sobota, 5 lutego 2011

Pod-Grzybki (odc.7)


Motto: „więc trzeba doić, strzyc to bydło / a kiedy padnie, zrobić mydło” Janusz „Szpot” Szpotański.



I. „Głos Drobiarza” donosi:


Polskie Zrzeszenie Hodowców Drobiu wystosowało protest przeciw określaniu „wieży” kontroli lotów na smoleńskim lotnisku Siewiernyj mianem „kurnika”. Jak można przeczytać w oświadczeniu: „sondaż przeprowadzony wśród kur, kaczek i gęsi wykazał, że zdecydowana większość naszych podopiecznych uznaje takie porównanie za uwłaczające”.


***


„Również obsługa naszych kurników jest fachowa, kulturalna i nie używa wulgaryzmów. Nie musi się konsultować z centralą firmy w kwestiach dotyczących obowiązków, zaś infrastruktura działa bez zarzutu” - dodała czołowa nioska, kura Czubatka.


II. Z frontu medialnego.


„Wiadomości” TVP1 z 02 lutego. Jeden z głównych newsów – Polacy darzą największą sympatią Czechów i Słowaków. Jest miło, optymistycznie, cieplutko i ogólnie przytulasto. O tym, że według tego samego badania CBOS-u, z niewiadomych i zapewne, jak to u Polaków, całkowicie irracjonalnych przyczyn, wzrosła o 3% niechęć do Rosjan (z 31 do 34%) ani słowa. O tym, że wzrósł pesymizm Polaków i aż 55% uważa, że sprawy idą w złym kierunku, również. Rozumiem. Dla całkowicie apolitycznej pani Wyszyńskiej takie wiadomości byłyby zapewne zbyt „pisowskie” i nietwarzowe a i panu prezenterowi Kraśce zęby by zzieleniały, gdyby miał wydusić z siebie coś takiego.


***


Przy okazji – reżimowe „Wiadomości” dostosowały się do linii Partii i Rządu, której myśl przewodnia brzmi: „ani kroku przed szereg”. W związku z powyższym, jak podaje portal Wirtualnemedia.pl, program paniusi-milusi Małgorzaty Wyszyńskiej krocząc, podobnie jak Partia i Rząd od sukcesu do sukcesu, zanotował w styczniu spadek oglądalności o 9,17 proc. w porównaniu z analogicznym okresem roku poprzedniego. Na tej samej zasadzie państwo pod rządami Jego Pudrowatości zdaje kolejne egzaminy aż nie będzie co zbierać. A na koniec pani Małgorzata uśmiechnie się słodko z teleokienka i zgasi światło.


***


Dla porządku dodam, że dziewięcioprocentowy spadek oglądalności zaliczyły także polsatowskie „Wydarzenia” i, nie ukrywam, że dla mnie jest to pewien szok. Sądziłem bowiem, że obsadzając nudzącego już samym wyglądem Jarosława Gugałę, władze Polsatu liczyły na następujący mechanizm: widz włącza „Wydarzenia”, widzi Gugałę i natychmiast wpada w stan śpiączki, z której nie wybudza się aż do wiosennej ramówki. A telewizor wciąż gra i licznik oglądalności bije...


III. Z łamów „Volkischer Beobachter”.


Jak wiadomo w wywiadzie udzielonym platformerskiemu „Volkischer Beobachter”, zwanym dla niepoznaki „POgłosem”, frau Joanna Mucha powyzwierzęcała się nad staruchami, którzy bezproduktywnie zużywają powietrze i biegają po lekarzach, zamiast gdzieś w cichości dokonać żywota. Frau Mucha okazała głębokie zniesmaczenie takim brakiem taktu, narażającym budżet NFZ na wymierne straty, a wszak wiadomo, że w dobie kryzysu nieprzydatne jednostki o niskiej wartości biologicznej jako pierwsze muszą zacisnąć pasa... najlepiej na szyi i zamajtać nóżkami z radości, że nieco ulżyły młodym, wykształconym nadludziom z PO w trudach rządzenia. Jak uczył bowiem Mistrz Janusz Szpotański: „więc trzeba doić, strzyc to bydło / a kiedy padnie, zrobić mydło”.


***


W oficjalnej biografii posłanki Muchy można wyczytać m.in., że „jest doktorem ekonomii, specjalizuje się w ekonomice służby zdrowia(wytł. moje – GG). Hm, podobną „ekonomikę służby zdrowia” opisywał Żeromski obrazując galicyjską nędzę: otóż zimą chłopi wystawiali starców na dwór, żeby ci szybciej „doszli”. Powód w zasadzie ten sam, co u Muchy: mniej gąb do wyżywienia. Nie ma to jak twórczo zaadaptować do współczesności dzieło klasyka. I kto teraz powie, że Żeromski to staroć?


***


Wokół jakże słusznej ekonomicznej koncepcji (jeszcze) młodej pani Poseł zrobił się niezdrowy smrodek i trzeba było prostować w znanym stylu, że się nie powiedziało tego co się powiedziało, że wypowiedź została zwyobracana i że szwankowała autoryzacja. To ostatnie zwłaszcza jest ciekawe, stanowi bowiem pośrednio przyznanie, że tzw. „autoryzacja” służy politykom wyłącznie do zakłamywania swych rzeczywistych poglądów i wypowiedzi. Moje blogerskie śledztwo wykazało jednak co innego: otóż w „POgłosie” zalągł się pisowski kret-sabotażysta, który zwyobracał nieszczęsną posłankę do tego stopnia, iż ta, jak to kobiety w „takich momentach”, nie wiedziała biedulka, co mówi. Tak to już bywa: jedna w chwilach uniesień wzywa wszystkich świętych, inna w ekstazie bluzga na staruchów. Najwyraźniej, posłanka Mucha ma to drugie.


***


Kolejnym dowodem na funkcjonowanie pisowskiego kreta-sabotażysty jest jego działalność fotoedytorska na łamach organu Partii. Któż inny bowiem, niż wraży szpieg i zdrajca opatrzyłby przemówienie Najjaśniejszego Premiera takim oto wstrząsającym dagerotypem:



Przysięgam, że nic nie majstrowałem z kolorami. Przyciąłem tylko zdjęcie. Na moje oko: podkład, tona pudru, jakieś fluidy i dubeltowa szminka by podkreślić ust korale, w efekcie czego otrzymujemy oblicze Premiera Najjaśniejszej Rzeczypospolitej w pełnym wieczorowym makijażu. Voila!


***


Przyznam się, chociaż ze mnie zdeklarowany heteryk, patrzę na to zdjęcie, patrzę i napatrzeć się nie mogę. Słodkości, śliczności, cudowności... Najbardziej zauroczyły mnie dyskretnie podmalowane paznokietki. Cóż, idą wybory, każdy głos się liczy, więc trzeba zbastować z pozowaniem na „samca alfa” i pokokietować organizacje gejowskie „metroseksualnością”. Nie ma co - po takiej fotce głosy Biedronia i jego wesołej kompanii Platforma i Jego Prześliczność osobiście mają w kieszeni... Całość w periodyku PO można podziwiać TU .


***


Wszystko jednak ma swoje minusy. Jego Pudrowatości wróżę małżeński kryzys. Żadna normalna kobieta nie wytrzyma na dłuższą metę z facetem, który maluje się dłużej niż ona. Znając jednak Teflonowego Donka, jakoś się z tego wywinie. Zamieszka z Pirogiem.


IV. Igor Wszechmocny.


A tak w ogóle, to reżimowi żurnaliści, gdyby byli wierzący, to dziękowaliby św. Franciszkowi Salezemu, patronowi dziennikarzy, za rozróby w Tunezji i Egipcie. Priwislańskie pismaki są dzięki temu są przynajmniej częściowo odciążone na odcinku niewdzięcznej orki „pudrowania” nie-rządów miłościwie panującej nam Platformy. Można rzec, że północnoafrykańskie awantury spadły im jak z nieba. Sprawy krajowe można opędzić tradycyjnym waleniem w PiS, który knuje, jątrzy i dzieli, nie bacząc na rodaków cierpiących i tracących urlopy w Szarm el-Szejk.


***


A z mniej przyziemnych przyczyn afrykańskich ruchawek: zastanawiałem się, jaką „wrzutką” rzeczywisty premier rządu, Igor Ostachowicz, „przykryje” kompromitacje związane z raportem MAK, emeryturami, kolejami, debata smoleńską w Sejmie, pozostawieniem Grabarczyka, Klicha... No i tadam! Ni z tego ni z owego, zagotowało się! Dyktatorzy padają, ceny ropy szaleją... Temu Ostachowiczowi to jednak nikt nie podskoczy. I niech ktoś teraz powie, że Polska straciła znaczenie międzynarodowe. Jednym ruchem ręki utrącić dwa zasiedziałe reżimy, tylko dla odwrócenia uwagi od własnych poczynań... Nie ma co, cesarski gest. Ave Igor!


Gadający Grzyb



pierwotna publikacja: www.niepoprawni.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz