczą famę opartą na Dubrowce i (zwłaszcza!) Biesłanie, wspomożono cyklem „służbowych” wysadzeń bloków mieszkalnych w Moskwie i Wołgodońsku, zakończonym fuszerką FSB w Riazaniu.
Ooo, takich strasznych islamistów należy, mówiąc Putinem, „topić w kiblu” więziennym obyczajem, gdyż niezwykle są niebezpieczni, o czym najlepiej wiemy, bo sami żeśmy ich werbowali i szkolili. A że ich radykalizm trafia w Czeczenii, gdzie dosłownie każdy doświadczył na własnej skórze mongolskich bestialstw rosyjskich sołdatów, na podatny grunt, to i lepiej. Im więcej „terrorystów”, tym szerszy krąg represji, tym bardziej będą pękały w szwach obozy koncentracyjne, pardon, „filtracyjne” i tym prędzej na Kaukazie zapanuje krwawy porządek.
III. Posłuchanie u ambasadora.
Tego typu kwestii na posłuchaniu u pana ambasadora, którym de facto była jego konferencja prasowa, nikt nie poruszał. Dziennikarska psiarnia doskonale wpasowała się w klimat „pojednania” i grzecznie robiła za stojaki do mikrofonów, by nie psuć wzajemnych relacji, klimatu i tego wszystkiego, nad czym tak w pocie czoła pracuje rząd i wreszcie „ich” Prezydent, po „pisowskiej” nocy w polsko - rosyjskich relacjach. Zresztą, czy można, czy godzi się w ogóle pytać o tak drażliwe kwestie Jego Ekscelencję? Tak bezceremonialnie, prosto w oczy? Znamy wszak tę rosyjską jakże specyficzną wrażliwość, tę delikatną duszyczkę, zawsze skorą do spazmów spod znaku „kim ty, kurwa, jesteś, żeby mnie pouczać?!” jak wdzięcznie przy okazji agresji na Gruzję Siergiej Ławrow upomniał Davida Milibanda za wtrącanie się w nie swoją strefę wpływów.
Wiadomo przecież, że tak nie można, że niegrzecznie, że dostojny Ambasador zaprzyjaźnionego mocarstwa gotów się jeszcze obrazić, co niechybnie zaszkodziłoby pojednaniu, wywołało zmarszczenie brwi u Ławrowa, a i w obozie „Polski jasnej” można narobić sobie takim nieodpowiedzialnym wyskokiem niezłych tyłów... Zwłaszcza po tym, jak Rosjanie wielkodusznie postanowili na nas nie krzyczeć za tę chryję pod pomnikiem krasnoarmijców w Ossowie... Lepiej nie przeciągać struny... A zresztą, po co komu ta niepodległa Czeczenia? Albo, powiedzmy sobie wprost – niepodległa Gruzja i wieczne awantury gdzieś na końcu świata? Lepiej już wysłuchać grzecznie, co pan ambasador jest łaskaw nam zakomunikować i wrócić do jakże twórczej analizy skandalicznych, niedopuszczalnych i generalnie obrzydliwych wypowiedzi i działań Jarosława Kaczyńskiego.
Oczywiście, wszystko dlatego, że jesteśmy dobrze wychowani, konstruktywni i pragmatyczni, a nie dlatego, że stajemy się w ekspresowym tempie jakimś tam kondominium...
IV. Czy dorównamy Danii?
Gdyby polskie władze zdecydowały się pod naciskiem Rosji z którą nawet nie mamy dwustronnej umowy o ekstradycji wszcząć wobec Zakajewa jakieś procedury tylko na podstawie Europejskiej Konwencja o Ekstradycji z 1957 r. na którą ma zamiar powołać się strona rosyjska (Polska przystąpiła do niej w 1993 r.) i to w sprawie, która została już osądzona (przypomnę – rok 2003, Wlk Brytania), byłby to kolejny dowód (m.in. po śledztwie w sprawie katastrofy smoleńskiej i umowie gazowej) na naszą polityczną wasalizację. Przypomnę, że Zakajew tylko w tym roku odwiedził już Polskę trzy razy, czego Rosja jakoś „nie dostrzegła”...
W 2002 roku potrafiła postawić się Rosji maleńka Dania (odbywał się tam wówczas podobny kongres Czeczenów), czym zresztą wprawiła władze Federacji Rosyjskiej, jak i samych Rosjan w stan furiackiej lewitacji. Pamiętam, że Krystyna Kurczab – Redlich opisując reakcje „zwykłych Rosjan” wspominała o postawie typu: jak taki maleńki kraik śmiał się przeciwstawić naszemu mocarstwu? Szok, niedowierzanie, oburzenie, wściekłość na bezczelność i tupet jakiejś tam Danii. Słowem - nieprzekraczalna bariera cywilizacyjno - kulturowa w postrzeganiu praworządności, stosunków międzynarodowych i suwerenności, połączona ze ślepotą na bestialstwa rosyjskiej armii na Kaukazie...
Tymczasem, reakcja polskich władz na oświadczenie Aleksandra Aleksiejewa jest niepokojąco chwiejna. Niby nie, ale może jednak tak, a w ogóle to zawiadomimy KG Policji i „będziemy się przyglądać” Kongresowi...
Pytanie na dziś: czy Polska będzie miała cojones, tak jak osiem lat temu miała je Dania, czy też może przehandluje Zakajewa, jak spekuluje Włodzimierz Marciniak (sowietolog z polsko rosyjskiej grupy d/s trudnych), w zamian za jakieś obietnice w sprawie smoleńskiego śledztwa?
Gadający Grzyb
P.S. 1 Małe przypomnienie – współczesne walki o niepodległość Czeczenii nie są wynikiem jakiejś irracjonalnej rebelii. Stanowią kontynuację bojów toczonych od czasów Piotra I. Logiczną kontynuacją niemal 300 letniej batalii o niepodległość był więc fakt, że po rozpadzie ZSRR Czeczenia po prostu odmówiła przystąpienia do nowo powstającej Federacji Rosyjskiej.
P.S. 2. Linki:
Monografia stosunków rosyjsko – czeczeńskich: http://www.sciesielski.republika.pl/czeczenia/
Niektóre moje teksty o tematyce rosyjskiej:
http://niepoprawni.pl/blog/287/o-rosyjskiej-duszy
http://www.niepoprawni.pl/blog/287/wielkoruska-dusza
http://www.niepoprawni.pl/blog/287/refleksje-rusofoba%E2%80%A6
http://niepoprawni.pl/blog/287/nowa-zimna-wojna
pierwotna publikacja: www.niepoprawni.pl
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz