poniedziałek, 28 lutego 2011

Spiskologia


Nie psioczmy na spiski - róbmy własne!



I. Między „poprawniakami” a „wtajemniczonymi”.


Z tymi spiskami, panie dzieju, to generalnie śliska sprawa. Na hasło „spisek”, a szczególnie już „spiskowa teoria dziejów” większość odruchowo reaguje mieszaniną drwiny i politowania. Postawie tej towarzyszy rysowanie sobie kółeczek na czole, mające sugerować, że wszelkie spiskowe domniemania są domeną wariatów, oszołomów i generalnie, osób dość ograniczonych umysłowo, które nie potrafią sobie uporządkować i wytłumaczyć świata inaczej niż przez dopatrywanie się wszędzie działalności jakichś ciemnych mocy.


Drugi biegun zajmuje mniejszość, która mocą przyrodzonej, bądź stymulowanej przez pewne lektury wnikliwości uznaje, iż posiadła skrywaną przed pospólstwem PRAWDĘ o tajnych mechanizmach rządzących światem, których otumaniona reszta ludzkiej masy nie chce przyjąć do wiadomości. Przełykają frustrującą gorycz odrzucenia, ale zarazem spoglądają na ciemniaków z pewnym poczuciem wyższości, jakie daje przynależność do grona wtajemniczonych depozytariuszy straszliwej wiedzy.


Nie ukrywam, że między tymi dwoma młyńskimi kamieniami czuję się dość niekomfortowo, bowiem daleko mi zarówno do jednych, jak i do drugich.


II. Poprawniacy.


Jeśli chodzi o grupę nr 1 („poprawniacy”), ich – uprzejmie mówiąc – sceptycyzm (a po prawdzie - ignorancja) jest wynikiem dość intensywnej indoktrynacji każącej zamykać oczy nawet na powszechnie wiadome fakty, albo przynajmniej nazywać je inaczej niż by należało, dzięki czemu można osiągnąć poczucie psychicznego komfortu, łudząc się, że za pomocą nowej etykietki zmieni się zawartość słoika, czyli istotę rzeczy. Tak się bowiem składa, że historia, zwłaszcza historia polityczna, jest w znacznej mierze historią spisków, które niejednokrotnie zmieniały losy państw i bieg dziejów. Nie trzeba do tego pogłębionej wiedzy, wystarczy uważać na lekcjach (to znaczy do niedawna wystarczyło, bo jak to wygląda obecnie, po reformach minister Hall, trudno powiedzieć).


Pierwszy z brzegu przykład to triumwirat. Trzech wpływowych facetów umówiło się, że nic w Imperium Rzymskim nie wydarzy się bez ich wiedzy i zgody – spisek w czystej postaci, zmieniający system polityczny Rzymu w oligarchię, mimo formalnego zachowania wszelkich republikańskich procedur. Przykład nieco bliższy, to Okrągły Stół ze wszystkimi magdalenkowymi przyległościami. Na polecenie kremlowskiego genseka zamordystyczna „waadza” zmieniła kurs na „liberalizm”, dogadując się ze starannie wyselekcjonowanymi przez szefa bezpieki przedstawicielami „konstruktywnej” opozycji. Efektem owej zmowy stała się zadekretowana odgórnie fasadowa łże-demokracja w jakimś pokracznym, kartoflano-postkolonialnym wydaniu z którą do tej pory borykamy się i w której grzęźniemy niczym w kisielu. Wyraźnym sygnałem była reakcja na wybory 4 czerwca 1989 roku, kiedy to ludzie w swej naiwnej niedojrzałości, nie dorastając najwyraźniej do „historycznego kompromisu”, wykosili „czerwonych”. I w tym momencie skończyła się demokracja, tudzież szacunek dla woli ludu, gdyż w Magdalence ustalono co innego i trzeba było na gwałt pichcić drugą turę, by w sejmie kontraktowym mógł zasiąść odpowiedni odsetek „ludzi honoru”.


Wszystko co stało się później było już tylko konsekwencją owego podeptania woli wyborców – chociażby to, że między elitami a ludem wyrósł mur nieufności, zaś państwo i jego instytucje wciąż traktowane są przez znaczną część Polaków jako element systemu opresji pozostający w rękach „onych”, dogadujących się ponad głowami nominalnego suwerena – demosu. Demosu, dodajmy, arbitralnie pozbawionego podmiotowości zanim ją odzyskał. Rany społeczne jeszcze długo pozostaną niezagojone.


Tak przy okazji – ów „spisek założycielski” III RP tłumaczy, dlaczego jego beneficjenci za pomocą posiadanego aparatu propagandowego z „Gazetą Wyborczą” na czele tak intensywnie wbijali do głów tubylców, że żadnych spisków nie było, nie ma i być nie może, a kto ulega spiskowej histerii, ten wariat. Ów zabieg okazał się na tyle skuteczny, że programowa niewiara w jakiekolwiek zakulisowe knowania stała się wręcz jednym z niezbędnych atrybutów współczesnego neo-inteligenta.


III. Wtajemniczeni.


No dobrze, dlaczego jednak, skoro przyjmuję do wiadomości istnienie spisków, jest mi równie daleko do drugiej z omawianych tu grup (nazwa robocza - „wtajemniczeni”)? Ano dlatego, że w mojej ocenie popełniają podstawowy błąd. Otóż globalne procesy zachodzące w świecie przypisują na ogół działalności jednego, ukrytego a wszechpotężnego centrum decyzyjnego. W zależności od tego kogo bardziej nie lubią, za owo „centrum” biorą a to masonerię, a to syjonizm (czasem zresztą przechodzi to płynnie w „żydomasonerię”), to znów polityczno-biznesowo-masońsko-żydowski spisek mający zaprowadzić New World Order („Nowy Porządek Świata”) z Rządem Światowym. Jest jeszcze Opus Dei, czy - w skrajnych przypadkach - nawet „ufonauci” (kosmici władający potajemnie ludzkością). Niegdyś modny był również np. spisek jezuitów.


Tymczasem, rzeczywistość jest znacznie bardziej skomplikowana. W zglobalizowanym świecie funkcjonują bowiem globalne grupy interesu, wpływu, lobbies - jak zwał, tak zwał. Takie ogólnoświatowe sitwy motają oczywiście swoje sieci, starając się by, najogólniej rzecz ujmując, sprawy potoczyły się w pożądanym przez nie kierunku. Czasem ze sobą współdziałają a czasem nie. Charakter owych grup jest różny: ideologiczny, biznesowy, nacjonalistyczny (ekspansja gospodarcza Chin!)... Przyznaję, że z pewnego oddalenia faktycznie może to wyglądać, jakby jakiś mistrz marionetek pociągał nad globusem sznurkami, jednak takie podejście więcej zaciemnia niż wyjaśnia, bowiem między najbardziej nawet wpływowym lobby a czymś w rodzaju, dajmy na to, Rządu Światowego, istnieje dość spora różnica.


Weźmy dwie niewątpliwie istniejące grupy interesu jakimi są lewactwo (lobby ideologiczne) i Izrael (lobby nacjonalistyczne). Lewacy nienawidzą Izraela jak zarazy jako sługusa amerykańskiego imperializmu, czego efektem jest chociażby fala żydożerstwa we Francji i sympatia lewicy dla świata arabskiego (stąd modne w tym środowisku „arafatki”), co zresztą nie przeszkadza tejże lewicy w rytualnym oskarżaniu Kościoła Katolickiego o antysemityzm. Z drugiej strony, intelektualne elity żydowskiej diaspory w USA (wpływowej do tego stopnia, że niektórzy uważają, iż to „ogon kręci psem”) sympatyzują z Demokratami i „liberalnymi” (po naszemu – lewicowymi) mediami, które nie zostawiają suchej nitki na republikanach i „faszyście” G.W. Bushu, który rozpętał „żydowskie” ponoć wojny w Iraku i Afganistanie. Inni Żydzi z kolei są wpływowymi postaciami w republikańskim establishmencie. Żeby było jeszcze ciekawiej, globalni spekulanci jak węgierski Żyd George Soros finansują marsz lewackiej, neo-totalitarnej z ducha Antycywilizacji Postępu (A.P. - zob. TU, TU i TU) i jej przeróżne postępackie działania mające przyśpieszyć kres i tak już dogorywającej cywilizacji łacińskiej.


Wychodzi na to, że ci sami lewacy, którzy zmietliby najchętniej Izrael z powierzchni ziemi, współpracują zarazem z Żydami na innych poletkach nie gardząc „żydowskimi” pieniędzmi, które ci sami Żydzi wręczają zaprzysięgłym wrogom izraelskiego państwa. To nie „rząd światowy”, tylko tradycyjny światowy galimatias w którym raz ścierają się, innym razem współpracują różne sitwy, których przedstawiciele na dodatek zasiadają czasem w tych samych lożach masońskich (a i w lożach, jak znam życie, też są różne zwalczające się frakcje). Business as usual, tyle że obecnie na globalną skalę, ot i wszystko.


IV. Spiski a Czwarta Rzeczpospolita.


Kto wie, czy podejście cechujące „wtajemniczonych” w skali mikro (krajowej) nie stało się jedną z przyczyn politycznej porażki rządu Jarosława Kaczyńskiego. Nie siedzę w głowie prezesa PiS, ale wydaje się, iż autentycznie wierzył w istnienie jakiejś „centrali” (np. grupy oligarchów z agenturalnymi powiązaniami), która zza kulis steruje Polską i wystarczy dotrzeć do owego jądra, by radykalnie zmienić sytuację w kraju. Błędna diagnoza. Istnieje bowiem wiele sitw – biznesowych, przestępczych, intelektualnych, urzędniczych, korporacyjnych, agenturalnych itd., których naturalnym interesem jest obrona status quo i nie potrzeba żadnego ober-dyspozytora, by wszystkie kręciły z grubsza w tę samą mańkę. Magdalenko-pochodna III RP u samego zarania stworzyła im przyjazny habitat. Należy przy tym dodać, że nie muszą to być zbiory rozłączne. Przykładowo, można spokojnie wyobrazić sobie wpływowego prawnika, który jest powiązany z podziemiem przestępczym piastując zarazem funkcję profesora uniwersytetu, ale też jednocześnie obsługującego interesy jakiegoś oligarchy, wyznając przy tym poglądy a la „Wyborcza” i doradzając rządowi, mając przy tym w biografii współpracę z SB a obecnie pozostając na służbie obcego wywiadu. Łapiecie?


Każde administracyjne uderzenie w tego typu typu sitwy skazane jest na porażkę. Pajęczyna się ugnie, pękną może niektóre włókienka ale efektem łowów będzie co najwyżej jeden czy drugi skorumpowany urzędnik, agent, szemrany biznesmen... Jedyną skuteczną formą walki z siecią układów jest kompleksowa reforma struktur państwowych tak, by owe układy nie miały się na czym pożywić. Jeżeli np. złapano iluś tam urzędników z Ministerstwa Finansów, którzy za łapówki umarzali podatki, to następnym logicznym krokiem byłaby nowelizacja przepisów likwidująca sferę urzędniczej uznaniowości. I tak na każdym polu, konsekwentnie – aż do szczęśliwego nadejścia IV RP.


V. Nie lada jaki spisek...


W niniejszym tekście starałem się zarysować dwa, błędne moim zdaniem, podejścia do problemu spisków: programową niewiarę charakteryzującą „poprawniaków” oraz równie programową nad-wiarę „wtajemniczonych”, jakoby globalny spisek modelował i organizował całą naszą rzeczywistość. Cóż, potajemne knowania zawsze będą nam towarzyszyły. Jak uchronić się przed ich zbyt daleko idącym wpływem na nasze życie? Ukrócenie systemowych, korupcyjnych zachęt, wbudowanych w funkcjonowanie zarówno państw jak i międzynarodowych instytucji, byłoby niezłym początkiem. Proste i trudne zarazem. Aby to przeforsować trzeba by nie lada jakiego spisku... Naszego spisku.


Gadający Grzyb

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz