… czyli ostatnie paróweczki w „Agorze”.
I. „Agorowe” dywidendy
Informacja pochodzi sprzed ładnych paru dni, ale sądzę, że warto ją odświeżyć i na chwilę przy niej przystanąć, pokazuje bowiem kilka ciekawych kwestii. Oto działający w „Agorze” związek zawodowy NSZZ „Solidarność” zaprotestował przeciw wypłacie dla akcjonariuszy dywidendy w wysokości 1 zł od akcji, co daje łączną kwotę 50,937 mln zł. Na dywidendę zarząd spółki przeznaczy nie tylko cały zysk netto z ubiegłego roku, czyli 20,25 mln zł, lecz również nadszarpnie kapitał zapasowy na sumę 30,69 mln zł.
W liście otwartym związkowców czytamy (za wirtualnemedia.pl):
„Naszym zdaniem w obecnej trudnej sytuacji na rynku mediów przejadanie zysku i kapitału zapasowego na wypłatę dywidendy byłoby nieroztropne” (...) „Cieszy nas to, że nasza praca w zeszłym roku przyniosła spółce dwadzieścia milionów zysku, a nasza praca w poprzednich latach przyniosła nadwyżki, z których bez uszczerbku dla spółki można wyjąć dalsze trzydzieści milionów, proponujemy jednak, by w tych niepewnych czasach zachować te sumy aż koniunktura się nie poprawi, ewentualnie przeznaczyć je na inwestycje w rozwój lub obronę pozycji spółki”.
Oczywiście, protest został zignorowany i wypłata dywidendy nastąpi, warto jednak zwrócić uwagę, iż to związkowcy, którym nader często przypisuje się postawę roszczeniową i nieliczenie się z ekonomicznymi realiami, wykazali więcej troski o dobro przedsiębiorstwa, niż prominentni udziałowcy, właściciele i zarząd koncernu!
II. Jak trwoga, to... do „Solidarności”
Przypomnijmy, iż „Solidarność” w „Agorze” zawiązała się 10 grudnia 2011 roku, kiedy to po fali zwolnień, „restrukturyzacji” i coraz słabszych wynikach finansowych spółki stało się jasne, że konfitur dla wszystkich nie starczy i trzeba „cóś robić”, by nie obudzić się z ręką w nocniku, niczym tych niemal 300 nieszczęśników zwolnionych w 2008 roku. O skali desperacji niech świadczy fakt, iż dziennikarze m.in. „Wyborczej”, słynącej z „balcerowiczowskiej”, antyzwiązkowej linii redakcyjnej, musieli przeprosić się z ideą związkowości, tudzież gwarantowanej prawem ochrony „uzwiązkowionych” pracowników i to na tyle skutecznie, że kierownictwo „Agory” do końca o niczym nie wiedziało, zaś wedle słów Wojciecha Orlińskiego spotkania odbywały się w „konspiracyjnym lokalu” (cytat za money.pl: „Rozmowy trwały długo, ponieważ wszyscy jesteśmy bardzo zapracowanymi ludźmi, a spotkania w "konspiracyjnym" lokalu w centrum Polski wymagały od nas zgrania terminarzy”).
Smaczku całej sytuacji przydaje okoliczność, iż do związku weszli gorliwi akolici sekty z Czerskiej. Dość powiedzieć, że szefem „Solidarności” jest wzmiankowany Wojciech Orliński (hipsters – związkowiec, ale jaja!), który na dodatek proudly obwieścił: „Zawsze byłem entuzjastą idei organizowania się w związki zawodowe”, zaś jego zastępczynią została Magdalena Żakowska (prywatnie małżonka TEGO Żakowskiego). I nic tu nie pomoże rytualna lojalka: „Wyrażamy gorące poparcie dla wartości i zasad koncernu Agora SA i zgłaszamy zarządowi spółki naszą pomoc w ich wcielaniu w życie” - złoty sen o firmie dopieszczającej pracowników na wszelkie sposoby się skończył, przyszła pora twardej walki o byt, spłatę kredytów oraz korporacyjnego survivalu.
Tymczasowa Komisja Międzyzakładowa NSZZ Solidarność pracowników Agora S.A. i Inforadio spółka z o.o. (ludzie, ależ to brzmi!) wybrała stałe władze w maju 2012 i z miejsca zaczęła podgryzać „Agorowych” tuzów, ironicznie gratulując szefostwu koncernu wzrostu zarobków („wynagrodzenie prezesa firmy Piotra Niemczyckiego wzrosło z 600 do 701 tys. zł, wiceprezesa Zbigniewa Bąka z 526 do 810 tys. zł, a pozostałych członków zarządu Tomasza Józefackiego i Grzegorza Kossakowskiego - z 480 do 616 tys. zł. Łącznie wynagrodzenie zarządu zwiększyło się więc o ponad pół miliona złotych.” - cyt. za wirtualnemedia.pl). Związkowcy napisali:
„Piotrze, Zbigniewie, Tomaszu, Grzegorzu - z całego serca gratulujemy wam podwyżek w kryzysowym 2011. Cieszy nasze serca także to, że w zamian za znakomite wyniki spółki otrzymaliście sporą premię w certyfikatach inwestycyjnych w ramach planu motywacyjnego dla zarządu” (…) „W tych trudnych dla mediów czasach cieszy nas to, że w Agorze przynajmniej jedna grupa pracowników w roku 2011 odnotowała kilkunasto, a nawet kilkudziesięcioprocentowy wzrost zarobków”
III. Ostatnie paróweczki
W kontekście powyższego widać jak na dłoni, że w „Agorze” toczy się walka o bardziej równomierny dostęp do korytka, gdyż spiżarnia pustoszeje w zastraszającym tempie. Wprawdzie w 2011 roku spółka odnotowała zysk, który udziałowcy pragną obecnie skonsumować wraz z częścią rezerw, póki jeszcze jest cokolwiek do podziału, ale po pierwsze - był on niższy od prognoz, po drugie zaś - wyniki medialnego giganta są z roku na rok coraz słabsze. W 2010 „Agora” osiągnęła 63,97 mln zł zysku netto, w 2011 – już tylko 20,25 mln, zaś w I kwartale 2012 zanotowała stratę netto w wysokości 1,48 mln zł, podczas gdy jeszcze rok temu mogła w pierwszym kwartale cieszyć się zyskiem na poziomie 6,13 mln zł.
Tak źle jeszcze nie było, tym bardziej, że leci również sprzedaż flagowego okrętu spółki, jakim jest „Gazeta Wyborcza”. W pierwszym kwartale 2012 roku średnia sprzedaż ogółem wyniosła 256 202 egz – najmniej od 1994 roku, czyli od kiedy dostępne są tego typu dane. Co ciekawe, największe „tąpnięcie” sprzedaży następuje od 2008, czyli od pierwszego roku panowania Dyktatury Matołów, kiedy to „Wyborcza” ostatecznie zarzuciła wszelkie pozory i stała się dziennikiem ostentacyjnie wręcz reżimowym. Widać, romans z władzą nie popłaca... Nadmieńmy jeszcze, że w ciągu ostatniego roku (od 28.06.2011 do 27.06.2012) akcje „Agory” straciły na wartości o 43,28 %! A że co bardziej „zasłużeni” pracownicy podostawali specjalne transze akcji „swojego” przedsiębiorstwa, to dziś mogą tylko z zimnym potem na czole patrzeć jak kurczy się ich majątek.
To są naprawdę już „ostatnie paróweczki”, że tak pojadę Bareją i stąd zapewne przywołana na wstępie decyzja o wypłacie dywidendy „przejadającej” nie tylko zeszłoroczny zysk, ale również część odłożonych w poprzednich latach rezerw. „Swoje ucapić” póki się da, bo niedługo nie będzie już z czego „realizować zysków”, a potem niech dzieje się co chce... Zaś naiwniacy, nawet ci z „nazwiskami”, za wysługę w którą zaangażowali całe swe zawodowe życie i której – może przede wszystkim - zaprzedali swe dobre imię, nie usłyszą nawet zdawkowego „dziękuję”.
Przypuszczam zresztą, że właśnie to jest powodem dla którego „Agorowe” doły, zrzeszone od niedawna w związku zawodowym podniosły krzyk – bo skoro wszystko zeżre uprzywilejowana wierchuszka, to co do podziału zostanie dla nich? A miało być tak pięknie – w zamian za sprzedane sumienia mieli wszak mieć sutą michę do końca swych dni, jak to obiecano im w picownym dokumencie „Nasze wartości i zasady” (cyt. „Wobec naszych pracowników chcemy, by Agora była: - miejscem realizacji ambicji zawodowych, - miejscem, w którym pracownicy są dobrze wynagradzani, najlepsi zaś - bardzo dobrze, - i w związku z tym - atrakcyjnym miejscem pracy.”). Nie zazdroszczę im, ale też nie żałuję, bo solidnie sobie na dzisiejsze męki niepewnego jutra zapracowali.
IV. Na kroplówce
Oczywiście, „Agora” wraz z „Wyborczą” nie znikną z dnia na dzień z rynku, mimo chudej fary i lecącej sprzedaży, albowiem są nie tyle projektem biznesowym, ile propagandowym - narzędziem pierekowki dusz, „modernizacji przez kserokopiarkę”, mającej przekształcić zacofanych nadwiślańskich autochtonów w mitycznych, kosmopolitycznych „europejczyków”, rodem z ideologicznych majaczeń prominentnych przedstawicieli plemienia Brukselczyków.
Innymi słowy, przywołując Rymkiewicza, instytucja ta ma za zadanie sprawić, by Polacy byli jak najmniej Polakami. A jeśli na tej wszechstronnej deprawacji narodu da się jeszcze zarobić pieniądze – to świetnie, jeśli zaś nie, to z pewnością „Agora” będzie mogła liczyć na jakieś transfery, które różnymi kanałami wspomogą działalność tego wiodącego organu obozu beneficjentów i utrwalaczy III RP. W końcu, od czego jest zaprzyjaźniona władza, albo rozmaite fundacje, podpięte pod inne fundacje, które z kolei zasila hojną ręką George Soros odznaczony onegdaj medalem przez Michnika, tudzież instytucje finansowane z Brukseli, lub wręcz bezpośrednio z Berlina? Są, ma się rozumieć, m.in. po to, by wspierać „Siły Postępu” mające obezwładnić Polaków „pedagogiką wstydu”, wykorzenić i wpoić im wstręt do własnej ojczyzny, tak by stali się zakompleksioną, łatwo sterowalna masą, zaś Polska jako państwo – marionetkowym obszarem „rozprowadzanym” przez wiodących graczy. To oczywiste.
Póki co, „Agora” może więc liczyć na wsparcie możnych przyjaciół – przynajmniej dopóki, dopóty jest użyteczna w swej robocie. Pytanie, na jak długo tej kroplówki wystarczy?
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: Niepoprawne RadioPL
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz