Niemcom, które de facto ustalają politykę struktur unijnych, nie zależy na tym, by Grecji pomóc, tylko by ją wycisnąć do ostatka.
W Grecji finiszuje właśnie prowadzone od 9 lat śledztwo mające zakończyć się „procesem stulecia”. Obejmuje ono korupcyjną działalność niemieckich koncernów począwszy od lat '90. Mowa o takich gigantach jak Siemens, Rheinmetall, Ferrostal, Daimler i Krauss Maffei Wegmann, a na ławie oskarżonych zasiąść ma ok. 60 osób. W skrócie – Niemcy korumpowali na wielką skalę greckich polityków przy zawieraniu umów modernizacyjnych i zbrojeniowych. I tak, Siemens w zamian za równowartość 70 mln euro łapówek otrzymał w 1997 roku kontrakt od greckiej firmy OTE na digitalizację infrastruktury telekomunikacyjnej, z kolei Daimler, Krauss Maffei Wegmann czy Ferrostal na cel wzięły kontrakty zbrojeniowe idące w grube miliardy euro, które również były „dopinane” poprzez milionowe „grzeczności” wręczane greckim decydentom – najpierw gotówką, w walizkach (hm, przypominają się tu pierwsze lata polskiej „transformacji”), następnie zaś poprzez spółki-wydmuszki zarejestrowane w rajach podatkowych. W ten sposób grecka armia nabywała czołgi Leopard, haubicoarmaty, łodzie podwodne, transportery opancerzone – ogółem poziom wydatków na zbrojenia wynosił średnio ponad 2 proc. PKB. W szczytowych latach kryzysu Grecja kupowała niemiecki sprzęt za 5-7 mld. euro rocznie. W efekcie dzisiaj Grecja jest pierwszą potęgą pancerną wśród krajów UE (żeby było ciekawiej – druga pod względem liczby posiadanych czołgów jest... Polska) i kompletnym bankrutem.
Rysuje się tu nam interesujący mechanizm współczesnego neokolonializmu: oto Niemcy korumpują Greków, by ci kupowali nieracjonalnie wielkie ilości maszyn bojowych, zaś na sfinansowanie zakupów Grecja musiała oczywiście się zadłużać w niemieckich instytucjach finansowych. W ten sposób – za pomocą toksycznego sprzężenia łapówek i kredytów – niemiecka „metropolia” napędzała swój przemysł i eksport kosztem doprowadzenia do ruiny greckiej „kolonii”. Warto zwrócić uwagę, iż te same Niemcy równocześnie pouczały Greków na okoliczność gospodarnego zarządzania finansami i walki z korupcją, a zarazem za kulisami warunkowały pomoc finansową dla Aten wywiązaniem się przez nie z zawartych z niemieckimi przedsiębiorstwami kontraktów – jak to miało miejsce w 2010 roku, gdy zaszantażowano w ten sposób premiera Papandreu.
Zresztą, nawet bankructwo jest świetną okazją do zarobku, co niedawno miałem okazję opisywać na tych łamach. Okazuje się, że Niemcy, wskutek redukcji oprocentowania własnych obligacji, na greckim kryzysie zarobiły 100 mld euro, dzięki czemu udało się im zrównoważyć budżet o rok wcześniej, niż pierwotnie zakładano. Inwestorzy wystraszeni sytuacją w Grecji na masową skalę lokowali kapitał w niemieckich papierach, co skutkowało ich niższą rentownością. Ciekawe, ile Niemcy zarobiły na kryzysie i kontraktach zbrojeniowych w Hiszpanii i Portugalii, tak się bowiem składa, że trzonem tamtejszych sił pancernych również są Leopardy, nie wspominając już o Polsce także pałającej niezrozumiałą miłością do niemieckich „panzerkampfwagenów”.
Obecnie, w konsekwencji wymuszonego podczas niedawnego szczytu programu restrukturyzacyjnego, niemiecka firma przejmuje greckie lotniska, a wkrótce to samo czeka porty i inne składniki greckiego majątku narodowego. 14 lotnisk regionalnych (w tym w Salonikach, oraz w turystycznych zagłębiach takich jak Rodos, Korfu czy Cyklady) obejmie za 1,2 mld euro spółka Fraport AG na czele której stoi Stefan Schulte, członek Rady Gospodarczej CDU. Mamy zatem coś w rodzaju gospodarczej „wojny błyskawicznej” - wtryniamy gorzej rozwiniętej ofierze nieprzystającą do jej modelu ekonomicznego walutę powodującą nieopłacalność własnej produkcji, następnie kraj staje się rynkiem zbytu dla obcych towarów, których sprzedaż wspomagana jest w razie potrzeby systemową korupcją. Wskutek dezindustrializacji i nadmiernego importu kraj-ofiara pogrąża się w niemożliwych do spłacenia długach, aż wreszcie można wykupić bankruta za bezcen. Wszystkie dochody – czy to z „pomocy”, czy z prywatyzacji - trafiają przy tym oczywiście do wierzycieli, budżet Grecji zobaczy z tych pieniędzy okrągłe zero, kolejne „pakiety pomocowe” pogłębiają jedynie greckie zadłużenie niczego nie zmieniając w sytuacji gospodarczej kraju – no i koniec końców, wszystkie długi, stare czy nowe, trzeba będzie spłacać, petryfikując tym samym stan gospodarczej zapaści.
Charakterystyczne, że ostatnio nawet rygorystyczny do niedawna MFW zaczyna dystansować się od dwóch pozostałych członków sprawującej nad Grecją zarząd komisaryczny „trójki” (MFW, EBC, KE). Czyni tak pod wpływem przykładu węgierskiego – Orban odrzucił oszczędnościowy dyktat MFW, którego efektem byłoby zduszenie wewnętrznego popytu i wyprowadził swój kraj na prostą. Ale przecież Niemcom, które de facto ustalają politykę struktur unijnych, w tym EBC i KE, nie zależy na tym, by Grecji pomóc, tylko by ją wycisnąć do ostatka. Taka już jest natura pasożyta – koszty utrzymania (czyli niemieckiego rozwoju gospodarczego) ponosić ma jedynie żywiciel.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Artykuł opublikowany w tygodniku „Gazeta Finansowa” nr 36 (04-10.09.2015)
Zgoda. Ale o greckie problemy niech sie martwia zainteresowani tubylcy. Rzecz w tym, ze nie inaczej jest w Polsce i trzeba z tym zrobic porzadek.
OdpowiedzUsuń