Tomasz Lis postanowił przekierować negatywne emocje swego „targetu” z afery „Amber Gold” na tradycyjny obiekt zastępczy – czyli Kaczora i „pisiorów”.
I. Nowy „Dramat w trzech aktach”
Powtarza się scenariusz przetrenowany przy okazji „Dramatu w trzech aktach”. Jak pamiętamy, w czerwcu 2001 roku, w trakcie kampanii przed wyborami parlamentarnymi, odpalono za pomocą telewizji, z przeproszeniem, publicznej, dętą „aferę” usiłującą przykleić braci Kaczyńskich do sprawy FOZZ. Na tę okoliczność Olga Lipińska wyszyła pamiętny kuplecik: „Hej, jadą z forsą wory! Hej, a na nich Kaczory! Hej, jadą po raz drugi! Hej, znów się forsa zgubi!”. Przypomnijmy jeszcze, że autorzy „Dramatu...”, Witold Krasucki i Grzegorz Nawrocki, otrzymali od SDP za swe dzieło tytuł „Hien Roku”, zaś po trzech latach procesu TVP poszła na ugodę i przeprosiła braci Kaczyńskich. Marna to jednak pociecha, zważywszy iż te parę procent głosów, które miały zostać odebrane – zostały, tak więc operacja z punktu widzenia jej zleceniodawców zakończyła się pomyślnie.
Z podobną sytuacją mamy do czynienia dzisiaj. Sprawa „Amber Gold” okazała się być „niezamiatywalna” mimo wszelkich wysiłków reżimowych propagandystów wrzeszczących o „nagonce” i „polowaniu na Tuska”, tudzież rozczulających się nad ciężką dolą „premierowicza”. A że manewr na „Madzię z Sosnowca” został chwilowo wyeksploatowany, należało odpalić – tak jak w 2001 - kolejną aferę z PiS. Ponieważ jednak Jarosław Kaczyński nabrał ostatnio wody w usta i nie szło rozpętać histerii oburzenia z powodu jakiejś jego wypowiedzi, co od lat jest klasycznym medialnym samograjem przemysłu pogardy, zaś dym po kapiszonach z Rajmundem Kaczyńskim i „buczeniem” podczas obchodów Rocznicy Powstania Warszawskiego dawno już rozwiał się w powietrzu, a i w sprawie wizyty Cyryla I oraz „pojednania” nie szło z polityków PiS wycisnąć żadnej kontrowersyjnej wypowiedzi, trzeba było wymyślić coś innego.
No, ale od czego Obóz Beneficjentów i Utrwalaczy III RP ma w swej medialnej ekspozyturze takiego asa, jak Tomasz Lis? Ten zawsze gotów jest uruchomić „pisowską aferę” na miarę czasów i możliwości, by zrobić dobrze Dyktaturze Matołów stanowiącej aktualne zabezpieczenie interesów Obozu – oczywiście tylko do chwili, gdy nie zużyje się ze szczętem i nie będzie konieczna operacja „wymiany zderzaków”. Najwyraźniej jednak Dyktatura Matołów zabezpiecza owe interesy na tyle dobrze, że Obóz Beneficjentów i Utrwalaczy III RP wraz ze sprawującą nadzór właścicielski Niewidzialną Ręką postanowili zadbać, by aktualny zderzak w postaci PO i rządu Tuska nie zużył się zbyt wcześnie. Powtórka z afery Rywina nie jest przewidywana.
II. Profilaktyczna pacyfikacja
I taka właśnie jest funkcja zasłony dymnej uruchomionej właśnie przez „Newsweek”. Reżimowy tygodnik nie broni wprawdzie otwartym tekstem Tuska, wokół którego sprawa „Amber Gold” zaczęła ostatnimi czasy niebezpiecznie blisko orbitować, jednak przesłanie artykułu „Srebrny układ” jest jasne: „wszyscy politycy i partie są tak samo umoczone w przekręty, a Kaczyński nie jest lepszy od Tuska”. Zabieg ten ma, rzecz jasna, na celu profilaktyczną pacyfikację niezadowolonych, tak by przypadkiem nie zaczęli zerkać w stronę Prawa i Sprawiedliwości. Zagranie równie prymitywne, jak to z „Dramatem w trzech aktach”, ale proste chwyty bywają najskuteczniejsze, tym bardziej jeśli adresowane są do leminżerii i osób politycznie niezorientowanych, które kupują „Newsweeka” w przeświadczeniu, że to normalna gazeta (poważnie, są tacy) lub ze względu na naczelnego – medialnego celebrytana.
Dla takich ludzi nagle, ni z tego, ni z owego, może okazać się szokiem, że partia dostaje pieniądze z budżetu państwa i co gorsza – wydaje je m.in. na ochronę prezesa, czy wspieranie przyjaznych sobie inicjatyw. Nie skojarzą (łączenie ze sobą elementarnych danych i myślenie przyczynowo-skutkowe jest generalnie w zaniku), że subwencje dostają wszystkie partie po przekroczeniu 3% w wyborach, że to PO jest obecnie największym beneficjentem tego systemu i że to Platforma właśnie gromko domagała się zniesienia finansowania partii z kieszeni podatników, o czym zapomniała zaraz po wyborach.
Nie zatrybią również związku między wzmocnioną ochroną Jarosława Kaczyńskiego a Smoleńskiem, czy łódzkim mordem politycznym popełnionym przez byłego działacza PO i tego, że zbrodnia ta była zbrodnią zastępczą, pierwotnie bowiem Ryszard Cyba miał zamiar zamordować Jarosława Kaczyńskiego, i tylko ze względu na ochronę właśnie odstąpił od tego zamiaru. Wszystko zaś odbyło się z inspiracji „morderców zza biurek” - prowodyrów posmoleńskiego przemysłu nienawiści, o czym dobitnie świadczy treść „listu”, który Cyba przyniósł na salę sądową. Obecny naczelny „Newsweeka” także ma w owej zbrodniczej inspiracji swój znaczący udział. Wreszcie, mało komu przyjdzie do głowy zapytać jak to jest, że wysokonakładowy tygodnik nagle bierze pod lupę wydatki opozycji, nie poświęca zaś ani krzty uwagi temu, co ze swymi pieniędzmi robi PO. Przy czym, tworzy się wokół partyjnych wydatków PiS atmosferę nieokreślonej grozy, mimo że nawet „Newsweek” nie stawia w swym tekście zarzutów o złamanie prawa.
Tego rodzaju pytań i wątpliwości nikt z „targetu”, którego mózgi miał ugotować artykuł „Srebrna sieć” nie sformułuje. Pozostanie czysto emocjonalna wściekłość, że Kaczor śpi na ICH PIENIĄDZACH – słowem, skandal i afera! I dajcie wreszcie spokój z tym „Amber Gold”, ile można o tym słuchać, uczepili się młodego premierowicza, któremu przytrafił się błąd młodości, a poza tym, pazerni frajerzy którzy ulokowali tam kasę, sami są sobie winni...
III. Mokry kapiszon, czy medialny hak na przyszłość?
Tak miało to zadziałać – i wobec tych, do których przesłanie zostało skierowane, czyli hasłowo mówiąc – lemingów narażonych na traumę rozczarowania i zawiedzionych nadziei, bo coś tu nie gra, a Tusk może wcale nie jest aż taki fajny – z pewnością zadziała, przekierowując ich negatywne emocje z „Amber Gold” na tradycyjny obiekt zastępczy – czyli Kaczora i „pisiorów”.
Ja tu zresztą piszę o tym wszystkim raczej w charakterze kolejnego przyczynku do medialnych manipulacji reżimowych mediodajni III RP niż po to, by wieszczyć dla PiS ze strony „Newsweeka” i Lisa jakieś straszne zagrożenie. Przeglądam bowiem onet, wp.pl, interię, gazeta.pl, tvn24.pl i na chwilę obecną (poniedziałek, 20.08, późny wieczór) na „jedynkach” po lisiej aferze ani dudu. W mediodajniach audiowizualnych chyba też nie było nadmiernej ekscytacji. Nikt jakoś nie eksploatuje tematu. Czyżby zatem zdano sobie sprawę z nikłego potencjału wypocin „Newsweeka”, a zasięg tego nowego „Dramatu w trzech aktach” miał się ograniczyć do chwilowej wrzutki-przykrywki? Jeśli w ciągu trzech dni nie padnie jakiś tajemny sygnał od „wajchowych”, pozostanie w powietrzu tylko nikły swąd rozwiewającego się dymu z kolejnego kapiszona.
Chyba, że przetrzymają newsweekowe rewelacje w charakterze medialnych „haków” do późniejszego wykorzystania, choćby w kolejnej kampanii wyborczej, niczym słynną wypowiedź Kaczyńskiego o Merkel. Bo w końcu, nawet jeśli PiS wygra wytoczony „Newsweekowi” proces, to po latach - gdy już nikt nie będzie pamiętał o co poszło.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz