Finansowe chciejstwo każdorazowo kończy się tym samym: bankructwem i utratą suwerenności.
I. Przemysł przykrywkowy wciąż działa
Jak to się wszystko pięknie składa: najpierw otrzymujemy spektakl „mama Madzi v. 2.0”, gdzie w roli Madzi obsadzono księdza Lemańskiego, zaś w roli wyrodnej Katarzyny W. abp. Henryka Hosera, a na wszelki wypadek – gdyby emocje i uwaga publiczności nie zostały rozbujane wystarczająco – dołożono jeszcze ubój rytualny, by gawiedź mogła do woli przejmować się, co Żydzi o nas powiedzą. No, po takim przygotowaniu można już śmiało ogłosić nowelizację budżetu i niedobór 24 miliardów złotych, dalsze zapożyczanie się na koszt przyszłych pokoleń i „zawieszenie” progu 50% relacji długu publicznego do PKB. Uwaga społeczna odwrócona została w inną stronę, mediodajnie pomne swej organizatorskiej funkcji skutecznie o to zadbały, słowem - przemysł przykrywkowy wciąż działa.
Proszę zwrócić uwagę: głównonurtowe mediodajnie nad wydarzeniem mogącym w przyszłości odbić się tragicznymi dla Polski reperkusjami przeszły w zasadzie do porządku dziennego. To znaczy, odnotowały, ma się rozumieć, że „nowelizacja” będzie miała miejsce, by żaden „faszysta” nie mógł zarzucić, że przemilczały temat, ale ze sprawą „Madzi – Lemańskiego”, czy sposobem szlachtowania wołów na koszerne nie ma porównania. Kompletnie inna skala emocjonalnego zaangażowania, zapełnionych szpalt i czasu antenowego. W zasadzie szerszy oddźwięk możemy znaleźć jedynie na prawicowych portalach i w blogosferze.
II. Balansowanie na linie
Tymczasem kolejny finansowy szacher-macher „sztukmistrza z Londynu” skutkował będzie na najróżniejsze i zawsze negatywne sposoby. Nie łudźmy się - „chwilowe” zawieszenie zasady 50% relacji długu publicznego do PKB będzie trwałym odejściem od tego progu ostrożnościowego – pamiętajmy, że podwyżki VAT również miały być „tymczasowe”, a tu Jan „no PESEL” Vincent mówi, że obniżka będzie możliwa najwcześniej w 2017, czyli czekaj tatka latka. Z tą podwyżką VAT-u, to też zresztą była ciekawa sprawa. Jak pamiętamy, Rostowski chciał w ten sposób uzyskać dodatkowe 5 mld zł. PiS proponował wtedy wprowadzenie podatku bankowego w wysokości 0,39%, który wg GUS i Komisji Nadzoru Finansowego miał przynieść te same 5 mld. No, ale to za bardzo pachniało Orbanem i „pomysłami rodem z Budapesztu”, które – jak surowo zapowiedział wówczas Jan Vincent - „nie przejdą”, stawiając się tym samym ostentacyjnie w roli strażnika interesów międzynarodowej finansjery.
W tym samym mniej więcej czasie, polski rząd robił interes życia, udzielając transzy Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu w wysokości 5,8 miliarda euro na oszałamiające 0,1-0,2 procenta, podczas gdy nasza linia kredytowa w MFW oprocentowana jest na 5-6%. Wyszło na to, że tę pożyczkę potrzebną MFW na ratowanie Grecji sfinansowano m.in. z podwyżki VAT – czyli z pieniędzy polskich konsumentów. I dokładnie tych pieniędzy oddanych hojną ręką MFW zabrakło dziś w budżecie, bowiem 5,8 mld euro to jak raz 24,3 mld złotych.
Ciekaw jestem, na ile „rentowne” będą papiery dłużne, wyemitowane by uzyskać 16 mld złotych, które rząd chce pożyczyć na rynkach. Tak się bowiem składa, że przekroczenie progu ostrożnościowego będzie wyraźnym sygnałem dla międzynarodowej banksterki, że pożyczanie nam pieniędzy jest obarczone coraz wyższym ryzykiem. Na dodatek przesądzona już raczej likwidacja OFE sprawi, że instytucje te przestaną inwestować w papiery wartościowe Skarbu Państwa – do tej pory bowiem część długu publicznego finansowana była właśnie z pieniędzy „II Filaru”, czyli ze składek przyszłych emerytów. Na koniec 2012 roku 45% papierów wartościowych w portfelu OFE stanowiły właśnie obligacje Skarby Państwa na łączną sumę 118 mld zł, a bywało jeszcze więcej. Teraz to źródełko finansowania wyschnie, choć doraźnie przejęcie OFE i umorzenie obligacji nieco zmniejszy dług publiczny. Jednym słowem – dojutrkowość i ciągłe balansowanie na linie.
Aha, prócz pożyczenia 16 mld rząd chce dodatkowo zaoszczędzić ponad 8 mld złotych – logiczne byłoby tu zredukowanie liczby urzędników, których rząd Tuska we wszelkich podległych mu instytucjach zatrudnił od 2007 roku około stu tysięcy, ale to czyste samobójstwo – zrażać do siebie 100.000 przekupionego posadami elektoratu? Toteż już słyszymy, że oszczędzi się 3,3 miliarda zł na armii – pozostałe cięcia pójdą zapewne po innych, równie zbędnych nam instytucjach – policji, służbie zdrowia itp.
III. Kryzysowy korkociąg
Tak czy owak, najprawdopodobniej jesteśmy świadkami wpadania Polski w kryzysowy korkociąg. Wyczerpanie niemal całego zaplanowanego deficytu w pół roku nie jest sytuacją normalną, a rozmontowanie ustawowych zabezpieczeń tylko to potwierdza. O skali zapaści finansowej państwa może świadczyć, że już teraz na samą obsługę zadłużenia wydajemy wszystkie wpływy z PIT plus jeszcze trochę. Dodajmy, że obecna rozpaczliwa miotanina rządu skutkować może obniżeniem ratingu Polski na rynkach finansowych, czego konsekwencją będzie podrożenie kolejnych pożyczek, co z kolei napędzi spiralę zadłużenia... Kto to przerabiał? Grecja chociażby.
To, co niepokoi dodatkowo, to zerowy społeczny oddźwięk. Podejrzewam, iż bierze się to nie tylko stąd, że ludziska są ogłupiani zaznaczonymi na wstępie spektaklami typu „mama Madzi” i „ksiądz Lemański”. Dla większości, coś takiego jak „dług publiczny”, „deficyt”, „progi ostrożnościowe” jest czystą abstrakcją i wolą hołdować przekonaniu, że jednak tak źle nie będzie. Dopiero gdy wszystko runie, wylegną nagle na ulice protestując – wciąż nie rozumiejąc, co się tak naprawdę stało. A stało się to, że wybierając dwa razy pod rząd czarusiów od „cieplej wody w kranie” za pożyczone pieniądze i nie chcąc słuchać przestróg, sami sprzedali Polskę międzynarodowej lichwie.
Dyktatura Matołów jest jedynie emanacją chciejstwa elektoratu. A takie chciejstwo, polegające na przeświadczeniu, że „jakoś to będzie” i to nie my będziemy musieli martwić się długami, każdorazowo kończy się tym samym: bankructwem i utratą suwerenności. Przyjdą windykatorzy, zdominowane przez Niemcy instytucje europejskie postawią swój twardy dyktat – i płacić, frajerzy! Nie macie gotówki? To przejmiemy w naturze, co tam jeszcze zostało: ostatnie przedsiębiorstwa, lasy, kopaliny... Zastawiliście swój kraj za parę lat konsumpcji na kredyt, to teraz oddawać ostatnią koszulę. Nic nowego – kiedyś w takiej sytuacji wysyłało się korpus ekspedycyjny, który przejmował kontrolę nad zbankrutowanym krajem, teraz robi się dokładnie to samo, tyle że w białych rękawiczkach.
Oczywiście, można się z tego wywikłać. Takie Węgry przed czasem spłacą w tym roku ostatnią transzę do MFW i podziękują temu gremium za współpracę. Ale Węgrzy – tak obecne władze, jak i społeczeństwo – są jakby bardziej rozgarnięci i odporni na presję. Obawiam się, że nam pod tym względem o wiele bliżej do Greków.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Na podobny temat:
http://niepoprawni.pl/blog/287/kryzysowy-korkociag
http://niepoprawni.pl/blog/287/zielona-wyspa-w-czarnej-dziurze
http://niepoprawni.pl/blog/287/budapeszt-czy-ateny
http://niepoprawni.pl/blog/287/o-greckich-kozojebcach-i-bankructwie-w-zjednoczonej-europie
http://niepoprawni.pl/blog/287/biale-noski-zamiast-bialych-kolnierzykow
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz