Oto kolejny, który wstąpił do SB, żeby spełniać dobre uczynki. Przyjazny, miły i kulturalny pacyfista – wzór funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa.
I. „I ty zostaniesz konfidentem” - remake
Pamiętacie niesławny artykuł Pawła Smoleńskiego w „Wyborczej” pt „I ty zostaniesz konfidentem”? No to śpieszę donieść, że metoda dziennikarska polegająca na robieniu za esbecki stojak do mikrofonu doczekała się godnego kontynuatora w osobie Arkadiusza Mellera, który na portalu Konserwatyzm.prl opublikował obszerny, dwuczęściowy wywiad (TU i TU) z ppłk. dr Edwardem Kotowskim – funkcjonariuszem Wydziału IV SB, rezydentem wywiadu PRL w Watykanie ps. „Pietro” i doradcą Jaruzelskiego w sprawach kontaktów z Kościołem. Tak się bowiem składa, że „Wyborczą” i „konserwatystów” (czytaj – postmoczarowców, paxowców, monarchistów, panslawistów i resztę parafii) może dzielić większość spraw światopoglądowych i zadawniona nienawiść „endokomuny” do „lewicy laickiej”, ale w kwestii wybielania, a co najmniej relatywizowania PRL i jego służb oba środowiska są wyjątkowo zgodne.
Przypomnijmy, iż Kotowski ma na swoim koncie m.in. rozpracowywanie kadry naukowej KUL i ATK, zaś jako agent „Pietro” prowadzenie watykańskiej siatki wywiadowczej, oraz kontaktów informacyjnych takich jak „Cappino” (abp. Józef Kowalczyk), o. Konrad Hejmo, czy „Fermo” (abp. Juliusz Paetz), a przede wszystkim niezidentyfikowany agent „Prorok” z najbliższego otoczenia Jana Pawła II udzielający szczegółowych informacji na temat trybu życia Papieża, tudzież np. konstrukcji papamobile. „Pietro” był obecny w Rzymie podczas zamachu na Jana Pawła II. Po powrocie do kraju pracował w Urzędzie ds. Wyznań – pozostając zarazem na niejawnym etacie w Służbie Bezpieczeństwa.
II. „Znicz” na drodze do normalizacji
Słowem, znakomity autorytet do wyjaśniania zawiłości relacji na linii peerelowski reżim – Kościół. Można rzec, że równie dobry, jeśli nie lepszy od anonimowego esbeka z artykułu Pawła Smoleńskiego opisującego barwnie meandry pracy bezpieki, która „dbała o stabilność państwa” i oszukiwała samą siebie rejestrując lipnych agentów metodą spisywania nazwisk z list lokatorów na klatkach schodowych. Żeby było jeszcze ciekawiej – Smoleński w swym artykule przynajmniej symuluje jakiś dystans do swego rozmówcy, tymczasem w wywiadzie Mellera nic takiego nie ma – słucha grzecznie Kotowskiego, tytułuje go z atencją Panem Doktorem (tak, z wielkich liter) i zadaje mu takie trudne i przenikliwe pytania, jak m.in.: „Jak mam się do Pana zwracać? Jaką formę Pan woli: Panie Doktorze czy Panie Podpułkowniku?”; „Podczas pracy jako rezydent wywiadu musiał Pan się kontaktować z pracownikami polskiej ambasady w Rzymie. Jak był Pan przez nich odbierany, czy utrudniali Panu wykonywanie pracy?”; „Był Pan najważniejszym doradcą gen. Wojciecha Jaruzelskiego ds. stosunków państwo-Kościół. Czy generał stosował się do wszystkiego co Panu mu doradzał?”.
Przy tak stawianych pytaniach ppłk. Kotowski może swobodnie snuć swoją „narrację”, wedle której Kościół prześladowano za Stalina i Gomułki, ale już od Gierka począwszy wszelkie wysiłki bezpieki koncentrowały się w zasadzie na procesie „normalizacji” stosunków państwo-kościół, w czym pomagały odpowiedzialne i świadome jednostki po stronie duchowieństwa. Zresztą, jak się zdaje, bezpośrednią przyczyną pogaduszki z esbekiem stały się niedawne kontrowersje wokół kontaktów z bezpieką rektora KUL o. Mieczysława Alberta Krąpca (TW „Józef”) – bowiem to właśnie Kotowski nadzorował z ramienia Departamentu IV MSW sprawę obiektową „Znicz” - czyli rozpracowywanie Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Zresztą, jakie tam rozpracowywanie? Wszak wedle Kotowskiego „władze zdawały sobie doskonale sprawę z tego, że KUL, jako uczelnia przygotowująca kadry dla Kościoła musi istnieć i jej zwalczanie nie ma sensu. Chodziło jedynie o to, aby jej kadra i studenci nie angażowali się w otwarte zwalczanie systemu. Jeśli taka działalność nie przekraczała umownych granic uczelnia mogła liczyć na swobodny rozwój naukowy i organizacyjny.” Istna sielanka. A w Watykanie? A cóż mogło się dziać nadzwyczajnego? Ot, normalne rozmowy z watykańskimi oficjelami raportowane następnie do Warszawy. Czysty, „biały” wywiad, wszystko w granicach dyplomatycznego obyczaju, nie ma się czym ekscytować...
III. Esbek-pacyfista
Wszystko to służyć miało jedynie „normalizacji”, a w latach '80 wręcz przygotowaniu do „historycznego przełomu”. Oto smakowity cytacik: „Skoro w wyniku (także) pracy operacyjnej spec. służb PRL doszło do wiarygodnego rozpoznania intencji Kościoła i Stolicy Apostolskiej w kwestii normalizacji tych stosunków w wymiarze wewnętrznym, jak i zewnętrznym i na tej podstawie kierownictwo ówczesnego państwa podjęło decyzję o ich normalizacji, to te służby, poprzez swe działania do tego się przyczyniły z całą pewnością. (...) Przecież ta normalizacja nie spadła niespodzianie z nieba ani jej nie wymusiły demonstracje na ulicach. Wiem, co mówię, bo pracowałem nad tym przez wiele lat. Dodam więcej, ta normalizacja była pomyślana jako dźwignia przemian ustrojowych, co wtedy dla władz było już oczywistą koniecznością, do czego impuls dała „pierestrojka” Michaiła Gorbaczowa. A przecież mogło być zupełnie inaczej i dojść do przelewu krwi na wielką skalę. Może i w tym aspekcie należy widzieć pozytywny wpływ na to tych wszystkich informatorów, których dzisiaj stawia się pod pręgierzem?” Kotowski w innym miejscu nadmienia, że wprawdzie zdarzały się „nadużycia”, ale które służby w jakimkolwiek państwie są od nich wolne?
Mamy więc obraz świadomego państwowca, który stosując specyficzne metody pracy operacyjnej dokładał wszelkich starań do urzeczywistnienia wiekopomnego dzieła pojednania. A wszystko w jedwabnych rękawiczkach: Pytanie: „(…) w jaki sposób nakłaniał Pan do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa? Odpowiedź: Odpowiem krótko: przyjazną, miłą i kulturalną rozmową oraz życzliwością i wykazywaną kompetencją. Radzę to stosować i we wszelkich innych sytuacjach.” Na samym wstępie zresztą stwierdza „Jakoś nigdy nie przepadałem za stopniami wojskowymi i za służbą w formacjach o charakterze militarnym, czy paramilitarnym. Jestem bowiem z natury pacyfistą.”
Oto kolejny, który wstąpił do SB, żeby spełniać dobre uczynki. Przyjazny, miły i kulturalny pacyfista – wzór funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa. Ciekawe, czy ma dobre, lekko zmęczone oczy.
IV. Esbecka troska o dobro Kościoła
I wszystko szło tak pięknie – władza pojednała się z Kościołem, ppłk. Kotowski zorganizował nawet z radzieckimi towarzyszami pielgrzymkę wojskowych kapelanów do Katynia w 1988 roku... Aż tu nagle pojawili się ci niekompetentni, szkodliwi, oszaleli lustratorzy, wykonujący destrukcyjną robotę. Nie dość, że odstawili część pierwszorzędnych fachowców, w tym samego Kotowskiego, który miał nadzieję na zostanie pierwszym ambasadorem PRL w Watykanie, to jeszcze zbrukali Kościół swymi inkwizytorskimi zapędami.
Ja przepraszam za te ciągłe cytaty, ale są naprawdę urocze. Spójrzmy. Pytanie: „Jak Pan ocenia lustrację w stosunku do duchowieństwa, tak pracującego w Watykanie, a także na gruncie polskim?” Odpowiedź: „Oceniam to zjawisko bardzo negatywnie. Jako antyproduktywne i niespotykane w bardziej cywilizowanych krajach europejskich i nie tylko.(...) Lustracja duchowieństwa przyniosła wielkie szkody społeczne, gdyż spowodowała ogromne spostponowanie Kościoła jako całości, i to w takim rozmiarze, jak nigdy przedtem to się nie zdarzyło. Sprawiła ona, że obecny, wykrzywiony obraz – niesprawiedliwy dla duchownych, nie oddaje procesu historycznego, jaki w tamtym okresie się toczył i pozytywnie zwieńczył, gdy chodzi o stosunki Państwa z Kościołem. (…) Lustracja ta, niezależnie od szlachetnych zaklęć jej promotorów i realizatorów uderzyła w to, co najważniejsze dla społeczeństwa. Uderzyła, że użyję tu porównania – w drogowskaz, jako całość. (…) Nie dziwmy się więc, że rozwiązanie sprawy krzyża spod Pałacu Prezydenckiego było tak trudne, że prawie niemożliwe. To też jest, odłożony w czasie, skutek lustracji duchowieństwa.”
I wszystko już wiemy. SB locuta, causa finita. A panu dr Arkadiuszowi Mellerowi wróżę karierę pełną sukcesów. Gdyby się jeszcze przechrzcił światopoglądowo na genderyzm, miejsce w czołowych mediodajniach III RP miałby zapewnione, całkiem jak Paweł Smoleński, bowiem ma wszelkie dane by prześcignąć swego (mimowolnego?) mistrza.
Gadający Grzyb
PS. Skróty i wytłuszczenia w cytatach moje – GG.
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz