Rodzimi słowianofile bardziej nienawidzą Zachodu, niż kochają Polskę i w imię swych obsesji gotowi są nas poddać pod władzę kremlowskiego satrapy.
I. Fałszywy sojusznik
„Jarzmo tatarskie wdrożyło Moskwę do korzenia się przed władzą, do bezwzględnego jej posłuszeństwa. (...) Człowiek jednak wstydzi się swego strachu, nie chce sam przed sobą wyznać, że się przed knutem korzy, ratuje się więc ubóstwieniem, idealizowaniem tego przed którym drży”. Ten cytat z Władysława Studnickiego – niezależnie od nadmiernej germanofilii autora – powinniśmy mieć zawsze w pamięci, gdy dobiegają nas syrenie pienia wychwalające Putina i Rosję jako rzekomą zaporę przed zgniłym demoliberalizmem Zachodu i cywilizacyjnego sojusznika w walce o zachowanie konserwatywnych wartości. Ów rzekomy „konserwatyzm” Putina ma bowiem jedną podstawową cechę – traktowany jest wyłącznie użytkowo, jako element wzmacniający samodzierżawie „demokratury”.
Tak głośno wychwalana walka z homopropagandą, mimo że obiektywnie słuszna, to nic innego, jak czysty populizm, mający zapewnić carowi-batiuszce poklask poddanych. Pokaz siły, mówiący – oto samodzierżawca chroni Świętą Ruś przed sponsorowaną z Zachodu inwazją dewiacji. Podobnie użytkowy charakter ma np. mariaż z Cerkwią – służy on jedynie wzmocnieniu czekistowskiego „tronu”, gdyż Cerkiew - czy to w wersji carskiej, czy „żywej cerkwi” za bolszewizmu - pozostawała częścią systemu władzy, dyscyplinującą „rabów” i tresującą ich w niewolniczym posłuszeństwie na zasadzie „nikt nie jest bez grzechu wobec Boga, ani bez winy wobec cara”. Warto nadmienić także o totalnej infiltracji Cerkwi przez spec-służby, jak i o tym, że obecne patologie kulturowe Zachodu źródło swe mają w inspirowanej z Kremla lewackiej rewolcie obyczajowej drugiej połowy XX wieku.
II. Rosyjska piąta kolumna na prawicy
Tymczasem, w Polsce miraż konserwatywnego sojuszu z putinowską Rosją wciąż znajduje zwolenników. Tacy panowie jak red. Engelgard z „Myśli Polskiej", czy „monarchista" prof. Adam Wielomski aż przebierają nogami by nastręczyć się Putinowi w charakterze prywislańskich kolaborantów. Oczywiście, czynią to z pozycji nieubłaganego realizmu, który to „realizm" każe im słać wiernopoddańcze adresy do najbardziej bezwzględnego bandziora w okolicy wywijającego okutą pałą. A że ów bandzior wali tą pałą również pederastów, to swe awanse przedstawiają propagandowo jako przymierze w obronie konserwatywnych wartości przed moralną zgnilizną Zachodu. Żałosne umizgi przypominające studenciaka w okularkach nadskakującego w imię jakichś ideologicznych fantasmagorii hersztowi okolicznych „gitowców". Na takiej samej zasadzie „narodowi komuniści" i PAX-owcy owładnięci nienawiścią do „idącej na pasku CIA" Solidarności sami do końca szli na pasku Kremla i trwali przy reżimie sowieckiego generała w polskim mundurze, nawet gdy tenże wspólnie z wyselekcjonowanymi przez Kiszczaka „solidaruchami" przygotowywał już komunie miękkie lądowanie w nowej rzeczywistości. Finał był tragikomiczny, bo towarzysz generał koniec końców kopnął wiernych do ostatka pogrobowców Piaseckiego i Moczara w cztery litery nie powiedziawszy nawet „dziękuję" za lojalną służbę. Piękny, zaiste, realizm.
Dziś obserwujemy kolejną odsłonę tej historii, a prof. Wielomski upatruje w Putinie „katechona", który ma ocalić świat, lub przynajmniej „eurazję" przed demoliberalnym szatanem, co jako żywo przypomina najdziksze pseudomistyczne odloty dziewiętnastowiecznej towiańszczyzny. Albowiem Rosja potrafi załatwić przeciwnika wielotorowo - zarówno nieprzytomnym radykalizmem każącym „iść w bój bez broni”, jak i umiejętnie sączoną rusofilią przybierającą raz oblicze „realizmu" politycznego każącego podporządkować się silniejszemu, kiedy indziej natomiast nurzając się w mętnych wodach słowianofilskiego mistycyzmu i „wspólnoty krwi". Spójrzmy zresztą na Zachód, gdzie dwie najbardziej prorosyjskie siły, to z jednej strony lewactwo wywodzące się ze sponsorowanej przez sowieckie służby rewolucji kontrkulturowej lat 60 i 70, z drugiej zaś - ugrupowania nacjonalistyczne, jak Front Narodowy Mariny Le Pen we Francji, czy partia Nigela Farage'a w Wielkiej Brytanii. Tak wygląda słynna rosyjska „gra na wielu fortepianach" w praktyce.
III. Dugin - uwodziciel
Nie sposób tutaj nie wspomnieć o jednym z naczelnych ideologów obecnej linii politycznej Kremla, czyli Aleksandrze Duginie, twórcy doktryny eurazjatyzmu. Dugin mianowicie nadaje intelektualny, geopolityczny szlif bandyckiej praktyce rządów Putina. Kremlowski mafioso potrzebuje ideologa-propagandysty do uwodzenia mas wewnątrz kraju i pozyskiwania pożytecznych idiotów/agentów wpływu za granicą. Szczególnie takich, co to chorują na nieuleczalną miłość do knuta i zafascynowani są kultem siły. Owe lizusowskie instynkty domagają się zaspokojenia, znalezienia obiektu uwielbienia, któremu mogłyby służyć ubierając swą żałosną podłotę w intelektualne esy-floresy. Rzeczonych ornamentów upiększających mongoidalne zbydlęcenie Rosji dostarcza im właśnie Dugin. A jak już złapie takiego charakterologicznego lizusa na „eurazjatycką” wędkę, to jedynie kwestią czasu jest kiedy taki pożyteczny idiota zmieni się w pełnowartościowego agenta wpływu.
Agenta, dodajmy, tym cenniejszego, bo darmowego. Nie sądzę bowiem, by prawicowi, prywislańscy wyznawcy ober-czekisty pozostawali na moskiewskim garnuszku. Jest poniekąd dużo gorzej – oni tak sami z siebie. Rodzimi „chłopcy-duginowcy” do tego stopnia pałają odrazą do zachodniej degrengolady na skutek której cywilizacja łacińska wyrodziła się w swe przeciwieństwo, czyli „cywilizację śmierci”, że gotowi są wypędzać Belzebuba Lucyferem. Innymi słowy – bardziej nienawidzą Zachodu, niż kochają Polskę i w imię swych obsesji gotowi są nas poddać pod władzę kremlowskiego satrapy. Bo przecież chyba nie łudzą się, że Putin w swej łaskawości zacznie traktować Polskę jako partnera? Moskwa od państw, które przywykła uznawać za swą strefę wpływów oczekuje bowiem tylko jednego – bezwzględnego podporządkowania jako części składowej imperium.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Ilustracja: http://kresy24.pl/
Artykuł opublikowany w tygodniku „Polska Niepodległa” nr 20 19.05-25.05.2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz