Zaczniemy ekologicznie. Otóż UE pod wodzą „Jelcyna Europy” Jean-Claude Junckera wypowiada wojnę plastikowi – zniknąć mają jednorazowe słomki, sztućce, talerzyki, opakowania a nawet... baloniki. I nie dziwota – raz, że Juncker zdecydowanie preferuje opakowania szklane, a dwa – kto jak kto, ale akurat on do dmuchania w balonik musi mieć wyjątkową awersję.
*
Z kolei inny z europejskich dostojników, Donald Tusk, na potęgę dziecinnieje. Haratanie w gałę już mu nie wystarczy i ostatnio strzelił sobie słitfocię, jak raźno popyla w Paryżu na hulajnodze. Przestrzegłbym go, że od hulajnogi krzywi się kręgosłup lecz Tusk, jak wiadomo, czegoś takiego jak kręgosłup nie posiada. Ale niech mu tam, niech trenuje. Może jeszcze zobaczymy, jak na tej hulajnodze sp...a z Brukseli po końcu swojej kadencji.
*
Takie objawy starczej demencji u nawet stosunkowo młodych polityków nie dziwią, zważywszy na genius loci. Mianowicie, Unia Europejska pomału wkracza w wiek „breżniewowski” - i podobnie jak sowieckiemu gensekowi kończą jej się baterie. W związku z tym, unijne elity zachowują się niczym strupieszałe, kremlowskie politbiuro, ze sklerotycznym dogmatyzmem trzymając się doktryn swoich lewackich bożków - od Gramsciego po Spinellego - i przekonując wszystkich dookoła, że „gramscizm-spinellizm” jest wiecznie żywy. A tymczasem, po przyszłorocznych wyborach do PE szykuje się „populistyczna” rewolucja. Rzucam zatem hasło: śmierć eurokomunie!
*
Polska Fundacja Rozwoju zrepolonizowała kolejkę na Kasprowy Wierch, opchniętą przez rząd PO (wraz z gruntami) międzynarodowemu funduszowi Mid Europa Partners. „Totalna opozycja” dostała na to wścieklizny wrzeszcząc, że na pewno za drogo, że marnotrawstwo itd. Na ich miejscu bym się przymknął i trzymał kciuki – podobnie jak w przypadku repolonizacji PKO SA. Choćby dlatego, że jeśli wrócą kiedykolwiek do władzy, to znów będą mieli co wyprzedawać.
*
W „tym kraju” to jednak panuje wyjątkowa ciemnota. Do tego stopnia, że miejscowi wciąż wierzą w bociany i dzieci w kapuście – i dlatego właśnie modelka Anja Rubik musiała otworzyć szkołę seksu, by nieść ludowi kaganek oświaty. Czapki z głów, toż to postać jak z Żeromskiego - doktor Judym i Siłaczka w jednym! Oby tylko nie sczezła w chłopskiej chacie na tyfus – jakaś taka chudziutka ostatnio, biedaczka...
*
Ale jak by się Anja Rubik nie uwijała, to do postępowego Zachodu wciąż nam jeszcze daleko. Oto „Daily Mail” uraczył czytelników wzruszającą love-story o pewnej parze z Los Angeles. Ona najpierw była zwyczajną kobietą, by po pewnym czasie przekształcić się w „trans-genderowego mężczyznę” - aby w końcu stwierdzić, że jest... psem. Wszystko z pełną akceptacją męża, który regularnie prowadza ją (jego? gubię się...) na randki z innymi, podobnymi popaprań... to jest, pieskami. Finalnie zatem osiągnęła, jak rozumiem, stadium „trans-gendero-gatunkowego psa”. Pytanie za milion – kim w takim razie jest mąż? Homoseksualnym zoofilem?
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
„Pod-Grzybki” opublikowane w dwutygodniku „Polska Niepodległa” nr 20 (24.10-06.11.2018)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz