PiS postanowiło uszczęśliwić rodaków przywróceniem obowiązku posiadania kart rowerowych. Hm, tak się składa, że mam zachowaną kartę rowerową wyrobioną jeszcze w PRL-owskiej podstawówce w latach 80-tych. Nada się?
*
A może warto pójść za ciosem i przywrócić także obowiązkowe karty pływackie? Też mam cały komplet takowych z dawnych czasów. Pierwszą, „dziecięcą” kartę wyrobiliśmy sobie z kolegami na obozie harcerskim, jeszcze za komuny, za łapówkę w postaci kilku menażek poziomek zebranych w okalającym obóz lesie - dla ratownika, który z tychże poziomek pędził wino. Następną, „dorosłą”, już w nowej rzeczywistości wypisał mi ratownik WOPR-u za parę piw z pobliskiego baru. Trzecią, tzw. „żółty czepek”, jako jedyną wypływałem w pełni uczciwie kilka lat później - i tak się jakoś złożyło, że niedługo potem te wszystkie karty zniesiono. Nie powiem, zirytowałem się. Przywrócić je teraz, niech mi się nie marnują.
*
Zresztą, idźmy na całość: reaktywacja karty woźnicy – to byłby dopiero hit! Sam bym sobie taką wyrobił dla szpanu.
*
W ramach unaradawiania mediów publicznych opłata audiowizualna ma być dołączana do rachunków za prąd. Kurczę, tyle lat migałem się skutecznie przed abonamentem RTV i teraz w końcu chyba mnie dopadną. Ponadto wygląda na to, że po ponad roku dobrowolnej telewizyjnej abstynencji znów będę musiał to tele-pudło oglądać. W końcu głupio tak jakoś bulić co miesiąc piętnaście zeta i nie korzystać, no nie?
*
Miała być zadyma u Kukizowców, a wyszła poruta w Ruchu Narodowym. Władze ruchu rekomendowały swoim posłom wystąpienie z klubu Kukiz'15... po czym okazało się, że wystąpił tylko jeden Robert Winnicki, pozostała czwórka zaś kazała się wodzom z RN bujać, bowiem zamierzają stworzyć „nowe, poważne środowisko narodowe” - czytaj: własną kanapę będącą odskocznią do „biorących” miejsc na listach Kukiz'15 w kolejnych wyborach. No chyba, że Kukiz zwyzywa ich od psychopatów i im wp...li, a potem – jak to Tatarzyn – powiedzie przytroczonych arkanem do siodła na targ niewolników w Stambule.
*
Swoją drogą, tak po ludzku trochę Winnickiemu współczuję. To musi być strasznie głupie uczucie – myślisz, że wyskakujesz do bitki na czele paczki, po czym zerkasz za siebie i widzisz pustkę, bo koledzy już dawno postawili na innego konia. Co gorsza, w efekcie drastycznie spadły szanse na reelekcję – bo niby z kim i jakiej listy? A tu człowiek właśnie zaczął się przyzwyczajać do dobrego. Co za świat...
*
Przy okazji – od dobrze poinformowanej osoby usłyszałem, że inwestycja w zostanie posłem to minimum 100 tys. zł. na kampanię – ale często jest to więcej, przeważnie na kredyt. Zatem co najmniej pierwszy rok w sejmie to okres zwrotu nakładów, dopiero potem zaczyna się zarabiać na czysto, następnie znów trzeba się użerać o miejsce na liście – i tak w kółko. I my się zastanawiamy, czemu posłowie czasem się dziwnie zachowują – przecież przy takim stresie i ryzyku ci ludzie to po prostu kłębki nerwów.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
„Pod-Grzybki” opublikowane w tygodniku „Polska Niepodległa” nr nr 17-18 (27.04-10.05.2016)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz