poniedziałek, 12 marca 2012

Partia Gazpromu w Polsce


Polski Urząd Regulacji Energetyki zachował się jak gazpromowska agentura wpływu. Zapłacimy za to wszyscy.


I. Skandal z rewersem wirtualnym

Jeśli ktoś miał wątpliwości co do istnienia „partii Gazpromu w Polsce”, której przedstawiciele ulokowani są w najróżniejszych instytucjach – nie wyłączając administracji państwowej, to niedawno mogliśmy zaobserwować jej działanie w praktyce.

Oto, jak podała „Wyborcza”, od marca obowiązuje nowa taryfa za przesył gazu rurociągiem jamalskim, drastycznie redukująca opłacalność tzw. rewersu wirtualnego. O co chodzi z tym rewersem? Otóż, od czterech miesięcy istnieje możliwość wirtualnego transportu tańszego gazu z Niemiec - do Lwówka k. Poznania lub do Włocławka - za pomocą jamalskiej rury. Polega to na tym, że zamawia się gaz u niemieckiego dostawcy, a następnie „wymienia” się go na gaz dostarczony fizycznie z Rosji. Za operację odpowiada spółka Gaz System. Opłacalność tego „wirtualnego transportu” wynika nie tylko z niższej ceny „niemieckiego” gazu, ale również z dotychczasowej preferencyjnej stawki płaconej za wejście do rury przy rewersie wirtualnym - wynosiła ona dotąd 13,12 zł za 1000 m3 gazu. Jeśli zważymy, iż w tym roku za pomocą rewersu wirtualnego możemy sprowadzić aż 3,7 mld m3 gazu, czyli niecałą 1/3 całkowitego zapotrzebowania Polski, zaś wydobycie własne zaspokaja ponad 1/3 (ok. 5 mld m3), to okazałoby się, że za przepłacony gaz z Rosji bulilibyśmy w o wiele mniejszym wymiarze, niż wynikałoby to z „wynegocjowanej” przez Waldemara Pawlaka umowy.

Niestety, nie ma tak dobrze, albowiem ni z tego, ni z owego EuRoPol Gaz, zawiadujący polskim odcinkiem gazociągu jamalskiego wprowadził nową stawkę za rewers wirtualny w wysokości 26,70 zł za 1000 m3 – ponad dwukrotnie wyższą od dotychczasowej! Formalnie w EuRoPol Gazie panuje równowaga udziałów między PGNiG a Gazpromem (po 48% udziałów, 4% ma Gas Trading), jednak to Gazprom jako dostarczyciel surowca gra tam pierwsze skrzypce, a szefem przedsiębiorstwa jest Aleksander Miedwiediew, zatem logiczne jest, iż będzie on reprezentował rosyjskie interesy, z którymi koliduje możliwość kupowania przez Polskę tańszego gazu z kierunku niemieckiego. To jedno.

II. Pod dyktando Gazpromu

Jednak prawdziwy skandal tkwi gdzie indziej. Mianowicie, według EuRoPol Gazu, dwukrotna podwyżka opłaty została wprowadzona... na pisemne wezwanie prezesa Urzędu Regulacji Energetyki! Innymi słowy, polski urząd i prezes Marek Woszczyk zachowali się jak gazpromowska agentura wpływu, redukując opłacalność rewersu wirtualnego. Import z Niemiec wciąż będzie stosunkowo korzystny, ale zwiększone koszty odbiją się w cenach gazu, za który zapłacimy wszyscy. Zyska na tym jedynie EuRoPol Gaz – czyli Gazprom i Rosja.

Dodatkowego smrodku przydaje sprawie moment podniesienia opłat, następuje on bowiem niedługo po tym, jak Polska skierowała do Trybunału Arbitrażowego w Sztokholmie pozew przeciw Gazpromowi i spółce Gazprom Eksport w którym domagamy się zmiany zasad ustalania cen i obniżenia ich o 10 procent. Warto pamiętać, iż w chwili obecnej płacimy ponad 500 dol. za 1000 m3, podczas gdy zachodni odbiorcy rosyjskiego gazu płacą średnio o 1/4 taniej, zaś Rosja dodatkowo jeszcze te ceny im obniża. Nam Rosja podobnych obniżek konsekwentnie odmawia i to by było tyle, jeśli chodzi o „korzystną formułę cenową” o której bredził wicepremier Waldemar Pawlak podczas pamiętnych gazowych negocjacji.

Efekt jest taki, że bardziej opłaca się nam odkupywać rosyjski gaz od Niemców. Nasi zachodni partnerzy sprowadzają surowiec z Rosji po tak korzystnych cenach, że nawet po doliczeniu marży ten niby-niemiecki gaz jest i tak o ok. 15% tańszy niż ten sam gaz kupowany bezpośrednio od Rosjan! Zresztą, w założeniu sprowadzanie gazu za pomocą rewersu wirtualnego miało być elementem nacisku na Gazprom, by w końcu obniżył nam stawki, tak jak uczynił to wobec zachodnich kontrahentów.

III. Dziwna niemożność

Po raz kolejny daje o sobie znać brak dywersyfikacji dostaw i oddanie de facto w rosyjskie ręce jamalskiej magistrali. I tu muszę przypomnieć o tzw. gazociągu słubickim, o którym pisałem w notce „Zapomniany gazociąg”. W skrócie: chodzi o gazociąg wybudowany w 2001 roku przez niemiecki koncern EWE, przebiegający pod Odrą w rejonie Słubic i zaopatrujący w gaz kilkadziesiąt gmin w woj. lubuskim. Niemcy do 2009 roku wybudowali ok. 1200 km gazociągów i oferowali Polsce możliwość sprzedaży do 2 mld m3 gazu rocznie. Do pełni szczęścia brakowało wybudowania 30 – 40 km rurociągu, który podłączyłby infrastrukturę niemieckiego koncernu do polskiej sieci przesyłowej. W ten sposób podpięlibyśmy się do europejskiego systemu przesyłowego z ominięciem „jamalu” i moglibyśmy dziś sprowadzać tańszy gaz z kierunku zachodniego bez zawracania sobie głowy różnymi „rewersami” i stawkami za wejście do rosyjskiej rury.

Niestety, mimo opracowania w 2004 roku studium wykonalności projektu i uzyskania pozwoleń na budowę, sprawa rozbiła się o postawę państwowego monopolisty, czyli spółki Gaz-System, zawiadującej polskimi gazociągami, która nie wyraziła zgody na podłączenie magistrali słubickiej do swojej sieci. Byłaby to oczywiście zaledwie namiastka dywersyfikacji, ale w naszej sytuacji nawet to byłoby nie do pogardzenia i dawało jakąś kartę przetargową wobec Gazpromu.

Tymczasem mamy niekorzystną umowę obowiązującą do 2022 roku, budowa gazoportu w Świnoujściu się ślimaczy, nie mówiąc już o Nord Streamie spłycającym tor podejściowy do portu, gaz łupkowy to melodia przyszłości i to niepewnej, zważywszy na antyłupkowy lobbing oraz dziwne machloje wokół koncesji, zaś Gazprom funduje stypendia dla doktorantów UW, werbując świeży narybek dla swej i tak potężnej agentury wpływu.

Partia Gazpromu w Polsce działa w ukryciu ale pełną parą. Przejawy jej aktywności można od czasu do czasu zaobserwować przy takich okazjach jak negocjacje gazowe, czy opisywana tu decyzja Urzędu Regulacji Energetyki. Jednak najlepszym dowodem na jej wszechobecność jest permanentny bezwład i niemożność naszego kraju we wszystkich inicjatywach, które mogłyby zagrozić interesom rosyjskiego giganta pełniącego funkcję czołowej broni w imperialnym arsenale Kremla.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: Niepoprawne RadioPL

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz