piątek, 30 września 2011

Afera łupkowa


Polskie łupki dla Gazpromu - cz.II. Czy będziemy ćpali ruski gaz wydobywany na polskim terytorium?


I. Afera łupkowa a mediodajnie III RP

Informacja o tym, że 1/5 koncesji na poszukiwanie gazu łupkowego trafiła w ręce firm powiązanych z Rosją zrobiła niedawno trochę szumu w mediodajniach, po czym, żeby zatrzeć złe wrażenie, wyrobnicy z propagandowego frontu obozu beneficjentów i utrwalaczy IIIRP pobiegli rezerwować miejsca w tuskobusach, zerkając w międzyczasie z aprobatą na tężejący słupek Palikota. Dziś tematu już praktycznie nie ma, jako że organizatorska rola mediów nie na tym polega by frustrować i wytrącać z błogostanu oddaną w zarząd tubylczą opinię, z przeproszeniem, publiczną.

A mnie przypomina się, jak nieco ponad pół roku temu portal wPolityce.pl, powołując się na źródła w Ministerstwie Środowiska podał informację, że „za wieloma firmami (więcej niż 50 %), które uzyskały koncesje z Ministerstwa Środowiska na wydobycie gazu łupkowego w Polsce, stoją rosyjskie służby i rosyjska mafia”. Owszem, jak się zdaje redakcja wPolityce.pl przegięła ze skalą zagrożenia, ale 1/5 koncesji w rosyjskich rękach to i tak o 1/5 za dużo, zważywszy na realne zagrożenie, że firmy te będą sabotowały eksploatację przyznanych im złóż.

Istotne jest jednak co innego: tej informacji, o potencjalnie strategicznym znaczeniu dla bezpieczeństwa energetycznego Polski, nie podchwyciła wtedy żadna mediodajnia, nikt nie wszczął dziennikarskiego śledztwa, wiadomość przemknęła jak gdyby nigdy nic i tylko niżej podpisany uznał za stosowne przytoczyć ją na swym blogu w notkach „Polskie łupki dla Gazpromu?” i „Euro-koalicja przeciw polskim łupkom?”. Jeśli uczynił to ktoś jeszcze – zwracam honor i przepraszam, nie zmienia to jednak ogólnego obrazu sytuacji. Obecny skandal, który w każdym poważnym kraju nie schodziłby z czołówek gazet, u nas przemyka gdzieś w rubrykach gospodarczych, zaś wiodące redakcje zgodnie z tradycją III RP bardzo się pilnują, by patrzeć w inną stronę i troskliwie przykrywać aferę łupkową wrzutkami w rodzaju gospodarskiej wizyty Tuska przy odwiercie w Lubocinie, czy 300 miliardów które „załatwią” nam w Unii Buzek z Lewandowskim.

Zresztą i teraz pewnie niczego byśmy się nie dowiedzieli, gdyby nie eurodeputowani Lena Kolarska-Bobińska (autorka raportu o energetycznej przyszłości Europy) oraz Jacek Saryusz-Wolski, którzy w Brukseli zerwali się Tuskowi ze smyczy i uzyskali od Komisji Europejskiej stosowne informacje. Rzadko zdarza mi się pochwalić kogoś z PO, odnotuję zatem to sobie w pamiętniczku.

II. Rola służb specjalnych w aferze łupkowej

Osobną sprawą jest funkcjonowanie w tym obszarze naszych służb specjalnych. Podobno to Kaczyński z Macierewiczem rozwalili służby, które w mrocznych czasach IVRP przeżywały okres wielkiej smuty, rozkładu i degrengolady, a mimo to jakoś nie jestem w stanie sobie wyobrazić, by za rządów PiS-u dopuszczono do podobnej afery, jaką było prześlepienie 21 procent koncesji sprzedanych firmom powiązanym kapitałowo z podmiotami rosyjskimi. A teraz, kiedy szeroką ławą powrócili do łask i wpływów starzy sprawdzeni fachowcy – jest to możliwe, bardzo proszę, zaś premier Tusk nawet nie sili się na kiepskie dowcipy o dymisjonowaniu Bondaryka.

Widzę w tym skandalu dwie możliwości: albo obecne służby specjalne odpuściły sobie ochronę newralgicznej inwestycji, jaką jest przyszłe wydobycie gazu łupkowego, albo przeciwnie – bardzo skrupulatnie dopilnowały by w rosyjskie ręce trafił odpowiedni kawałek łupkowego tortu. Nie ukrywam, że bardziej prawdopodobny wydaje mi się wariant drugi, albowiem wywodzące się z PRL-u i uzupełnione jedynie przez kooptację młodszego narybku tajne organa, pieczołowicie czuwające nad procesem „transformacji”, nie są przecież od tego, by chronić interesy polskiego państwa. One są po to, by ochraniać szeroko rozumiany dobrostan obozu beneficjentów i utrwalaczy IIIRP, którego są nieodłączną częścią, a także interesy ich patronów oraz ekspozytur w rodzaju obecnej dyktatury matołów. Gdy spojrzeć pod tym kątem, afera łupkowa przestaje dziwić, podobnie zresztą jak wszystkie inne afery. Rosja zwyczajnie musiała dostać swoje 21 procent koncesji i oby tylko tyle.

Ot – i mamy kolejną odsłonę „państwa na niby”, w którym za atrapą oficjalnych instytucji toczy się gra wpływów o swój kawałek postawu czerwonego sukna.

III. Sojusz polsko-brytyjski kontra anty-łupkowa koalicja?

Jak słusznie się zauważa, Rosjanie nie po to interesują się polskimi złożami, by je eksploatować, tylko przeciwnie – by uniemożliwić (plan maksimum) lub znacząco ograniczyć wydobycie surowca w Polsce. Uruchomienie eksploatacji na masową skalę mogłoby bowiem w nieodległej przyszłości zakończyć gazową hegemonię Rosji w regionie, zaś w wymiarze globalnym – wpłynąć na obniżkę cen gazu na światowych rynkach, co byłoby zabójcze dla rosyjskiej gospodarki i jej geopolitycznego narzędzia jakim jest Gazprom. To zaś z kolei oznaczałoby wysadzenie z siodła obecnej dyktatury czekistów z Putinem na czele.

No, chyba że Rosja uzna, iż ma nad polskimi złożami taką kontrolę i na tyle mocne wpływy w Priwislanskim Kraju, że może sobie pozwolić na uruchomienie eksploatacji. Wtedy okaże się, że po staremu ćpamy ruski gaz – ruski gaz wydobywany na polskim terytorium - zaś dochody z eksportu błękitnego paliwa tradycyjnie zasilać będą kasę Gazpromu i kieszenie towarzyszy czekistów.

Na razie jednak szykuje się możliwość ograniczenia przyszłego wydobycia w Polsce o 1/5 i nie jest to ostatnie słowo towarzyszy czekistów zważywszy na intensywny lobbing „ekologiczny” Gazpromu w UE, który nie spotyka się z naszym kontr-lobbingiem pro-łupkowym. A że anty-łupkowa ofensywa Gazpromu zbiega się z interesami unijnych wielkich – Francji i Niemiec, to całkiem możliwe jest przeforsowanie zakazu wydobycia gazu łupkowego metodą szczelinowania hydraulicznego na całym terytorium Unii (szerzej w tekstach: „Euro-koalicja przeciw polskim łupkom?” i „Euro-koalicja przeciw polskim łupkom II”).

Na szczęście w tej rozgrywce niedługo może nam przybyć nieoczekiwany sojusznik. Otóż na terytorium Wielkiej Brytanii odkryto złoża gazu łupkowego szacowane na 5 bln m3 (zasoby porównywalne z polskimi!). To zmienia znacząco sytuację, gdyż do tej pory w kwestii łupków byliśmy w Europie raczej osamotnieni. Obecnie możliwy jest polsko-brytyjski sojusz pro-łupkowy na unijnej arenie. Niezależnie od tego, że staniemy się konkurentami w wydobyciu i sprzedaży shale gas, łączy nas w tym momencie wspólny interes w postaci zablokowania anty-łupkowych działań „ekologistów”, Gazpromu, Francji oraz Niemiec. Jest wszakże jeden podstawowy warunek: odsunięcie od władzy obecnej dyktatury matołów, bo oni tego nie zrobią!

Tak czy inaczej, nawet jeśli dyktatura matołów pozostanie przy korycie, warto będzie przyglądać się poczynaniom Brytyjczyków i konfrontować je z rozwojem sytuacji w Polsce. Choćby po to, by uświadomić sobie różnicę w podejściu do interesów strategicznych między poważnym państwem a kartoflanym kondominium.

Gadający Grzyb

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz