Blogerskie refleksje wokół Kongresu „Polska Wielki Projekt”.
I. Medialne otumanienie.
Tyle łez wylewano w mediodajniach nad mizerią intelektualnego zaplecza naszych bytów politycznych. Że to, panie kochany, nic się nie dzieje, brak systemowych koncepcji, partie wydają pieniądze podatnika na durne spoty i billboardy... A tu proszę, Instytut Sobieskiego zorganizował w zeszłym tygodniu wielki pięciodniowy kongres „Polska Wielki Projekt” (04 – 08.05.2011) podczas którego naszkicowano kompleksową diagnozę obecnego stanu państwa i podano rozwiązania mające służyć, że tak zaszyję Fryczem-Modrzewskim, „naprawie Rzeczypospolitej”. I co? Ano – nic. Ogarnięcie tematu najwyraźniej przerosło możliwości naszych luminarzy pióra, tudzież mikrofonu. A to jakaś na poły prześmiewcza notka w „Wyborczej”, a to wzmianka w jednej czy drugiej telewizji, gdzie zauważano co najwyżej briefing Jarosława Kaczyńskiego z obowiązkowym wtrętem, że miał miejsce podczas konferencji „prawicowych” czy wręcz „pisowskich” intelektualistów (trzeba było słyszeć jakim tonem wymawiano słowo „intelektualista” mające odnosić się do „pisiorów”)...
Doprawdy, obawiam się, że dziennikarska brać o mało nie skręciła sobie karków od starannego patrzenia przez te kilka dni w inną stronę. Wszyscy bowiem, jak jeden, żyli kolejną wrzutką rządu Tuska – Ostachowicza, czyli wojną z kibolami, która – takie odnoszę wrażenie – miała m.in. właśnie „przykryć” odbywający się Kongres. Co ciekawe, również „Rzeczpospolita” (jeden z medialnych patronów przedsięwzięcia) jakoś nie pokusiła się o szersze relacje z kolejnych paneli. Przeglądam dział „Opinie” i widzę tam tylko jeden programowy tekst prof. Krasnodębskiego (tekst piszę 10.05). Wszystkich już otumaniło?
II. Stać nas na IV RP.
Ale ja w zasadzie nie o tym chciałem. Otóż, gdy przeglądam na stronach Instytutu Sobieskiego materiały, gdy słucham nagrań wystąpień kolejnych prelegentów (choćby w Niepoprawnym RadiuPL), to widzę po stronie, nazwijmy to hasłowo, „propaństwowo-niepodległościowej” olbrzymi intelektualny potencjał, który do niedawna żył niejako w uśpieniu, lub co najwyżej w „drugim obiegu”, a który obecnie dobija się z coraz większą mocą o prawo głosu i traktowanie jako równorzędnego uczestnika debaty publicznej. Tego siły IIIRP nie będą w stanie na dłuższą metę ignorować.
Kongres pokazał bowiem jedną, podstawową rzecz: obóz IV Rzeczypospolitej stać na kompleksowy program przebudowy państwa, na spójną wizję dotyczącą zarówno najrozmaitszych aspektów polityki wewnętrznej, jak i spraw międzynarodowych, zaś jego podstawowym wyznacznikiem jest upodmiotowienie Polski i Polaków. Spójrzmy zresztą na poszczególne bloki tematyczne Kongresu:
1. Polska – wyzwania strategiczne
2. Infrastruktura. Na czym rozpędzić rozwój Polski?
3. Rządy i sądy w Polsce
4. Polska racja stanu
5. Jakie młodych Polaków chowanie?
6. Nauka i innowacje, czyli jak budować przewagę
7. Media publiczne, prywatne i społeczne
8. Nowoczesność – projekt tradycyjny (o postępie i roli inteligencji w polskiej tradycji intelektualnej)
9. Jak konserwatyści mogą kształtować polskie miasta?
Każdy z tych punktów oczywiście rozbity został na kilka wystąpień, prowadzonych przez liczne grono specjalistów z najróżniejszych dziedzin. Od siebie dodam, iż całościowy obraz wyłaniający się z poszczególnych wykładów, prelekcji i debat pokazuje daleko posuniętą degrengoladę budowanej i „modernizowanej” od 20 lat Polski. Innymi słowy – fiasko rzekomo bezalternatywnego projektu III RP. Państwo nie działa, albo działa wadliwie we właściwie wszystkich swych obszarach. Owo „państwo na niby” nie realizuje żadnego ze swych zadań – od zapaści samodzielnej polityki zagranicznej, poprzez sypiącą się infrastrukturę po sferę edukacji i sprawy społeczne. Co więcej, Polska ma poważny problem ze swą tożsamością i co za tym idzie – określeniem racji stanu.
Nie jesteśmy jednak w sytuacji bez wyjścia. Jeżeli Prawo i Sprawiedliwość, jedyna na dzień dzisiejszy realna siła opozycyjna, zechce sięgnąć w praktyce rządzenia po specjalistów (często bez jednoznacznych partyjnych afiliacji, wbrew temu co plotły media o „pisowskiej” rzekomo imprezie), którzy właśnie zbiorowym wysiłkiem zarysowali „wielki projekt”, to będą wszelkie dane po temu by wyjść z obecnego stanu degenerującego marazmu. A wszak, zasoby intelektualne IV RP nie ograniczają się jedynie do uczestników Kongresu.
III. Intelektualny bezwład „łże-elit”.
Kolejną refleksją, która się nasuwa, jest miałkość, by nie powiedzieć dosadniej, propozycji dla Polski coraz bardziej zgeronciałych „elit” IIIRP - owego „salonu” starającego się trzymać w słabnącej garści życie intelektualne współczesnej Polski. Zadam tu retoryczne pytanie: czy temu środowisku, mówiąc skrótowo – warszawce i krakówkowi - przyszło do głowy, by zorganizować podobną konferencję, mierzącą się bez złudzeń z kondycją naszego państwa i wyzwaniami, które przed nim stoją?
Nie, nie przyszło, gdyż dla tych państwa historia skończyła się na wejściu do Unii Europejskiej, zaś dalszy rozwój i modernizacja mają nastąpić niejako same z siebie wraz z wdrażaniem kolejnych urodzonych w Brukseli dyrektyw i zaleceń. Tyle, skrótowo rzecz ujmując, mają do zaproponowania społeczeństwu. Wszelkie antagonizmy, sprzeczne interesy, nierówności i braki roztopią się w europejskiej magmie, jeżeli zaś owa euro-modernizacja napotyka na jakieś przeszkody, to tylko z powodu kulturowego „zacofania” Polaków. Z oczywistych względów nie są w stanie dokonać krytycznej analizy dorobku III RP, gdyż sami ów dorobek w znacznej mierze współtworzyli.
Ach, zapomniałbym - na wszelkie udokumentowane diagnozy, pokazujące że zbudowany przez nich twór jest sypiącą się ruiną trzymającą się kupy chyba tylko z przyzwyczajenia, potrafią jedynie zatkać uszy i wrzeszczeć o „faszyzmie”.
Dlatego Kongres należało za wszelką cenę zamilczeć, bądź wyśmiać – każda próba merytorycznej polemiki skazana byłaby na porażkę i „saloniarze” doskonale o tym wiedzą. Bo – uchowaj Brukselo – miejscowa gawiedź mogłaby się przekonać, że po „tamtej stronie” nie stoi banda oszalałych „moherów” i „faszystów”, tylko kompetentni, propaństwowo nastawieni naukowcy i intelektualiści formułujący koherentną i realistyczną wizję sanacji Polski, zupełnie odmienną od urządzonego nam przez luminarzy IIIRP priwislańskiego grajdołka.
***
Na zakończenie dwie dobre wiadomości. Pierwsza – obecne „łże-elity” ustąpią pola, zmusi ich do tego „coraz bardziej otaczająca rzeczywistość”, to tylko kwestia czasu. Oni sami to zresztą przeczuwają i stąd te potępieńcze wrzaski. Druga – kongresy Instytutu Sobieskiego będą odbywać się co roku – z pożytkiem dla Rzeczypospolitej i nas wszystkich, jak sądzę.
Gadający Grzyb
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz