Tusk jest już politycznym zombie, tylko jeszcze o tym nie wie i niczym zdechła żaba galwanizuje się „pijarem”.
I. Kryzys Dyktatury Matołów
Dzisiaj powyzwierzęcam się jeszcze trochę nad postępującym upadkiem PO i Tuska osobiście, kontynuując niektóre wątki z poprzednich tekstów (lista pod notką). A co – Ober Matoł znęca się nad nami wszystkimi od pięciu lat, to i ja sobie pozwolę.
Na początek może wyjaśnię jednak skąd ten „Ober-Matoł” i „Dyktatura Matołów”, których to terminów staram się konsekwentnie używać. Sądziłem, że wszyscy zakumają, ale jednak co jakiś czas spotykam się z uwagą, że niepotrzebnie używam tak dosadnych sformułowań, bo odbiera to tekstowi powagę, osłabia przekaz itd. Otóż, „Dyktatura Matołów” to oczywiście nawiązanie do „dyktatury ciemniaków” Kisiela, (którym to mianem mistrz felietonu określił reżim Gomułki, za co dostał w jakiejś bramie solidny wycisk od tzw. „nieznanych sprawców”), połączone z kibolskim okrzykiem „Donald matole...”, za wznoszenie którego można obecnie od Niezawisłego Sądu zainkasować kilkusetzłotową grzywnę. No, a skoro mamy „Dyktaturę Matołów”, to któżby miał stać na jej czele, jak nie „Ober-Matoł”?
Obecnie jednak niedawna potęga Dyktatury zaczyna się kruszyć i to w sposób nieodwracalny. Tyle, że Ober-Matoł zdaje się kompletnie nie rozumieć, że jego obecne problemy są konsekwencją całokształtu radosnej twórczości na stołku premiera. To się odkładało przez pięć lat... aż przeważyło „wajchę”. Tymczasem Tusk zdaje się sądzić, że to tylko potknięcie, chwilowy kryzysik, który da się jak za dawnych dobrych czasów odczarować „pijarowskim” hokus-pokus. Błąd. Ludzie już tak mają, że do pewnego momentu gotowi są bezkrytycznie wielbić swych wybrańców, by po przekroczeniu pewnej nieuchwytnej linii „przestawić wajchę” i równie emocjonalnie ich znienawidzić.
II. „Pijarowska” galwanizacja
Tusk jest już politycznym truposzczakiem, zombie, tylko jeszcze o tym nie wie. Albo inaczej – gdzieś tam w głębi duszy wie, tylko wypiera ów fakt ze świadomości i uparcie próbuje galwanizować się „pijarem”. Niczym martwa żaba podłączona do prądu porusza odnóżami, symulując procesy życiowe, ale to już tylko pozory.
Ta „autogalwanizacja” kiedyś pewnie by zadziałała. Dziś staje się żałosna. Symbolem bezradności jest próba rozhuśtania zbiorowych emocji za pomocą zapłodnienia „in wiadro”, połączona z podbechtywaniem „wzmożenia światopoglądowego” przy okazji sejmowych głosowań nad projektami aborcyjnymi. I znowu – takie budowanie dychotomii jasnogród – ciemnogród, „fajnopolacy” kontra „mohery”, kiedyś mogłoby okazać się skuteczne. Jak bardzo, pokazała prowokacja z Krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, która pewnie przejdzie do annałów socjotechnicznych operacji.
Ale nie dziś. Zadymy wokół krzyża, czy odgrzewanie tematyki aborcyjno-obyczajowej mogłoby ekscytować tłumy w czasach względnej prosperity, kiedy karkówa skwierczała wesoło na grillu, a świat po kilku browarkach wydawał się zielony niczym Irlandia. Obecnie, gdy kryzys rozgaszcza się u nas na całego, a grille dawno wystygły, tego typu spory mogą w „elektoracie” budzić jedynie irytację, że rząd zamiast zajmować się realnymi problemami, marnuje czas na „pierdoły”. Na dodatek, „Tusku musisz” postanowił wyjechać w Polskę „tuskobusem”. To powtórzenie chwytu z ostatniej kampanii ledwie rok po wyborach świadczy o kompletnym wyjałowieniu. Ciekaw jestem przebiegu tych „gospodarskich wizyt”. Przypuszczam, że słynne spotkanie z „Paprykarzem” to będzie pikuś w porównaniu z tym, z czym Ober-Matoł będzie musiał zmierzyć się tym razem. Tak to już jest, że na widok zimnego rusztu przychodzi otrzeźwienie i wtedy niezawodny do tej pory „przemysł przykrywkowy” przestaje działać.
III. „Grzyb prorokował!”
Sądzę, że gdyby nie Euro2012, które zapewniło „fajnopolakom” miesiąc euforycznych igrzysk przedłużonych siłą rozpędu na okres wakacyjny, to przesilenie nadeszłoby jeszcze wcześniej. Zwyczajnie, nie dało by się ukrywać rosnących kosztów pięcioletnich nie-rządów (dość powiedzieć, że w trzech pierwszych kwartałach roku na skutek „skoku cywilizacyjnego” związanego z „inwestycjami” padło 147 firm budowlanych – najwięcej od pięciu lat!). Do tego opozycja wreszcie zaczęła zachowywać się mądrze, dywersyfikując umiejętnie przekaz „merytoryczny” i „smoleński”, a ponadto nie daje się wpuszczać w różne prowokacje. Nie do przecenienia jest również postępujące na skutek skandali ekshumacyjnych społeczne przebudzenie dotyczące Smoleńska, tym bardziej, że arsenał „smoleńskich wrzutek” i związana z nim narracja „sekty pancernej brzozy” ostatecznie się wyczerpały, o czym świadczy fiasko akcji z ruskimi zdjęciami.
Tak nawiasem mówiąc, w styczniu 2011 roku, podsumowując ponuro domykający się w ramach „katastrofy po-smoleńskiej” system, pisałem w tekście „Domknięty system (cz. II – Czas rozkładu)”:
„(...) państwo będzie nadal powoli gniło, aż odezwie się ta charakterystyczna właściwość, którą opisałem w „polskich porach roku” – to samo z czym Polacy żyli przez lata nagle zacznie uwierać i przy jednym niepozornym ruchu rządu, jakich było wcześniej wiele, nagle nastąpi obudzenie. Niemniej, PO wygra następne wybory parlamentarne (te w 2011 - GG), tak jak poprzednie – prezydenckie i samorządowe – może nie miażdżąco, ale wyraźnie. Pytanie, czy dotrwa do kresu następnej kadencji?
Osobiście, kres rządów PO przewiduję na okres po Euro2012. Państwo do tej pory przegnije na tyle, że zacznie to doskwierać ludziom na różnych poziomach – nie dość, że zabraknie „chleba” to jeszcze skończą się „igrzyska”.”
Na koniec zaś dodałem:
„Tragedia smoleńska i czas „Solidarnych 2010”, którzy mieli okazję policzyć się na Krakowskim Przedmieściu i podczas wawelskiego pogrzebu ma (...) potencjał duchowej bomby z opóźnionym zapłonem. To kiedyś da o sobie znać. Kiedy? Jak zwykle u Polaków – w najmniej spodziewanym momencie.”
Pomału wychodzi na moje. Jakby co, możecie mówić, trawestując Rocha Kowalskiego: „Grzyb prorokował!” ;)
IV. Ober-Matołowi na pociechę
Poprzedni tekst („Krach anty-smoleńskiej narracji”) zakończyłem słowami: „Dyktaturze Matołów pozostało już tylko rozhuśtywanie zbiorowych emocji sprawami obyczajowymi, w nadziei na ożywienie społecznych podziałów. Ale ta wysilona żenada to ostatnie podrygi. Już niedługo...” … i – dodaję teraz - ta galwanizowana żaba przestanie się ruszać.
Cóż, na pocieszenie Ober-Matołowi zostaje przynajmniej świadomość, że niedawno „ministra” Mucha oddała się mu „do dyspozycji”. Ja tam wprawdzie owego „oddawania się” nie podglądałem, więc nie wiem jakie tam odchodziły konfiguracje i czy przy okazji skapnęło coś także temperamentnemu „konserwatyście” Gowinowi. Mam jednak nadzieję, że żadnemu z panów nie odpadło mężydło.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Na zbliżony temat:
http://niepoprawni.pl/blog/287/wielowektorowy-przekaz-pis-u
http://niepoprawni.pl/blog/287/przed-drugim-expose-tuska
http://niepoprawni.pl/blog/287/symptomy-wajchy
http://niepoprawni.pl/blog/287/krach-anty-smolenskiej-narracji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz